"Czarnobylskie truskawki", Vesna Goldsworthy
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temu„Czarnobylskie truskawki” to opowieść o Belgradzie w przeddzień wybuchu wojny bałkańskiej; to także historia kobiety, która przeszła w życiu wystarczająco dużo, by pisać o wojnie, śmierci i walce z chorobą. Ale nie ma w niej ani odrobinę zgorzknienia lub pretensji do świata. Wprost przeciwnie. Ta książka jest tak upajająca jak zapach truskawek.
Minęło 13 lat od zakończenia wojny, która doprowadziła do ostatecznego rozpadu Jugosławii. Obecne od setek lat waśni etniczne doprowadziły na Bałkanach do sytuacji, w której bliscy sobie ludzie stanęli po dwóch stronach barykad. O konflikcie tym pisze autorka książki „Czarnobylskie truskawki”. Jest to opowieść o Belgradzie w przeddzień wybuchu wojny bałkańskiej. Vesna Goldsworthy miała wtedy 31 lat, ukończone studia na wydziale literatury słowiańskiej, a przed sobą pracę w zagranicznej sekcji BBC. Kiedy w 1992 roku wybuchła wojna w Bośni i Hercegowinie, Vesna była w Wielkiej Brytanii. Mimo że piekło ludobójstwa nie dotknęło jej bezpośrednio, ból rozstania z najbliższymi był nie do zniesienia. „Czarnobylskie truskawki” to pełna tragicznych wspomnień historia serbskiej intelektualistki, która zostawiła w Belgradzie wszystko, co kochała.
Vesna Goldsworthy nie zastanawia się nad przyczynami wybuchu wojny. Pisze w sposób prosty i jednocześnie ujmujący, skupiając się przede wszystkim na historii swojej rodziny. Jej książka jest opowieścią o dzieciństwie i dojrzewaniu, a także walce z rakiem, z której wyszła zwycięską ręką. Ciekawy etap życia, o którym pisze, wiąże się z jej emigracją do Wielkiej Brytanii. To właśnie tam poznała swojego męża, znalazła pracę w zagranicznej sekcji radia BBC i rozpoczęła karierę jako nauczyciel akademicki. Otóż mieszkając w Londynie Vesna Goldsworthy codziennie czytała w języku serbskim komunikaty dla Belgradu. To jedna z najbardziej ujmujących scen w książce, kiedy pisarka opowiada, jak jej rodzina siadała zawsze przed odbiornikiem radiowym i z każdego dobiegającego dźwięku starała się odgadnąć, czy jest ona smutna czy szczęśliwa. W tym samym czasie w kraju, który wciąż był moją ojczyzną, niewinni ludzie kulili się w mroku, pełni lęku, co przyniesie dzień — pisze Vesna Goldsworthy. — W gmachu BBC znajdowałam się o wiele bliżej ich bólu niż w jakimkolwiek innym miejscu w Londynie. Odczuwałam go tak silnie, że właściwie mnie nie odstępował. Fale radiowe, które niosły mój głos, transmitowały cierpienie w dwóch kierunkach. Byłam swoim najwierniejszym słuchaczem, zakładniczką opowieści o śmierci, które musiałam przekazać dalej.
„Czarnobylskie truskawki” to osobista – miejscami dramatyczna, miejscami zabawna – historia młodej, doskonale wykształconej emigrantki. Zestawienie energicznej, pełnej optymizmu Vesny (imię nie jest tu przypadkowe) z flegmatyczną osobowością typowego Anglika, przynosi zaskakujące efekty. Vesna Goldsworthy, swobodnie posługująca się językiem angielskim i francuskim, pracująca swojego czasu w renomowanych czasopismach literackich, dość szybko przystosowuje się do nowych warunków. I właśnie z obawy, że Wielka Brytania zbyt szybko ją wciągnie, walczy sama ze sobą, by zachować pamięć o miejscu, w którym przyszła na świat i w którym zostawiła swoich najbliższych. Ale zachwyt nad historią swojego kraju przeplata się ze wstydem: […] w głębi serca nie mogłam pogodzić się z myślą, że świat nie dostrzega cierpienia Serbów, a zarazem, że Serbowie są odpowiedzialni za cierpienia innych. Był to znak, że moja serbskość stała się dla mnie czymś bolesnym, splotem miłości i poczucia winy, miejscem, którego wolałam nie dotykać. Trzeba było zamknąć oczy i zachować piękne wspomnienie ojczystego kraju. Gdy chciałam to zrobić, było już za późno.
Konstanty Gebert słusznie zauważył, że „dzieje rodzinne autorki to wgląd w historię Bałkanów przez kuchenny lufcik, a historia jej ciężkiej choroby opisana jest przekonująco, lecz bez sentymentalizmu”. Bo „Czarnobylskie truskawki” to historia kobiety, która przeszła w życiu wystarczająco dużo, by pisać o wojnie, śmierci i walce z chorobą. Ale nie ma w niej ani odrobinę zgorzknienia lub pretensji do świata. Wprost przeciwnie. Ta książka jest tak upajająca jak zapach truskawek.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze