Postać grana przez Petera Segela (Chłopaki też płaczą) jest zresztą równie istotna dla odbioru całego filmu - pozwala na odróżnienie Stary, kocham cię od tandetnych produktów z Matthew McConaugheyem. Segel uruchamia przecież skojarzenia z produkcjami sygnowanymi nazwiskiem Judda Apatowa, reżysera i producenta odpowiedzialnego za przełomowe odświeżenie formuły hollywoodzkiej komedii (patrz: Czterdziestoletni prawiczek, Supersamiec, Boski chillout). Ale choć twórcy próbują tu co rusz wywoływać jego ducha, wyraźnie widać, że w tym filmie go nie ma. Dlatego, choć Stary... to przyjemna i niegłupia wakacyjna komedia, to jednak do szybkiego zapomnienia.
„Stary, kocham cię”, John Hamburg
Komedia romantyczna naznaczona piętnem delikatnej satyry. Próba odpowiedzi na pytania: jak przekonać do siebie obcego faceta; czy przyjaźń to rodzaj związku bez seksu; czy mężczyźni mają prawo do równie czułej i bliskiej relacji co kobiety? Twórcy bawią się stereotypami na temat płciowych zachowań stadnych, dają widzowi poczucie uczestnictwa we wnikliwym badaniu przedziwnych form życia społecznego. To film o wyższości przyjaźni nad uczuciem sterowanym hormonami i pierwotnym instynktem.
Dorota Smela