„Kung Fu Panda 2”, Jennifer Yuh
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuZaserwowano znacznie więcej humoru. Animatorzy obdarzyli pandę całym wachlarzem mimicznych zagrań podpatrzonych u prawdziwych (nie tylko zwierzęcych) maluchów. W efekcie Po jest tu słodziakiem roku. Walące się buddyjskie świątynie, płonące miasta, podniebni akrobaci, ścigające ich magiczne pociski to wzmocniony efektami 3D kolorowy kalejdoskop. Wyśmienicie mogą bawić się także dorośli.
O złotej erze amerykańskiej animacji napisano już całe tomy. Nigdy nie kryłem, że jestem fanem tego nurtu. Nieograniczone możliwości w przelewaniu na ekran najwymyślniejszych nawet fantazji, wciąż wzrastające budżety (oryginalną wersję drugiej Pandy dubbingowali m.in. Gary Oldman, Angelina Jolie, Dustin Hoffman, Lucy Liu, Jean-Claude Van Damme i Jackie Chan), widowiskowość niemożliwa do osiągnięcia w tradycyjnym, aktorskim kinie, humor skierowany głównie do dorosłych widzów, coraz większa odwaga w sięganiu po zgoła nie dziecięce tematy (śmierć, przemijanie i samotność grają ostatnio pierwsze skrzypce w produkcjach studia Pixar): to wszystko skradło serca milionom fanów „nowych kreskówek” na całym świecie. Wydaje się, że jedynym co może wstrzymać rozwój animacji, jest brak świeżych pomysłów. Stąd z coraz większym niepokojem patrzę na całą serię sequeli. Mieliśmy już Toy Story 3, mamy Kung Fu Pandę 2, niebawem czekają nas m.in. Auta 2 i Potwory i spółka 2. Czyżby twórcom zgromadzonym wokół Pixar i DreamWorks zaczynało brakować pomysłów?
Może i tak. Ale efekty póki co mają wyśmienite. Trzecie Toy Story było najsmutniejszą i najbardziej refleksyjną częścią całego cyklu. Nowa Panda przeciwnie: tu postawiono na rozrywkę. Względem jedynki zaserwowano znacznie więcej humoru. Już główny czarny charakter nie jest demonem z piekła rodem, ale zakompleksionym, pełnym dziwacznych fobii pawiem. By go pokonać, doskonale wszystkim znana panda Po będzie musiała poznać tajemnice swojego dzieciństwa. To rozsądny kierunek: w jedynce mogło dziwić, czemu gigantyczny miś jest synem filigranowej kaczki, czemu bezmyślnemu obżartuchowi przeznaczono rolę zapowiadanego przez proroków Smoczego Wojownika itd. Teraz twórcy wyjaśniają, kim naprawdę jest Po, ale też nie oszukujmy się: nie idzie tu tylko o sensowność całej opowieści. Głównym powodem wydaje się być chęć oczarowania widzów nieodpartym urokiem maleńkiego misia, i faktycznie: każda retrospekcja z udziałem raczkującego Po kończy się albo salwą śmiechu, albo uśmiechem świadczącym o autentycznym rozczuleniu oglądających. Czuć, że animatorzy odrobili lekcję i obdarzyli pandę całym wachlarzem mimicznych zagrań podpatrzonych u prawdziwych (i to nie tylko zwierzęcych) maluchów. W efekcie Po jest tu przysłowiowym słodziakiem roku, ale i na tym nie koniec. Za sukces jedynki w dużej mierze odpowiadała legendarna (i niepospolicie charyzmatyczna) piątka mistrzów kung fu (tygrysica, żuraw, modliszka, żmija i małpa). Tam mistrzowie grali epizody, tutaj są już dla naszego Po kolegami z pracy. Każdego z nich wyposażono w wyrazisty charakter i właściwą tylko sobie vis comica. I taka właśnie jest cała szóstka wojowników: autentycznie przezabawna.
Dalej twórcy postawili na dynamikę. Walące się buddyjskie świątynie, płonące miasta, podniebni akrobaci, ścigające ich magiczne (i artyleryjskie też) pociski… Kung Fu Panda 2 to wzmocniony efektami 3D kolorowy kalejdoskop, na jaki pozwolić może sobie dziś jedynie animacja. Śmiech miesza się tu z zawrotem głowy, a na deser pozostaje odrobina, uproszczonych na potrzeby dziecięcego widza, dalekowschodnich mądrości. I tyle. Bo oczywiście można (wzorem większości moich kolegów po piórze) narzekać na wtórność Pandy, na ponowne rozegranie tych samych pomysłów, na brak głębszej refleksji czy chęci przełamywania barier gatunku. Ale Kung Fu Panda od początku dystansowała się od anarchistycznego ducha takich produkcji jak Wall-E, Megamocny, Ratatuj czy Odlot. Z założenia była bliżej dziecięcych potrzeb i taką pozostała. Ale zaręczam, że wyśmienicie mogą bawić się na niej także i dorośli. Doświadczyłem tego na własnej skórze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze