Gniazdo puste inaczej
CEGŁA • dawno temuNie jestem złą córką, nie puszczam się, nie palę, nie lubię pić. Czemu rodzice odrzucili mnie, nie chcą mieszkać ze mną, pomóc mi w wyborze dalszej drogi? Czuję się zostawiona samej sobie, samotna i nikomu niepotrzebna. Chyba wolałabym mieszkać sama w kawalerce, zarabiać na siebie, studiować zaocznie i nie brać od nich pieniędzy...
Kochana Cegło!
Jestem trudną młodzieżą – tak orzekli moi rodzice. I powiedzieli, że już nie dają ze mną rady, pojechali sobie na wieś prowadzić gospodarstwo agroturystyczne, a mnie „oddali” babci, żebym przypadkiem nie zawaliła studiów. To było dawno temu, dziś mam już 20 lat i podobno prawo decydowania, ale brak siły.
Rodziców zawiodłam w taki oto sposób, że jako 17-latka miałam chłopaka, chodziłam bez ich wiedzy do ginekologa, a oni domyślali się nie wiadomo czego. Zmusili mnie do przebadania się, że nie jestem w ciąży, doprowadzili do naszego zerwania. Marek walczył o mnie przez kilka miesięcy, potem poległ. Nie mam mu tego za złe, rodzice wylewali na niego prysznicem zimną wodę z pierwszego piętra z łazienki i robili inne fajne numery.
Niesamowita troska o moją naukę przejawiała się między innymi w tym, że zabrali mnie na wieś i kazali pilnować złośliwych kóz, sprzątać oborę, a mnie od samego zapachu zbierało się na wymioty. Takie były zalety świeżego powietrza w moim przypadku.
Ostatecznie zrozumieli, że się nie nadaję, i wróciłam do miasta mieszkać z babcią, która miała dopilnować moich studiów i porządnego prowadzenia się. Co wydaje mi się śmieszne – o ile bardzo kocham babcię, jest to laska niecałe 60 lat z figurą lepszą od mojej, szczera alkoholiczka i seksoholiczka zalogowana na wszystkich możliwych stronach randkowych, przesiadująca po knajpach i maniaczka ekstra ciuchów, naprawdę super kobieta, nie narzekam z nią na nudy, ale anioł stróż lepiący pierożki to to nie jest, jak zapewne liczą rodzice – lub udają! Ostatnio właśnie podejrzewam ich, że wybrali opcję wygodną dla nich, święty spokój, córka z bańki.
W czym problem, możesz mnie spytać, skoro babcia taka fajna. Mieszkamy w ekstra chacie, jak na 2 osoby, babcia pracuje na pół etatu, rodzice dosyłają kasę. Mam dla siebie cały parter 2 pokoje, mogę robić imprezy, na które dodatkowo i chętnie wpieprza mi się babcia, jak nie ma lepszych zajęć, i na niby podrywa młodziaków, jest w tym naprawdę dobra. A do tego gotuje, podaje, robi wokół siebie mnóstwo szumu i to się ludziom podoba.
Kłopot jest nazajutrz. Trzeba sprzątnąć, ogarnąć się, wrócić do życia. Jeszcze potem z dobrą miną iść na zajęcia. Babcia odsypia u siebie na górze popijawę, ja czuję się samotna i nikomu niepotrzebna, tyle że mam dobry lokal i pewnie dlatego mnóstwo znajomych, ale nikogo naprawdę bliskiego. Może i czasem spodobam się komuś z wzajemnością, ale babcia chyba dostała wytyczne od rodziców i uwija się jak cerber, żebym się z nikim nie zbliżyła.
Zastanawiałam się nad sobą. Nie jestem złą córką, nie puszczam się, nie palę, nie lubię pić. Nie oceniam babci – mi po prostu alkohol nie smakuje. Czemu rodzice odrzucili mnie, nie chcą mieszkać ze mną, pomóc mi w wyborze dalszej drogi? Czuję się zostawiona samej sobie. Chyba wolałabym mieszkać sama w kawalerce, zarabiać na siebie, studiować zaocznie, nie brać od nich pieniędzy. Udowodnić, że skoro mnie nie potrzebują, to sobie poradzę. To by było takie prawdziwe, nie udawane, z dosyłaniem kasy na odczepnego.
Niedawno rozmawiałam potajemnie z Markiem przez telefon, minęło kilka lat. Wyjechał za granicę, pracuje, ma dziewczynę. Chce zarobić na studia, mieć rodzinę. Zazdroszczę mu. On się dziwi, czemu ja nie postąpię tak samo. Mówi, że jestem wolna, wszyscy ludzie są wolni. Nie wiem, co o tym myśleć. W jego ustach to brzmi tak prosto, a przecież proste nie jest.
Kalina
***
Kochana Kalinko!
Wiem, że Ci to nie w smak, ale zanim cokolwiek zrobisz, musisz skonfrontować się z rodzicami, twarzą w twarz. Nie dlatego, że Cię finansują i z tej przyczyny mogą rzekomo decydować o Twoim losie, a Ty jesteś im coś winna z tego tytułu. Raczej dlatego, że to Ty tego potrzebujesz – szczerej rozstrzygającej rozmowy. Kochasz ich i nie rozumiesz, czemu oni kochają Cię inaczej, niż byś chciała. Najwyższa pora to sobie wyjaśnić.
Jestem oczywiście zdziwiona, że rodzice – sądząc z Twojego opisu nowocześni ludzie — podejmowali tak kardynalne decyzje w twojej sprawie samowolnie i beztrosko, czyli bez wsparcia psychologa… Z drugiej strony, spróbujmy znaleźć w tym coś pozytywnego: może cała Wasza rodzina, z babcią na czele, nosi w sobie gen pewnej niedojrzałości?:). To naturalnie nie usprawiedliwia krzywd, jakich doznałaś, ale… skoro nic innego chwilowo nie pozostaje, spróbuj dorosnąć jako pierwsza. Spróbuj zrozumieć i wybaczyć, zanim – co nieuchronne – pójdziesz własną drogą. Wiem, że to bardzo trudne zadanie, czy jednak masz lepsze wyjście?
Jesteś bardzo młodą osobą i jak sądzę, nie wszystkie Twoje marzenia czy plany są skrystalizowane. Może nawet żadne? To ważne, bo zanim wezwiesz rodziców na dywanik, najpierw powinnaś zdecydować, czego od nich oczekujesz. Aby wrócili i należycie zaopiekowali się Tobą? Aby dali Ci wolną rękę, bo już wiesz, czego chcesz? Od tego przecież zależy przebieg Waszej rozmowy. Od tego Twojego „chyba wolałabym”. No i od ich dobrej woli w kwestii ostudzenia odruchów histerycznych.
Wiesz, jestem w trudnej sytuacji, bo wydaje mi się, że fachowa konsultacja przydałaby się bardziej rodzicom niż Tobie, ale skłonienie ich do tego jest poza moim zasięgiem… Zresztą, dla niektórych ludzi jest już za późno, niech już pozostaną sobą – pod warunkiem, że są samowystarczalni i nie sprawiają bólu innym. Pytanie, czy zdołasz im to uświadomić, żyć dalej bez poczucia krzywdy.
Wyobraź sobie na chwilę, że to oni są dziećmi i musisz zdecydować za nich… Jesteś dorosła, masz prawo powiedzieć, że dziękujesz za taką formę współpracy: kontrolowanie, wątpliwy zdalny nadzór, umywanie rąk od rzeczywistych problemów. A kilka ich niestety masz – lęki, nieuzasadnione kompleksy, osamotnienie. Jeśli rodzice chcą w Ciebie nadal inwestować, podpowiedz im, jaki rodzaj inwestycji jest Ci potrzebny. Jeśli nie chcą – być może trzeba będzie wziąć los we własne ręce.
Nie wyglądasz mi na osobę interesowną i uzależnioną od rodzinnych dotacji. Raczej spragnioną swobody nieco innej, niż ta, którą masz obecnie. Uwierz we własne siły, pomyśl, czego chcesz, i wreszcie wierzgnij!
Do dzieła!
A przy okazji – pozdrowienia dla nieświadomej niczego babci:).
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze