Kawa przez słomkę
JUSTYNA • dawno temuTak jak stojak na napoje jest standardowym wyposażeniem, tak - mam często wrażenie - migacze, lusterka boczne i światła drogowe to dla wielu Amerykanów zbędny luksus. Światła bowiem włączane są wyłącznie w warunkach, kiedy nie widać już zupełnie nic, migacze używane od wielkiego dzwonu (lub wielkiego zakrętu), a w lusterka boczne spogląda się jedynie w celu poprawienia fryzury.
Jak szybko wykończyć Amerykanina? To proste — wystarczy zabrać mu samochód. Jego egzystencja zostanie natychmiast poważnie zagrożona.Ze względu na duże odległości, przemieszczanie się na czterech kołach jest najczęściej niezbędne. Osobiście jeżdżę dużo i głównie po przedmieściach, dlatego mam okazję codziennych obserwacji Amerykanów za kółkiem.
Tutejsi kierowcy to specyficzny gatunek: mimo że uprawnienie do prowadzenia pojazdu otrzymują w młodym wieku, paradoksalnie z upływem lat ich umiejętności nie rosną.
Drogowa zasada "ograniczonego zaufania" w Polsce, w Stanach powinna być zastąpiona zasadą "nieufności". Nie jest wcale rzadkością, że za kierownica zasiadają nastolatki oszołomione prędkością, jaką można wycisnąć z auta tatusia, lub, dla odmiany, wiekowi staruszkowie, niedowidzący i z cygarem w zębach. O wypadek nietrudno: stłuczki, poważniejsze zderzenia lub karambole maja tu chyba miejsce częściej niż w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi, a na pewno częściej niż w Polsce.
Wlokąc się każdego dnia w porannych korkach, czasem z nudów zapuszczam oko do otaczających mnie samochodów; pokusiłam się nawet o klasyfikację kierowców, których widuje.
Na porządku dziennym są konsumenci: na kierownicy, siedzeniu, lub na kolanach mają porozkładane pudelka ze śniadaniem, serwetki… Z niezwykłą zręcznością wcinają posiłek, z gracją kierując łokciem lub kolanem.
Kolejna odmiana kierowców to kawosze. Kubek z poranną kawą (zresztą również i z przedpołudniową, południowa, popołudniową itd.) dzierży dumnie większość kierowców; stojak do napojów wydaje się równie niezbędnym wyposażeniem samochodów co pasy bezpieczeństwa.
Wielu amerykańskich kierowców to czytelnicy, którzy z ogromną płachtą gazety na kierownicy, jadą sobie wolniutko przez zapchane ulice, od czasu do czasu kontrolując odległość do auta jadącego przed nimi.
Szczególnie w godzinach porannych z samochodów korzystają kobiety-szykowne,-ale-nie–mające-na-nic-czasu: w ruch idą wszystkie lusterka, śmigają szczotki do włosów, tusze i pomadki. Kobiety beztrosko prowadzące auta w niezwykle twarzowych wałkach we włosach już mi spowszedniały i nie wzbudzają we mnie tyle wesołości, co na początku.
Nie można pominąć również showmenów. Śpiewając w bezpiecznym wnętrzu swoich samochodów, nie przejmując się tym, jak komicznie wygląda to z zewnątrz. Szczególnie zabawnie jest, kiedy śpiewak zapomina o otwartym oknie i daje przedstawienie na żywo. Niektórzy też tańczą — i niekoniecznie mam na myśli nieznaczne podrygiwanie do taktu, ale głębokie wczuwanie się w piosenkę przez mimikę twarzy, gestykulację rak i potrząsanie głową.
Na czym można złapać mnie? Na pewno dzierżę kawę. Obowiązkowo ze słomką. Tu, w Stanach, zaczęłam ją pić litrami. No i czasem śpiewam. Ale nie tańczę. Jeszcze nie… Nie czytam prasy prowadząc, ale zdarzyło mi się rozłożyć zwój mapy i studiować ją jakiś czas w drodze do nieznanego miejsca.
Korki uliczne są nie do uniknięcia. Z nasileniem zależnym od pory dnia potrafią nieźle pomieszać plany. Kilka dni temu wybierałam się na randkę. Zaznaczę, że randkę z kategorii istotnych, więc przygotowania zajęły mi parę minut dłużej, niż miałam na to wolnego czasu. Wpadłam do samochodu, mamrocząc pod nosem prośby do wszystkich bóstw drogowych o brak korków. Przemykałam gładko, aż do ostatniego skrzyżowania. Widząc całą sytuacje, już z daleka wiedziałam, że będę spóźniona.
Do wjazdu na stację benzynową podjechał minivan i odmówił posłuszeństwa kilka metrów przed dystrybutorem paliwa, skutecznie blokując cały podjazd. W ślad za autem skręciła również na stację potężna cysterna, która, bez możliwości minięcia minivana, stanęła w poprzek ulicy, zupełnie zagradzając drogę samochodom na trzech pasach. Światła zmieniły się i kierowcy ruszyli. Pasy po mojej stronie drogi były wolne, lecz Ci, których zablokowała cysterna, z postanowili ominąć ją zjeżdżając na przeciwległą stronę drogi. Zjechałam nieco na trawnik, skąd obserwowałam dantejskie sceny rozgrywające się przez kilka kolejnych minut. Tymczasem z pechowego minivana wysiadło rozgorączkowane małżeństwo. Po chwili machania rękoma i łapania się za głowę on wsiadł za kierownice, a kobieta mężnie zabrała się za pchanie auta… Wyglądało to tak groteskowo, że uśmiałam się do łez.
Niejednokrotnie byłam świadkiem, jak dwa autka bez włączonych świateł późnym wieczorem z rozkosznym zgrzytem blach i piskiem ścieranych kół splatały się ze sobą w czułym uścisku, po tym jak jeden z kierowców, nie spoglądając w lusterko i nie używając kierunkowskazu, postanowił zmienić pas.
Nie mogę powiedzieć, aby prowadzenie samochodu było w Stanach monotonnym zajęciem. Z pewnością wymaga refleksu i przytomności umysłu. Trzeba uważać nie tylko za siebie, ale i za wszystkich innych na drodze.Mimo wszystko… uwielbiam prowadzić!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze