„Agnes w Wenecji”, Beata Pawlikowska
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuTakiej Beaty Pawlikowskiej na pewno nikt nie zna. Liryczna, poetycka, surrealistyczna – kobieta zupełnie inna niż ta, którą widzimy na okładkach książek podróżniczych. Książka spodoba się przede wszystkim kobietom, bo znajdą w niej znany sobie klimat, atmosferę, podobną wrażliwość i emocjonalność. Bez wątpienia to ciekawa, niebanalna propozycja przeznaczona dla wyrafinowanych, wrażliwych czytelników.
Takiej Beaty Pawlikowskiej na pewno nikt nie zna. Liryczna, poetycka, surrealistyczna – kobieta zupełnie inna niż ta, którą widzimy na okładkach książek podróżniczych. Po lekturze jej najnowszej powieści Agnes w Wenecji Tomasz Raczek napisał: Beato, czyżby Twoje alter ego wolało Wenecję od dżungli? Muzykę od Amazonki? Poezję od pieczonych mrówek? Casanovę i Vivaldiego od współczesnych Indian? Jesteś najbardziej nieprzewidywalną Autorką, jaką spotkałem. Tą książką zaskoczysz swoich czytelników. Rzeczywiście, książka Pawlikowskiej przypomina surrealistyczną powieść poetycką, wiersz zapisany linijka po linijce, senne widzenie, podróż w czasie i przestrzeni. Znajdziemy w niej przykład doskonałego zmysłu obserwacji rzeczywistości oraz umiejętność poetyckiego opisywania subiektywnych uczuć, spostrzeżeń, ulotnych wrażeń. Takiego talentu pozazdroszczą Pawlikowskiej współcześni, młodzi poeci, którzy zainteresowani są wyłącznie formą swoich wierszy, nie dbając o to, co interesującego można w nich znaleźć. Pawlikowska dokładnie wie, co chce powiedzieć swoim czytelnikom. I wychodzi jej to całkiem, całkiem…
Akcja książki (chociaż w tym przypadku trudno mówić o klasycznej akcji) dzieje się w dwóch czasoprzestrzeniach. Narratorką pierwszej jest kobieta żyjąca w znanej nam codziennej rzeczywistości. Agnes chodzi do teatru, jest zafascynowana muzyką, kocha się w przystojnym trębaczu, kupuje samochód. Bohaterce doskwiera jednak przejmująca samotność, opuszczenie, emocjonalne wycofanie się do wnętrza siebie. Agnes potrafi zatrzymać się na skrzyżowaniu, jadąc samochodem, i nagle przenieść się myślami w zupełnie inne miejsce: Stanęłam na skrzyżowaniu […] Wiedziałam, że czas nadchodzi jak maleńkie fale marszczące się na powierzchni jeziora. Gdy stoisz nad nim z cierpliwą łagodnością, by odkkryć nagle, że jezioro to ocean, a ty leżysz na plaży z mokrymi włosami i nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby zdjąć ziarenka piasku z twojej twarzy.
Opowieść Agnes to podróż w głąb jaźni, podróż introwertyczna do granic możliwości. W jej życiu dzieje się tak, że drobne, mniej lub bardziej znaczące wydarzenie, staje się powodem wędrówki do świata uczuć i wyobraźni – świata jednocześnie nam bliskiego i totalnie obcego, bo subiektywnego, naznaczonego piętnem intymnych przemyśleń i relacji z innymi ludźmi.
Agnes postanawia zmienić swoje życie: pakuje bagaże i wylatuje do Wenecji. Tu właśnie rozpoczyna się kolejna część książki Pawlikowskiej, poświęcona czwórce niezwykłych ludzi: Giacomo Casanovie, Marco Polo, Antonio Vivaldiemu oraz tajemniczej Agnes, która okazuje się być wenecką producentką słynnych słodyczy. Nie wiemy, kim jest ta „druga” Agnes – to alter ego poprzedniej bohaterki, ta sama osoba, spacerująca w swojej wyobraźni po XVIII – wiecznej Wenecji, a może zupełnie inna kobieta? Tej tożsamość do końca pozostanie tajemnicą. Trzeba jednak przyznać, że wenecka Agnes to postać diametralnie inna od tej, żyjącej we współczesności. Pewna siebie, zakochana, czerpiąca pełną garścią z dobrodziejstw życia. Jej codzienność wypełnia czekolada, muzyka, seks i Wenecja oraz trzech mężczyzn, którzy w rzeczywistości nigdy się nie spotkali (Marco Polo zmarł w 1324 roku, Casanova w 1798, a Vivaldi w 1741 roku).
To zestawienie postaci i wydarzeń to sugestia, że mamy do czynienia z poetycką wizją świata, wizją oniryczną; opisem Wenecji poza czasem, Wenecji wiecznej, magicznej, surrealistycznej. Przypomina się doskonała powieść Lecha Majewskiego Hipnotyzer, również poświęcona temu miastu – jego wyjątkowym „ulicom”, mostom i zakamarkom, w których czas naprawdę się zatrzymał. Oczywiście Hipnotyzer to niedościgniony wzorzec dla Beaty Pawlikowskiej. Ale porównywanie tych dwóch powieści nie ma do końca sensu, bo Agnes w Wenecji to nie klasyczna, linearna narracja, lecz raczej wiersz ujęty w formę prozatorską – wiersz, którym możemy zachwycić się lub po prostu go odrzucić.
Ale tak to jest z poezją. Albo ją lubimy albo nie. W przypadku książki Beaty Pawlikowskiej warto skonfrontować to, na co zwrócił uwagę Tomasz Raczek. Przez moment może nam się wydawać, że autorka Agnes w Wenecji i Blondynki u szamana to diametralnie różne postacie, ale nic bardziej mylnego. Obie charakteryzuje wyjątkowa wrażliwość na rzeczywistość, a cecha ta wyróżnia dobrych podróżników i pisarzy (jak pokazuje historia literatury, większość poetów uwielbia podróżować, bo każdy nowy krajobraz albo spotkany człowiek to nowe doznanie i nowy wiersz).
Agnes w Wenecji spodoba się przede wszystkim kobietom, bo znajdą w tej książce znany sobie klimat, atmosferę, podobną wrażliwość i emocjonalność. Bez wątpienia książka Pawlikowskiej to ciekawa, niebanalna propozycja przeznaczona dla wyrafinowanych, wrażliwych czytelników. Miejmy nadzieję, że będzie ich jak najwięcej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze