„Strategia antylop”, Jean Hatzfeld
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuWciągająca książka o Afryce. Poświęcona tragicznym wydarzeniom z 1994 roku w Rwandzie, gdzie doszło do mordów na tle etnicznym. Zginęło wtedy ponad 800 tysięcy Tutsich, zamordowanych przez Hutu. Autor książki, dziennikarz, który był korespondentem wojennym, opisuje życie codzienne w Rwandzie tuż po zakończeniu wojny domowej. Interesuje go sytuacja, w której doszło do spotkania ofiar i katów, wypuszczonych z więzień.
To kolejna, wciągająca książka o Afryce, opublikowana nakładem Wydawnictwa Czarne. Poświęcona jest tragicznym wydarzeniom, które miały miejsce w 1994 roku w Rwandzie, gdzie doszło do mordów na tle etnicznym. Zginęło wtedy ponad 800 tysięcy Tutsich, zamordowanych przez Hutu (według innych szacunków liczba ofiar dochodzi nawet do miliona). Autor książki, Jean Hatzfeld, dziennikarz, który był korespondentem wojennym podczas konfliktu w byłej Jugosławii i w krajach Bliskiego Wschodu, opisuje życie codzienne w Rwandzie tuż po zakończeniu wojny domowej. Interesuje go sytuacja, w której doszło do spotkania ofiar i katów, wypuszczonych z więzień na skutek decyzji rwandyjskiego rządu. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia we wschodniej Bośni. Właśnie tam, w lipcu 1995 roku, miała miejsce masakra w Srebrenicy. Zginęło wtedy około 8 tysięcy bośniackich muzułmanów. Po zakończeniu wojny ci, którzy stracili swoich najbliższych, musieli stawać twarzą w twarz z mordercami (pisze o tym Wojciech Tochman w książce Jakbyś kamień jadła).
Wstrząsająca jest wypowiedź jednej z bohaterek Strategii antylop. […] Afrykanie to najmilsi ludzie na świecie. Ale za bardzo sobie wszystkiego zazdroszczą – mówi Médiatrice. — To nie biali rozniecili rzezie, żaden biały nie podniósł maczety w Nyamacie i nie zmusił do tego ani jednego Hutu. To zazdrość i strach przed biedą. Życzliwość i złość to wrodzone cechy Afrykanów. Kiedy świętujemy, wszyscy sąsiedzi są mile widziani, wystarczy drobna sprzeczka i ci sami ludzie palą domy i wyciągają maczety. Stają się chciwi, źli, odrzucają własną cywilizację, liczy się tylko ich pochodzenie, dlatego wyrzuca się ich poza nawias współczesnego świata. Bądźmy szczerzy: nie tylko Afrykanie mają problem z nienawiścią. Pod tym cytatem mogliby się podpisać reprezentanci każdego kontynentu.
Autor zastanawia się czy rzeź Tutsich, dokonana przez Hutu, to efekt chwilowego zaślepienia, nagłego wybuchu nienawiści, a może dokładnie zaplanowane, precyzyjne działanie? Jaki mechanizm psychologiczny, socjologiczny, historyczny zadziałał, doprowadzając do tego, że ludzie, którzy mieszkali obok siebie, mordowali się z niespotykanym okrucieństwem? Analogia do Holocaustu jest tu oczywista. Mówią o niej przede wszystkim intelektualiści z plemienia Tutsi, którzy chcieli w jakikolwiek sposób wytłumaczyć to, co ich spotkało. Hatzfeld rozmawia z przywódcą Interahamwe, bojówki Hutu, współodpowiedzialnej za rzezie w Rwandzie. Przywołuje także wspomnienia tych, którzy z maczetą w rękach polowali na swoich sąsiadów. W rozmowach tych raz po raz pojawiają się nawiązania do wydarzeń, które miały miejsce tuż przed czystkami etnicznymi: narastająca wrogość wobec Tutsich, audycje radiowe, w których nawoływano do morderstw, prześladowania w szkołach. Dzięki temu poznajemy nie tylko losy ofiar, ale i okoliczności społeczno – polityczne, które doprowadziły do wybuchu wojny domowej w Rwandzie.
Strategia antylop Jeana Hatzfelda to rzetelny, obiektywny reportaż. Chociaż autorka wstępu, Olga Stanisławska, odnajduje w nim kilka kwestii wartych skrytykowania (lecz możliwych do usprawiedliwienia), książkę można polecić wszystkim tym, którzy chcą obcować z literaturą dokumentalną najwyższej klasy. Tym bardziej, że Jean Hatzfeld to autor doskonale orientujący się w problematyce rwandyjskiej. Wcześniej opublikował książki Nagość życia i Sezon maczet, poświęcone wydarzeniom sprzed 15 lat.
Reportaż Hatzfelda wpisuje się we wciąż aktualne rozważania o Holocauście. To także ważna wypowiedź w dialogu poświęconym ofiarom i zbrodniarzom: w jaki sposób pomagać tym, którzy ponieśli stratę; jak osądzać sprawców zbrodni, a później nakłaniać ich do dialogu z ofiarami. Wojciech Tochman, pisząc o książce Hatzfelda, stwierdził: Najpierw więc trzeba ranę oczyścić: delikatnie, powoli, bez nowego kaleczenia. Tego doświadczają mieszkańcy Rwandy, maleńkiego afrykańskiego kraju, kilkanaście lat po ludobójstwie. Nie jest to łatwe, bo dalej boli i piecze. Wspierajmy ich w leczeniu ran, jak tylko możemy. Oto jedno z zadań reportera: nie tylko być na miejscu wydarzeń i zdać z nich relacje, ale i pomóc tym, których te wydarzenia bezpośrednio dotyczą; pomóc, a więc pozwolić się otworzyć: wygadać, wypłakać, wykrzyczeć to, co siedzi głęboko i nie pozwala normalne żyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze