Mój facet jest nudziarzem!
MARTA KOWALIK • dawno temuNie pije, nie bije, przynosi pensję? Nasze babcie pewnie stwierdziłyby, że to wystarczy, aby uznać męża za dobrego. Ale dzisiejsze kobiety mają ciut wyższe wymagania. Wiele z nich skarży się, że ze swoim mężem zwyczajnie się nudzą. No i co wtedy? Rozwieść się, w pozwie wpisując jako przyczynę ziewanie na sam widok zacnego małżonka?
Agnieszka jest lekko po trzydziestce. Pracuje w doradztwie podatkowym, jej pozycja zawodowa jest ustabilizowana. Ma córkę i męża. I to mąż jest kłopotem:
— Ktoś może powiedzieć, że mi odbiło i mam za dobrze. Ale ja już patrzeć nie mogę na tego faceta. Gdy szukałam męża, wydawał się idealny: dobrze wychowany, spokojny, zawsze akuratny. Zupełne przeciwieństwo mojego ojca, choleryka, czasami nawet chamskiego. Marek jest – jakby tak spojrzeć z boku – pełen zalet, takich życiowych zalet. Można na niego liczyć, pamięta o rocznicach, urodzinach, imieninach… i zawsze kupuje mi perfumy. Zawsze dostaję też róże. On nawet wstaje codziennie o tej samej porze – w dni robocze o szóstej trzydzieści, w weekendy o ósmej. Ma też swoje stałe poglądy polityczne, których nie zmienił chyba od upadku komunizmu. A wtedy był w podstawówce.
Żałosne są te moje zarzuty? Łatwo powiedzieć. Ale wyobraź sobie, że, oprócz pogody, codziennie masz taki dzień świstaka. Pobudka, spacer z psem – zawsze pół godziny, potem pięć minut pod prysznicem, dwie na mycie zębów. Na śniadanie jajecznica i sok, w weekendy owsianka. Zawsze. Ile, do cholery, można jeść jajek i owsianki? Ale Marek jest taki akuratny, że i wyniki zdrowotne ma w sam raz, chociaż jajka w takich ilościach niby nie są zdrowe. Bierze córkę i podwozi ją do szkoły. Maja jest jedynym dzieckiem, które się nie spóźnia. Idealny tatuś nigdy przecież nie przywiezie jej o nieodpowiedniej porze. Jeśli musi wyjść później z pracy, dzwoni i informuje, że na przykład będzie o dwudziestej. I równo o tej dwudziestej jest! No i teraz najważniejsze, rzecz, która mnie dobija: w łóżku też jest takim nudnym pedantem. Na początku mi to nie przeszkadzało, jest moim pierwszym partnerem i długo sobie myślałam, że tak ma być. Ale zdarzył mi się króciutki romans. I już wiem, że tak być nie musi. Chociaż tamtą znajomość zerwałam, to jestem pewna, że znajdę sobie nowego faceta. Czy próbowałam z mężem na ten temat rozmawiać? Pewnie. Twierdzi, że nie wie, o co mi chodzi. Rozwód? Nie, taki spokój i poczucie bezpieczeństwa jest dobre dla dziecka. Ale dla mnie nie, więc po cichu szukam kogoś dyskretnego na boku. Tak, to obleśne, ale przynajmniej nie prześpię całego życia.
Patrzę na niego i myślę, że mężczyźni szybciej się starzeją. Ma dom, żonę i dziecko, więc uważa, że jego życie jest sensowne i spełnione. A dla mnie to trochę za mało. Teraz dopiero mam największy apetyt na życie. Ale co tu robić z nudziarzem u boku?
Wojtek, wykładowca akademicki z Łodzi, twierdzi, że facet spokojny i poukładany zawsze przegra z uroczym wariatem, choćby ten drugi był egoistyczną świnią:
— Nie wiem, co się porobiło z kobietami. Zaszła jakaś ekspresowa zmiana. Gdy byłem młody, powiedzmy te piętnaście lat temu, szalało się do trzeciego roku studiów, a potem ludzie zakładali rodziny. Dlatego dziewczyny szukały facetów spokojnych i odpowiedzialnych. Ja taki byłem, ale nastawiłem się na pracę naukową i doktorat, więc uznałem, że rodzina potem. No i niedawno postanowiłem, że czas zadbać o życie osobiste. Tyle, że chyba… jakby to powiedzieć, nie pasuję do epoki. Rówieśniczki są w większości po rozwodach i szukają mężczyzn w typie latynoski kochanek skrzyżowany z muszkieterem. A młodsze? Tu już w ogóle nie mam szans, bo większość chce się rozwijać, podróżować i poszerzać horyzonty. Biegają, ciągle czegoś szukają. A ja chcę mieć dom, dwójkę dzieci i psa. Na razie mam psa.
Spotykałem się z kobietami z internetu. Dwie były ładne, sympatyczne i wydawało się, że coś z tego będzie. Ale gdzie tam, po kilku spotkaniach wszystko się skończyło. Byłem szczery, mówiłem o swoim trybie życia i że szukam matki moich dzieci. Spłoszyłem obie panie, jedna przy tym nawet powiedziała mi wprost, że jestem nudziarzem. Nie mam może jakichś niesamowitych zainteresowań, oprócz pracy naukowej głównie czytam, oglądam trochę telewizji i chodzę do kina. Pewnie powinienem zostać rajdowcem.
Mógłbym oczywiście podrywać studentki, ale to żałosne. I mam świadomość, że dla takiej dwudziestolatki byłbym tylko przygodą, na zasadzie chwalenia się koleżankom, że udało się wyrwać wykładowcę. A przecież ja szukam żony, nie przygody. Taki już ze mnie nudziarz.
Ilona, anglistka z Warszawy, świadomie zrezygnowała z życia z takim właśnie typem mężczyzny. Jej życie po rozstaniu było zdecydowanie ciekawsze, ale kobieta przyznaje, że chyba nie o to chodziło:
— Myślę, że trochę przestraszyłam się odpowiedzialności. Robert, mój narzeczony, koniecznie chciał szybko rozpocząć dorosłe, poukładane życie. Czułam się dzieciakiem, a on planował rodzinę. Byliśmy na studiach, gdy Robert snuł wizję, jak to za dziesięć lat wędrujemy z dwójką dzieci do kościoła w niedzielny poranek. Śmiałam się, że on pewnie z wąsem, a ja w żakiecie i z trwałą na głowie. A on poważnie odpowiadał, że być może rzeczywiście byłoby mu w wąsie do twarzy. Robert kochał mnie na pewno, ja go chyba też. Ale po tym jak poznałam Bartka, przystojnego studenta filozofii, rozstaliśmy się. No, Bartek był zupełnie inny. Dużo się działo, niektóre z tych rzeczy dziś mnie zawstydzają. Wystarczy powiedzieć, że rozmaite figury typu trójkąt, czworokąt i tak dalej nie były nam obce. Dużo podróżowaliśmy, dużo paliliśmy różnych rzeczy. Parę lat było naprawdę świetnie.
Aż tu pewnego dnia obudziłam się i pomyślałam, że cholera, czegoś mi brakuje. Jestem już bliżej trzydziestki niż dwudziestki i chciałabym mieć dziecko. Ale jak je mieć, jeśli ciągle przeprowadzasz się w poszukiwaniu nowych bodźców artystycznych i przeżyć? Przestało mnie to bawić. Zostawiłam Bartka. Teraz jestem sama i trochę się martwię, że straciłam swój czas na znalezienie męża i założenie rodziny. O Robercie wiem, że ma już nie dwójkę, a trójkę dzieci, dom i ogródek. Pewnie prowadzi nudne życie, ale to raczej moja egzystencja jest pusta. Może trzeba było z nim zostać? Sama nie wiem. Trochę żałuję.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze