"Los utracony" Imre Kertész
TASZQ • dawno temuLos utracony to nagrodzona Literacką Nagrodą Nobla 2002 opowieść Żyda z Budapesztu o życiu, jakie spędził w obozie koncentracyjnym.
"Ja też przeżyłem dany los. To nie był mój los, ale ja go przeżyłem. (…) Kiedy jest los, to nie ma wolności. Jeśli zaś jest wolność, to nie ma losu, to znaczy wówczas my sami jesteśmy losem."
Los utracony to nagrodzona Literacką Nagrodą Nobla 2002 opowieść Żyda z Budapesztu o życiu, jakie spędził w obozie koncentracyjnym. Autor książki jako młodziutki, 15-letni chłopiec był więźniem obozów w Oświęcimiu i Buchenwaldzie. Jego relacja, opublikowana po raz pierwszy w 1975 roku, a więc trzydzieści lat po wojnie, napisana została właśnie z tej perspektywy, piętnastolatka. Narrator przygląda się dziecięcymi oczyma nowej, dziwnej, zaskakującej rzeczywistości. I to, co widzi, ocenia również według swego niewielkiego, chłopięcego doświadczenia. Jego opowieść jest zatem pełna zdziwienia, przedstawia rzeczywistość jakby nie w pełni rozumianą lub pojmowaną na swój sposób. Tam gdzie dorosły człowiek milknie ze zgrozy, tam dziecko otwiera jedynie szeroko oczy, jakby starając się lepiej zrozumieć by, wciąż pełne gotowości, sprostać wymaganiom narzuconym przez życie. Choć wobec piętrzących się zupełnie niezrozumiałych "trudności" także i dziecko straci w końcu ochotę, by mierzyć się ze światem.
Relacja jest pełna chwytającej za gardło prostoty, naiwności. Nie ma tu intelektualnej analizy, moralizatorstwa, jest tylko czyste, jakby organiczne odczuwanie świata. Może dlatego jest ona taka prawdziwa i mądra. Poznajemy obóz tak, jak poznawał go 15-latek jadący do Niemiec do pracy, od początku, bez żadnej zbędnej wiedzy o kominach i komorach gazowych. Stopniowo dowiadujemy się, co przeżywał człowiek poznający po kolei na własnej skórze wszystkie etapy okrutnego losu, jaki zgotowała mu nazistowska ideologia. Kolejne etapy cudzego losu…
Ów naiwny ton oprócz tego, że jest w pełni uzasadnionym biograficznie wyborem autora, ma inną ważną zaletę. Nasuwa pytanie: kto nie byłby naiwny w podobnych okolicznościach, kto nie łudziłby się w tak niewyobrażalnie absurdalnej sytuacji???
Zapytany o to, co było w obozie najgorsze, głód czy bicie, narrator odpowiada niedowierzającemu rozmówcy — nuda. W Losie utraconym znajduje się bardzo piękna metafora życia obozowego jako podróży pociągiem. Pierwsze podniecenie nowością zastępuje powoli etap przystosowywania do nowych warunków, później pociąg zwalnia i nadchodzą pierwsze objawy zmęczenia oraz niepokój, że podróż trwa już zbyt długo, aż w końcu pewnego dnia pociąg zatrzymuje się definitywnie i podróżni tracą nadzieję na to, że pejzaż za oknem kiedyś jeszcze się zmieni, że dojadą do celu. Życie zaczyna nieznośnie się ciągnąć, okrutnie ciążyć. Dobra wola przestaje wystarczać, nikomu nie zależy już na tym, by być d o b r y m w i ę ź n i e m.
Ocena przychodzi później, na wolności, z oddalenia. Dla byłego więźnia okrutna jest świadomość przepaści istniejącej między nim a tymi, którzy nie zaznali hitlerowskich obozów i którzy, mierząc wedle swej miary, jakby zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, co się o b o k nich wydarzyło. Owo bolesne poczucie inności, przytłaczające poczucie wyobcowania w świecie ludzi wolnych.
Ale najgorsza jest bezsensowność, całkowita daremność jego ofiary. Absurd kary, która niczemu nie służy i która nie jest pokutą za żadne grzechy. Po obozie koncentracyjnym życie nie nadaje się już, by dalej je ciągnąć, jednak narrator będzie je kontynuował, bo tylko w ten sposób może przywrócić swojemu życiu sens. To, że przeżył jest jedynym możliwym sensem tej niewoli. Innego sensu nie ma.
Wbrew tytułowi naszej rubryki, Los utracony nie jest "do poczytania". Ta przejmująca książka działa jak gorzki, lecz uzdrawiający, lek. Trzeba ją przeczytać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze