„Nasza klasa i co dalej”, Ewa Lenarczyk
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuLiterackie odzwierciedlenie fenomenu społecznego, który miał miejsce kilka lat temu: ludzie, którzy nie widzieli się od lat, np. od czasów ukończenia podstawówki, mogli znów się spotkać, jeśli nie w „realu” to w wirtualnym świecie. Lenarczyk przedstawiła literacki zapis tamtych wydarzeń. Wyszła z tego całkiem przekonująca opowieść o obyczajowych perypetiach współczesnych Polaków. Czy bohaterowie zerwą krepujące ich małżeńskie więzy, a może zwycięży w nich strach, obawa przed nowością?
Chociaż dziś palma pierwszeństwa wśród portali społecznościowych należy się słynnej „książce z twarzami”, adres naszaklasa.pl wciąż jest popularny wśród internautów (mimo że przeszedł znaczny lifting). I to on stał się głównym bohaterem powieści Ewy Lenarczyk Nasza klasa i co dalej. Książka ta to literackie odzwierciedlenie niezwykłego fenomenu społecznego, który miał miejsce kilka lat temu: ludzie, którzy nie widzieli się od lat, np. od czasów ukończenia podstawówki lub szkoły średniej, mogli znów się spotkać, jeśli nie w „realu” to w wirtualnym świecie. Niektórzy, co bardziej pruderyjni użytkownicy Internetu, przestrzegali przed falą romansów i rozwodów. Jak było naprawdę, to wiedzą socjolodzy. Ewa Lenarczyk przedstawiła literacki zapis tamtych wydarzeń. Wyszła z tego całkiem przekonująca opowieść o obyczajowych perypetiach współczesnych Polaków.
W książce pojawia się mnóstwo postaci: imiona i nazwiska nie są ważne. Każde z nich żyje w bardziej lub mniej trwałym związku. W ich relacjach z małżonkami wszystko pozornie wydaje się być w porządku. Ale bliższe obserwacja pokazuje pęknięcia w relacjach, za które odpowiedzialne są i kobiety, i mężczyźni. Wina jest po obu stronach. Brak cierpliwości, zrzucanie obowiązków na partnera, lenistwo lub wygórowane ambicje – oto powody, dla których coś złego dzieje się w ich relacjach. Portal Nasza klasa staje się katalizatorem tych problemów. Dzięki niemu bohaterowie nawiązują kontakt ze swoimi szkolno – studenckimi miłościami. Chociaż wszyscy fizycznie się zmienili, wciąż zachowują w sobie gorące uczucia do dawnych sympatii. Dla większości z nich spotkanie po latach staje się pretekstem do zerwania toksycznych, niszczących relacji z dotychczasowym partnerem. Bohaterowie ze stłamszonych, pozbawionych optymizmu ludzi zmieniają się w nastolatków, dla których randka, pocałunek, rozmowa nabierają niezwykłej, dawno zapomnianej pikanterii. Fabuła książki zbudowana została w taki sposób, że losy niektórych postaci zaczynają się ze sobą splatać, za sprawą przypadku albo niezwykłego zrządzenia losu. Czy bohaterowie Naszej klasy… zerwą krepujące ich małżeńskie więzy, a może zwycięży w nich kompromis, strach, obawa przed nowością?
Autorce powieści udało się w ciekawy sposób przedstawić problemy typowego, współczesnego małżeństwa, w którym niestety rzadko jest miejsce na rozrywkę, pasję, namiętność, bo wszystko, co wiąże się z przyjemnościami, relaksem, odpoczynkiem, zdominowane zostało przez pracę i obowiązki. Najczęściej jest tak, że to na kobiety spada konieczności opieki nad dziećmi, mężem i gospodarstwem domowym (chociaż jeden z bohaterów książki jest terroryzowany przez swoją żonę). Lenarczyk nie stara się tu nikogo usprawiedliwiać, szukając przyczyn zdrady. Zwyczajnie w świecie przedstawia proste sytuacje, które składają się na życie jej bohaterów. Czytelnik sam musi wyciągnąć z nich wnioski.
Jest jeszcze jeden, humorystyczny aspekt książki. Autorka przedstawia bowiem, w bardzo pogodny sposób, internetowe zmagania ludzi, którzy z racji swojego wieku nie potrafią (tak jak dzisiejsza młodzież) obsługiwać komputerów i serfować po Internecie. W tych historiach nie znajdziemy za grosz złośliwości. Wprost przeciwnie: Lenarczyk pokazuje, w jaki sposób otwartość na świat, chęć doświadczenia nowych emocji zmienia ludzi na plus, daje im nową energię, radość z życia. Oto jak jedna z głównych bohaterek reaguje na portal Nasza klasa: Grażyna niezbyt chętnie podchodziła do nowego zadania, do czasu aż córka otworzyła zdjęcia z jej klasy maturalnej. Oj, wtedy aż zaniemówiła. Na samej górze sporej listy uczniów otworzyło się zdjęcie jej chłopaka, który przyszedł do nich w ostatniej klasie. — Bartkowski – zapiała z zachwytu, aż Kasia na nią spojrzała ze zdziwieniem, bo na zdjęciu nie było widać okazałego mężczyzny. Lekko łysawy, starszy pan, z pozostałościami po czarnych lokach, ze smutnym uśmiechem. W naszą bohaterkę wstępuje nowa energia, kiedy wnika w magię wirtualnego świata. To dowód na to, że polscy politycy, samorządowcy oraz „zwyczajni” obywatele powinny wspierać akcje, skierowane przeciwko cyfrowemu wykluczeniu. Bo dostęp do informacji i rozrywki powinni mieć wszyscy, bez względu na wiek i poziom zamożności. Może Internet odmieni komuś życie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze