„U2. The Name of Love”, Andrea Morandi
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka, której nie może zabraknąć w biblioteczce każdego fana irlandzkiego zespołu. Sięgną do niej również czytelnicy zainteresowani współczesną kulturą, oddziaływaniem mediów na naszą wyobraźnię oraz historią walki o wolność słowa i równouprawnienie. To także ciekawa propozycja dla tych, którzy chcą przekonać się, w jaki sposób wydarzenie społeczne żyje w muzycznym hicie, nuconym przez setki milionów ludzi na świecie.
Bez tego zespołu trudno wyobrazić sobie historię współczesnej muzyki rozrywkowej. Takie piosenki jak Sunday Bloody Sunday, I Still Haven’t Found What I’m Looking For czy Angel of Harlem na dobre zagościły w naszych domowych płytotekach. Ich autorem jest pochodząca z Irlandii czwórka muzyków, która w 1976 roku założyła zespół U2. Bono, The Edge, Adam Clayton i Larry Mullen Jr. nie spodziewali się, że ich działalność wpłynie nie tylko na muzykę, ale kulturę i politykę. Fenomen tego zjawiska próbuje wyjaśnić włoski dziennikarz muzyczny Andrea Morandi. Jego U2. The Name of Love to ponad sześciuset stronicowa opowieść o inspiracji, znaczeniach i historii tekstów U2. I mimo że nie jest to jakaś wyjątkowa biografia zespołu, odkrywająca nieznane dotąd fakty, na pewno zasługuje na naszą uwagę. Bo przecież nie daty są ważne, ale to, co płynie z tekstów Bono i muzyki The Edge. A że jest w nich wielki kawał historii XX wieku, świadczą przypisy do książki. Znajdziemy w nich bowiem setki nazwisk, tytułów powieści, filmów i utworów muzycznych, które zainspirowały charyzmatycznego wokalistę U2. Odkryjmy więc kilka tajemnic, o których napisał Andrea Morandi.
Na początku słynny tekst Pride. In The Name of Love, czyli Duma (W imię miłości). Piosenka została poświęcona Martinowi Lutherowi Kingowi, słynnemu działaczowi na rzecz równouprawnienia. Pod koniec marca 1982 roku członkowie zespołu dowiedzieli się, że gubernator Arizony chce usunąć z kalendarza święto Martin Luter King Day. U2 wystąpili przeciwko tej decyzji. Kiedy osiem miesięcy później Bono z ekipą przyjechał do Arizony, jakiś człowiek przekazał liderowi grupy informację, że ktoś chce go zabić. Bono postanowił jednak zaśpiewać. Piosenka W imię miłości to historia człowieka, zamordowanego w Memphis 4 kwietnia 1968 roku: Wczesny ranek, 4 kwietnia. Strzał rozbrzmiewa w niebie nad Memphis. Nareszcie wolny, zabrali ci życie. Nie mogli znieść twojej dumy. Bono tak wspomina koncert w Arizonie: […] zaśpiewałem „Pride”, a kiedy dotarłem do trzeciej zwrotki, w której opisywałem chwilę zabicia Kinga, zamknąłem oczy i przez chwilę pomyślałem o śmierci. Gdy je otworzyłem, zobaczyłem, że Adam stał przede mną ze swoim basem. Był gotowy wziąć moją kulę.
Świetną robotę wykonał autor, pisząc o piosence Zooropa (taki tytuł nosi cały album U2, wydany w 1993 roku). Morandi wyjaśnia, że za historią powstania Zooropy stały wydarzenia związane z podpisanie Traktatu z Maastricht, w którym dwanaście państw ratyfikowało porozumienie o powstaniu Unii Europejskiej: Europa jeszcze nigdy nie była tak podzielona, jak w chwili, kiedy miała się zjednoczyć. Jugosławia w ogniu, Chorwaci, Bośniacy i Słoweńcy ogłosili niepodległość, w Hiszpanii Baskowie i Katalończycy chcieli odłączyć się od kraju […]. Bono musiał zabrać głos w tej sprawie. Jego tekst jest ironicznym hymnem narodowym kraju, którego flaga przedstawia człowieczka z antenami telewizyjnymi nad uszami. Człowiek ten wsłuchuje się w slogany reklamowe, które są dla niego świętymi przykazaniami. Te przykazania pojawiają się w piosence: Be all that you can be (spot telewizyjny amerykańskiego wojska z 1986 roku), Eat to get slimmer (slogan marki SlimFast), A bluer kind of White (reklama proszku do prania Persil), Better by design (slogan Toshiby). Oto czytelna aluzja do naszego języka, całkowicie zawłaszczonego przez firmy, instytucje i organizacje. Najgorsze jest to, że my – konsumenci – nie zauważamy, kiedy zaczynamy mówić tak, jak sugerują nam dzisiejsze reklamy, sączące się nieustannie do naszych mózgów. Przed tym przestrzega nas Bono. Na koniec Morandi serwuje nam jeszcze jedną niespodziankę, wspominając o cyberpunkowych fascynacjach lidera U2. Okazuje się bowiem, że Bono uwielbia słynnego Neuromancera Williama Gibson. Echa tej fascynacji rozpoznać można w zwrotce rozpoczynającej się od słów Don’t worry, baby, it’s gonna be alright.
U2. The Name of Love to książka, której nie może zabraknąć w biblioteczce każdego fana irlandzkiego zespołu. Ale sięgną do niej również czytelnicy zainteresowani współczesną kulturą, oddziaływaniem mediów na naszą wyobraźnię oraz historią walki o wolność słowa i równouprawnienie. To także ciekawa propozycja dla tych, którzy chcą przekonać się, w jaki sposób wydarzenie społeczne żyje w muzycznym hicie, nuconym przez setki milionów ludzi na świecie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze