Kto mieczem wojuje...
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuNajwyraźniej właśnie zaczęłaś zaznaczać swoje granice. To trudna droga, bo masz – jak widzę – mocno wdrukowane poczucie, że jesteś coś winna swoim rodzicom za sam fakt, że powołali Cię do życia. Pamiętaj, że nikt ich do tego nie zmuszał. Najwyraźniej coś w ich życiu mocno kuleje, że tak bardzo uczepili się Ciebie (zwłaszcza mama).
Dobry wieczór, a może dzień dobry, Pani Małgorzato,
Piszę tak, bo nie wiem, kiedy skończę pisać tego maila. Przeczytałam o problemie Anki w relacjach z matką i niewątpliwie się z nią utożsamiam. Właściwie nie wiem, czy zechce Pani przeczytać moją historię, która poniekąd jest podobna, lecz jednak inna. Ale bohaterami mojej są również rodzice, których kocham z całego serca, ale nie tęsknię, chociaż od naszegoostatniego kontaktu minęły już 2 tygodnie. Rodzice są i zawsze byli nadopiekuńczy, nie pozwalali na wyjścia z domu ze znajomymi, bo byłam za młoda, bo najważniejsza była szkoła, treningi, dobre wychowanie. Kazali jeść nawet przez całą noc kolację, bo wiedzieli lepiej, że mój żołądek jest głodny. Buntowałam się jak nastolatka, ale taka, która chciała byćkochana, bardzo grzecznie, nie chciałam, żeby mamę złapała „klucha” albo serce. Miałam poczucie winy za wszystkie dolegliwości.
Parę lat temu usłyszałam, że to przeze mnie znalazła się w szpitalu. I gdyby nie jej faktyczne problemy ze zdrowiem, uwierzyłabym w to. Co roku 27 września dostaję SMS lub telefon informujący o żałobie, którą przeżywa mama, „bo wyjechałaś od nas, uciekłaś”. A mieszkam w Poznaniu już 10 lat, od 7 mam wspaniałego męża, od 2 kochanego synka, a od 3 miesięcy cudowną córcię, mamy świetną pracę, realizujemy się.
Jest tak dużo informacji, przykładów, sytuacji, które chciałabym opisać, ale nie wiem po co, nie wiem, czy powinnam, nie wiem, czy to wypada. Usłyszałam ostatnio bardzo ostre słowa: „zabraniam wam myśleć i martwić się o nas, nie macie za grosz człowieczeństwa w sobie” i jeszcze parę innych… Boli, i to okropnie. Czy mama naprawdę myśli, że urodziła zwierzę?
A wszystko zaczęło się przez nieoczekiwaną niespodziankę męża,wyjazd nad morze, który miał być cudowną wycieczką naszej czwórki. Nie zostali poinformowani, że wyjeżdżamy i kiedy wracamy, ten fakt spowodował lawinę przykrości. Począwszy od żalu, że nie z mamą, a skończywszy na wygadywaniu o ich odwiecznej pomocy. A jesteśmy niezależni finansowo i od nikogo pomocy nie oczekujemy. Całe życie to tylko moja wdzięczność, że żyję (miało mnie nie być, byłam niespodziewana), że pomagali, kiedy tańczyłam, kiedy studiowałam, kiedy chciałam założyć rodzinę.
I teraz, kiedy moje życiejest inne od tego, które zaakceptowaliby rodzice, kiedy skończyłam studia, kiedy mam dzieci i dobrego męża, moi rodzice nie cieszą się wraz ze mną, tylko krytykują, dosłownie wszystko: złe płytki, złe buty, zły sposób wychowania dzieci, złe maniery, złe wydawanie kasy, złe odzywki, gdy nie mają już żadnych innych argumentów. Każą mi żyć tak, jak oni to zaplanowali, albo mnie nie znają. Czy ja jestem potworem, bo codziennie dzwoniłam, interesując się ich zdrowiem? Że jeździłam z pomocą, kiedy tylko tego potrzebowali, nie bacząc na MOJĄ rodzinę? W poczuciu winy żyję od lat, ale niepotrafię zrozumieć — za co?
Oczywiście 10 wizyt u psychiatry nie przyniosło żadnego rezultatu, chwilowo oczyściło atmosferę, bo przeprosiłam – jak zwykle nie wiedząc za co, dla dobra ogółu i naszych poprawnych relacji. Ale po ostatniej akcji z wyjazdem nad morze zacięłam się i nie potrafię zadzwonić do nich, najgorsze jest to, że nie mam nawet ochoty. Przestałam się kontaktować i odpisywać na atakujące SMS-y. Żyję w matni i nie potrafię sięwyzwolić, a powinnam być szczęśliwa. Nie jestem, nie mam na nic ochoty, czuję się fatalnie. Co robić? Jeśli zechciałaś przeczytać moją chaotyczną, w wielkim skrócie opisaną historię, proszę, odpisz.
Patrycja
***
Droga Patrycjo,
Ustalmy jedno: kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Twoi rodzice od lat wojują z Tobą, grając na Twoich emocjach i nie licząc się z Twoją do nich miłością. Czas to zmienić… a walka nie będzie łatwa.
Zagrania z wpędzaniem do grobu/szpitala/w chorobę/atak serca uważam od zawsze za mieszczące się poniżej wszelkich granic, nie tylko poniżej pasa. Nie wolno Ci pozwolić na to, by w tak ohydny sposób próbowali Tobą manipulować. Piszę w liczbie mnogiej, bo z Twojego listu wynika, że mimo że mama wiedzie prym, obydwoje obarczają Cię poczuciem winy za swoje nieudane życie. Nie wiem, co sobie wyobrażali: że zostaniesz przy nich do ich śmierci i wynagrodzisz im brak więzi w małżeństwie? Może są właśnie tak podświadomie wściekli, że Twoje życie potoczyło się według innego, bardziej udanego wzorca i próbują to zniszczyć, żebyś Ty też popadła w zgorzknienie i zmęczenie życiem? Bywa i tak…
Prawdopodobnie te wszystkie raniące słowa to jakiś rozpaczliwy krzyk: o zainteresowanie, przeciw nieudanemu życiu… Nawet jeśli – co bardzo prawdopodobne – Twoi rodzice są z jakiegoś powodu bardzo nieszczęśliwi, nic nie usprawiedliwia takiego zachowania. Musisz już zupełnie jasno wyznaczyć granice. Być może właśnie trzeba uczynić to bardzo ostro, nawet kosztem tego, że przez chwilę poczują się zranieni. To im pozwoli zastanowić się nad przyczynami. Jeśli w tym roku dostaniesz SMS-a informującego o wrześniowej żałobie, poinformuj zwrotnie, że Ty co roku z tego powodu cieszysz się niezmiernie, ze udało Ci się znaleźć siłę, żeby się wyrwać z toksycznego domu.
Myślę, że kiedy zaczniesz stawiać opór wobec emocjonalnego szantażu, najpierw będą Cię ślepo atakować. Miej to na uwadze i bezpardonowo się broń. Nie zważaj na to, czy ich zaboli to, co napiszesz lub powiesz (tak jak oni nie zważają, myślę, że przez tak wiele lat miałaś okazję wiele się od nich w tym względzie nauczyć – zaboli ich wszystko, niezależnie od Twoich intencji, bo takie jest założenie). Po pierwszej złości, gdy będą próbowali Cię zranić jeszcze głębiej niż dotąd, kiedy zobaczą, że umiesz się obronić, że nie jesteś już od nich emocjonalnie zależna – przypuszczalnie będą musieli zmienić front. Kiedy poczują, że ich pozycja w Twoim życiu jest zagrożona, że tracą na ważności – być może będą potrafili zawalczyć o Twoją uwagę na zupełnie innym froncie.
Jeśli nie – Twoje stosunki z nimi ochłodzą się, a Ty będziesz mogła odetchnąć i ograniczyć swoje kontakty z nimi do niezbędnego minimum – dla dobra Twojej rodziny. Poza powołaniem na świat dzieciom należy się jeszcze parę rzeczy, o których rodzice „załatwiający” dziećmi swoje sprawy chętnie zapominają: szacunek, miłość i wsparcie duchowe. Bez tych rzeczy istotnie można wychować potwora – takiego, który najczęściej zjada sam siebie, zagryzając się powolnie z poczucia winy. Patrycjo, sama widzisz, że Wasze relacje są niezdrowe, niedobre! Od Ciebie teraz zależy, czy cokolwiek będzie mogło się zmieniać. Przepraszałaś w imię dobra ogółu i wzajemnych relacji - ja Ci powiem, że ogół nie jest wcale udobruchany (jeśli niszczysz siebie, niszczysz też swoją rodzinę, tę najbliższą – męża i dzieci), a Wasze stosunki ani trochę nie są wzajemne. Skoro rodzice nie dbają o wzajemność (odrzucając Twoje zainteresowanie i próby okazywania im, że są ważni w Twoim życiu), nie pozostaje Ci nic innego, jak odwzajemnić ich zachowanie. Gdy mama zarzuci Ci, że wychowała potwora – z żalem się z nią zgódź. Dodaj, że Ci przykro, że tak się stało, ale nic na to nie poradzisz, wychowała, jak umiała, i bardzo to jako ten potwór doceniasz.
Jeśli mamę złapie przy okazji „klucha” i serce, trudno, prawdopodobnie to atak histerii, na to się raczej nie umiera (chyba że coś się bardzo chce zademonstrować, a wręcz pragnie się tego nad życie). Generalnie, zgadzając się z nimi we wszystkich tych kwestiach i wyrażając ubolewanie nad swoją fatalną, złą naturą – możesz osiągnąć efekt zupełnie odmienny, niż w tej chwili Ci się wydaje. Sarkazm kosztuje mnóstwo wysiłku, jeszcze więcej wysiłku będzie Cię kosztowało, by nie dać się wciągnąć w kłótnię, bo rodzice będą – powtórzę, byś pamiętała – ranili na oślep. Pamiętaj, że to tylko chwilowe emocje, że są prawdopodobnie nieszczęśliwymi ludźmi i że muszą się bronić przed uświadomieniem sobie własnych błędów i wad, to naturalne.
Musisz zawalczyć o siebie, tak by móc być oparciem dla swoich dzieci. Wydorośleć i wyzwolić się z tej toksycznej uwięzi, wyzwolić z niej też Twoich rodziców. Jeśli mama zarzuci Ci, że łożyła na Twoje wychowanie i wykazujesz niewdzięczność, poproś, by podliczyła wydatki i postarasz się je zwrócić, bo tylko w ten sposób pewnie jesteś w stanie ją usatysfakcjonować. Podkreśl, że dotąd robiłaś wszystko, żeby im okazać szacunek, ale nie zostało to dostrzeżone, więc po prostu chcesz się rozliczyć i zyskać spokój ducha. Jakiejkolwiek pomocy finansowej konsekwentnie już nie przyjmuj. Otumaniaj się walerianą i mów te wszystkie rzeczy, na które nigdy byś się nie zdobyła – po to, by wrzód nareszcie pękł i żeby można było zacząć leczenie. Nie pozwól się więcej ranić, jeśli mama zacznie to robić, poproś, by zadzwoniła, gdy jej przejdą emocje, przeproś i wyłącz telefon.
Mama (a może obydwoje rodzice) umrze pewnie przy okazji z piętnaście razy (zgadnij, kto ją do grobu wpędzi) i trafi do szpitala na wszystkie możliwe i niemożliwe poważne choroby (zgadnij, z czyjej winy), zanim zrozumie, że ta droga wiedzie już donikąd, że teraz potrzeba dużo dobrej woli i mocnej chęci utrzymania z Tobą kontaktu, żeby przetrwał. Daj im szansę zawalczyć o to i pokazać, że im też na Tobie zależy. Jeśli nie będą chcieli – zdrowiej dla wszystkich będzie znacznie ochłodzić kontakt. Naucz się mówić „Mamo, szantażujesz mnie teraz, grasz na moich emocjach, nie pozwalam na to, zadzwoń, kiedy naprawdę będziesz chciała porozmawiać”. Nawet jeśli się zapieką najpierw w złości na Ciebie (tyle lat tak świetnie szło i jak ona śmie psuć nam tę zabawę!) – później będą musieli się zastanowić co dalej. Czasem trzeba paru chłodnych lat, żeby się miało szansę cokolwiek naprawić. Aha, i nie oczekuj cudów. Jeśli przestaną Cię szarpać za serce, to już niezły wynik.
Pamiętaj, na nic nie musisz zasługiwać. Miłość należy się dziecku z definicji. Jak ją rodzice realizują, to już inna – i czasem bardzo smutna bajka.
Powodzenia w budowaniu bezpiecznego ogrodzenia wokół Twoich emocji. Uda się, bo tego wymaga Twoja rodzina i Twoje macierzyństwo.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze