„Singielka. Sama, ale nie samotna”, Patrizia Gucci
MAGDALENA SOŁOWIEJ • dawno temuPraktyczny przewodnik po świecie samotnej kobiety, wystawionej na złośliwe spojrzenia przyjaciół i rodziny; kobiety, która musi stawić czoło przeciwnościom losu i... zdobyć nowego partnera lub znaleźć szczęście w życiu. Autorka zawarła w swojej książce bardzo osobiste refleksje o byciu singielką, dzieląc się z czytelnikami smutnymi, ale i obdarzonymi humorem opowieściami. Zręczna historia, którą dobrze się czyta.
Dziś bycia singlem lub singielką nie trzeba się wstydzić. Stopniowo przyzwyczailiśmy się, że tempo życia nie wszystkim pozwala na nawiązanie głębszych relacji. Poza tym niektórzy uważają, że świat jest zbyt piękny, by wiązać się na stałe z jednym człowiekiem. Jest mnóstwo osób, które świadomie decydują się na życie w pojedynkę, lecz dla większości niestety określenie singiel to rodzaj przekleństwa, które piętnuje osobę niezdolną do stworzenia trwałego związku. Jak się wtedy zachować? Jak ułożyć sobie życie? O tym m.in. pisze Patrizia Gucci w książce Singielka. Sama, ale nie samotna. Jest to praktyczny przewodnik po świecie samotnej kobiety, wystawionej na złośliwe spojrzenia przyjaciół i rodziny; kobiety, która musi stawić czoło przeciwnościom losu i… zdobyć nowego partnera lub znaleźć szczęście w życiu. Autorka zawarła w swojej książce bardzo osobiste refleksje o byciu singielką, dzieląc się z czytelnikami smutnymi, ale i obdarzonymi humorem opowieściami. Wyszła z tego dość zręczna historia, którą dobrze się czyta, chociaż wiele fragmentów wymagałoby korekty. Singielka… to na pewno lektura adresowana do młodych dziewczyn i kobiet, bo dojrzałe osoby poszukują nieco bardziej wyrafinowanych propozycji. Ale książka na pewno znajdzie czytelniczki i czytelników, bo wiele rad może przypaść do gustu również typowym singlom, którzy albo pożegnali się ze swoją partnerką albo nie mogą jej w ogóle znaleźć.
Ciekawie wypadł fragment książki poświęcony odmianom mężczyzn, interesujących się singielkami. Są więc mężczyźni natarczywi, namiętni, przygnębieni, tzw. golce (przekonani, że we dwoje łatwiej oszczędzą. To ta głęboka motywacja skłania ich, by poprosić was o rękę), kalkulatorzy (chcą znać masę szczegółów dotyczących waszego życia, rodziny, konta w banku), mężczyźni opiekuńczy, duże szczenięta, naciągacze oraz wieczni starzy kawalerowie. Gucci opisuje także panów, którzy proponują singielce życie bez ślubu (z takimi łatwo można sobie poradzić). Najważniejsze jest to, by pamiętać, że żyjąc w pojedynkę wcale nie musimy rzucać się w ramiona pierwszego lepszego faceta.
Ciekawy jest też rozdział o dziesięciu stereotypach związanych z singielkami. Gucci wymienia więc singielkę – pracoholiczkę, dla której biuro jest domem. Jest też wonder woman, czyli pani, która chciałaby doprowadzić świat do porządku, oczywiście na własny obraz i podobieństwo (okazuje się, że ciężko jest przetrwać z takim podejściem do rzeczywistości, bo jeśli denerwują nas nierówno poskładane chusteczki do nosa, to coś jest z nami nie tak). Mamy również typ singielki, która panicznie boi się mężczyzn. W tym miejscu Patrizia Gucci proponuje czytelniczkom małą autoanalizę, która stwierdzi jednoznacznie, czy cierpimy na lęk przed mężczyznami. Wyniki mogą okazać się interesujące. Ciekawie wypada również zła królowa: Spotykając się w restauracji z przyjaciółką, wciąż tylko utyskuje na wszystko i wszystkich. Jej biednej towarzyszce nie pozostaje nic innego jak słuchać, ponieważ nie ma możliwości włączyć się w ten słowotok. Powinniśmy przy tym wiedzieć, że przynależność do jakiegokolwiek typu, opisanego przez Gucci, skutecznie eliminuje nas z życia towarzyskiego i uniemożliwia znalezienie ciekawego partnera (jeśli takowego poszukujemy).
Z książki płynie fundamentalne przesłanie: z bycia singielką trzeba czerpać radość, bez względu na to, jak przykre doświadczenia złożyły się na naszą sytuację życiową. Bo zadowolenie z siebie, satysfakcja z własnego wyglądu, pozycji zawodowej i zainteresowań to czytelny sygnał dla otoczenia, że jesteśmy warte tego, by się nami zainteresować.
Propozycje autorki są czasami banalne i tu tkwić może podstawowy zarzut wobec książki. Ale tak to jest z poradami psychologicznymi: wydają nam się oczywiste, ale nie potrafimy wprowadzić ich w życie. Na pewno Singielka. Sama, ale nie samotna nie jest genialnym podręcznikiem, który pozwoli nam przetrwać kryzys życiowy. To lektura trochę z przymrużeniem oka, więc wiele po niej nie oczekujmy. Z drugiej strony, jeśli chcemy spojrzeć na siebie z dystansem, pośmiać się ze swoich wad i znaleźć (może skuteczne) rozwiązanie niektórych problemów, powinniśmy zajrzeć do książki. Bo niektóre fragmenty mają w sobie to „coś”: Wstaję rano. Mój pokój jest naprawdę mój, a porządek lub bałagan, który czyni go tak intymnym, odzwierciedla mój wczorajszy stan ducha. Czasopismo porzucone na dywanie, otwarta książka na narzucie łóżka, filiżanka z herbatą ziołową na nocnym stoliku: szczegóły będące częścią mnie, jak tulipany kupione na targu, które teraz witają moje przebudzenie pomarańczowoczerwonym odcieniem swoich płatków i nadają estetyczny sens oczekującemu mnie dniu. Jeśli tak wygląda życie singielki, to chyba nie jest tak źle. Bo przecież to od nas zależy, czy przejdziemy przez życie z uśmiechem, czy z nosem na kwintę. Patrizia Gucci zdecydowanie poleca tę pierwszą opcję.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze