„Historia Nie-skończona”, Mariusz Byliński
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuTo kilka książek w jednej: powieść ezoteryczna, obyczajowa i powiastka filozoficzna. Oryginalna, ciekawie napisana historia z filozoficznym zacięciem, przenosząca nas w nieco dziwny, surrealistyczny świat wyobraźni głównego bohatera – narratora powieści. Każda napotkana osoba, każda przeżyta sytuacja to dla niego kolejne doświadczenie na drodze do odkrycia tego, co w życiu najważniejsze. Rzecz, do której warto sięgnąć, chociażby po to, by przekonać się, czy nadal jesteśmy w stanie zachwycić się światem.
Przemyślenia filozoficzne w literaturze współczesnej nie pojawiają się zbyt często. Bo czasy, jak twierdzą niektórzy, nie są dziś filozoficzne. Nasza codzienność upływa pod znakiem konsumpcjonizmu i materializmu, a takie pojęcia, chociaż odnoszą się do specyficznej filozofii życia, dalekie są od humanistycznego namysłu nad kondycją człowieka, jego duchowością, pochodzeniem i przeznaczeniem. Dlatego lektura książki Mariusza Bylińskiego sprawia nam przyjemną niespodziankę, bowiem Historia Nie-skończona to oryginalna, ciekawie napisana historia z filozoficznym zacięciem, przenosząca nas w nieco dziwny, surrealistyczny świat wyobraźni głównego bohatera – narratora powieści. Powieść rozpoczyna się od sceny, w której dowiadujemy się, że nasz bohater chce zostać włóczęgą. Ale nie zwyczajnym wagabundą, myślącym wyłącznie o ciepłym noclegu i butelce wódki. Mówimy tu raczej o słynnym flâneurze, o którym Charles Baudelaire pisał: Posiąść tłum — oto jego namiętność i powołanie. Wielka rozkosz dla prawdziwego flâneura i rozmiłowanego obserwatora: zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu, w tym, co umyka, co jest nieskończone.
Bo o nieskończoność naszemu flâneurowi chodzi, o witkacowską metafizyczną dziwność istnienia. A nie znajdziemy jej na pewno troszcząc się o codzienne sprawy: pracę, dach nad głową i zakupy. Wprost przeciwnie: pewne rutynowe nawyki trzeba zdecydowanie porzucić (nie rezygnując jednak ze wszystkich przyzwyczajeń): […] nie zapuściłem kłębiastej brody, ubieram się starannie i nie zaniedbuję obowiązków higienicznych, nie użalam się nad sobą w celu wyłudzenia jałmużny, a nawet […] nie odurzam się niczym poza świeżym powietrzem. To wszystko sprawia, że przypominam zwykłego spacerowicza, który przysiadł sobie na ławeczce, aby skrupulatnie zanotować w notesie, dajmy na to, wysokość raty za samochód. Dla naszego bohatera zostanie włóczęgą infantylnym to okazja do podróży w głąb siebie, do dokładnego rozejrzenia się po świecie oraz do powrotu do dzieciństwa. Przychodzi na myśl słynna powieść Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu. Dla francuskiego pisarza ciastko magdalenka stało się pretekstem do podróży w lata dzieciństwa i młodości. Dla bohatera książki Bylińskiego są to słowa i opowieści – przeczytane, usłyszane, podsłuchane. Autor snuje więc rozważania o Moby Dicku, zastanawiając się nad brzmieniem i znaczeniem poszczególnych słów tytułu (co staje się źródłem komicznych sytuacji). Wraca wspomnieniami do historii opowiedzianych przez stryja oraz do sytuacji, które zdarzyły mu się, kiedy robił zakupy, leżał chory w łóżku itp. Ale nieskończoności poszukiwał nasz bohater także w trakcie swoich podróży po Grecji, kiedy miał okazję spotkać ludzi przypominających słynnego Greka Zorbę. Każda napotkana osoba, każda przeżyta sytuacja to kolejne doświadczenie na drodze do nieskończoności, do odkrycia tego, co w życiu najważniejsze. Powinno się nas zamknąć na dożywotnią kwarantannę - mówi narrator. — Oddzielić. Izolować. Świat bez nas byłby lepszy. Ile to jest na nim stworzeń, które nie mają żadnych potrzeb, poza tą jedną: pożyć sobie. Ale nie, nam to nie wystarcza. Życie dla życia – cóż za trywialność. Nie dajmy na to zgody. Życie musi mieć swój cel, najlepiej opisany w dwudziestu pięciu tomach […]. Przypomina się w tym miejscu buddyjska wskazówka, zgodnie z którą nie powinniśmy szukać drogi do szczęścia, tylko tak zbudować swoje życie, by samo szczęście było dla nas drogą.
Historia Nie-skończona to kilka książek w jednej: powieść ezoteryczna, obyczajowa i powiastka filozoficzna. Czyta się ją z zainteresowaniem, chociaż niektóre fragmenty można by lekko doszlifować, skracając niepotrzebne opisy i dialogi oraz wprowadzając drobne zmiany w konstrukcji. Niemniej jednak opowieść Mariusza Bylińskiego to rzecz, do której warto sięgnąć, chociażby po to, by przekonać się, czy nadal jesteśmy w stanie zachwycić się światem, tak jak robią to buddyjscy mnisi albo… mistyczni wędrowcy mieszkający gdzieś obok nas.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze