"Niania w Nowym Jorku", Shari Springer Berman, Robert Pulcini
DOROTA SMELA • dawno temuPomimo iż nie brak tu irytujących szablonów, a gra aktorska Scarlett Johansson zdaje się jakby przezroczysta, do pewnego momentu Niania jest udaną satyrą społeczną. Film z pewnością uświadamia nierówności w dojrzałych demokratycznych społeczeństwach, ale także sposób w jaki postrzegane są polskie opiekunki na Zachodzie.
![](https://m.kafeteria.pl/a8f1a3a8e9bcf2f1530c5275-755877c,730,0,0,0.jpg)
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Kolejna komedia obyczajowa z serii filmów sadomasochistycznych. Annie właśnie zrobiła licencjat z antropologii. Jej matka uważa, że to najlepszy moment, żeby rozpocząć prestiżowy kurs bankowości, o miejsce na którym zabija się połowa nowojorskiej młodzieży. Tymczasem dziewczyna, która miejskie zwyczaje i rytuały nowojorczyków ocenia trzeźwym okiem obserwatora, wcale nie jest przekonana, co powinna teraz zrobić. I tak przypadkiem podczas spaceru w parku w ramiona wpada jej pewien nieznośny brzdąc, a zaraz potem jego matka wkłada jej do ręki swoją wizytówkę. Dziewczyna, uznając to za zrządzenie losu, rozpoczyna pracę niani czterolatka w rodzinie państwa X — typowych przedstawicieli klasy wyższej z Górnego Manhattanu. Szybko okazuje się, że to nie tyle praca, co użeranie się z rozwydrzonym bachorem oraz niewolnicza harówka na zlecenie zepsutych i sfrustrowanych bogaczy, którzy traktują Annie jak „podczłowieka”.
Bachor z czasem mięknie i okazuje się tylko kolejną ofiarą swojego wiecznie zajętego ojca-biznesmena i apodyktycznej, dystyngowanej, wiedźmowatej matki. Brzmi znajomo? To dlatego, że Niania jest wariancją na temat innej komedii sado-maso Diabeł ubiera się u Prady, gdzie inspirowana prawdziwą redaktor naczelną "Vogue'a" postać Mirandy Priestley znęcała się psychicznie nad swoją sekretarką. W Polsce przy trudnym rynku pracodawcy i kuriozach świata mediów fabuła wcale nie zdawała się przesadzona. Z pracą w "Vogue" wiąże się przecież prestiż, dobre zarobki, świetne ciuchy i wyjazdy do Europy — można się przemęczyć, biorąc pod uwagę, że z taką pozycją w CV dostanie się potem etat gdziekolwiek. Martyrologię młodej Annie trudniej pojąć. Praca niani to w Stanach Zjednoczonych zajęcie zarezerwowane dla ledwie mówiących po angielsku emigrantek z Meksyku czy Afryki. Zawodu tego ani się nie szanuje, ani nie jest on wstępem do kariery. Dlatego ze zdziwieniem obserwujemy miotanie się dziewczyny, która drży przed stratą swojej obskurnej służbówki i codziennej porcji poniżenia, a także odrzuca zaloty sąsiada, którego na własny użytek nazywa "harwardzkim ciachem". Wszystko, byleby nie narazić się swojej nieludzkiej pracodawczyni.
O ile książka, na kanwie której powstał ten film, była za Oceanem bestsellerem, to już jej adaptacja bardzo zezłościła amerykańską krytykę. Dlaczego Amerykanka z dyplomem — pisali, daje sobą pomiatać? I mieli rację, choć dla Polaka, którego rodacy ze stopniem uniwersyteckim w czasie emigracji politycznej wyjeżdżali po to, żeby szorować sedesy, a teraz z braku pracy nadal godzą się na katorżniczą harówkę zagranicą, ten film będzie mniej absurdalny. Szczególnie, że matka bohaterki jest pielęgniarką, co w polskich realiach oznaczałoby skrajne ubóstwo.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Pomimo iż nie brak tu irytujących szablonów, a gra aktorska Scarlett Johansson zdaje się jakby przezroczysta, do pewnego momentu Niania jest udaną satyrą społeczną, której pewne przejaskrawienia i dziwaczne zwroty przyjmujemy jako celową hiperbolę. Film z pewnością uświadamia nierówności w dojrzałych demokratycznych społeczeństwach, ale także sposób w jaki postrzegane są polskie opiekunki na Zachodzie i jaką szkołę życia przechodzi każdy, kto wychowuje cudze dzieci.
Niestety na pewnym etapie fabuły staje się jasne, że mamy do czynienia z typowym hollywoodzkim scenariuszem, który nieuchronnie zmierza do happy endu. To grubymi nićmi szyte widowisko nie pasuje do twórców Amerykańskiego splendoru. Teraz uwaga na spoilery. Film kończy się wielkim banałem, który na swój sposób unieważnia wcześniejsze obserwacje i wnioski. W prawdziwym życiu nieczuli egoiści nie zmieniają się bowiem z dnia na dzień w kochających rodziców. A panie, które noszą buty od Manolo Blahnika, nie wysyłają listów z przeprosinami do swoich służących. Wie to byle gastarbeiter bez dyplomu z antropologii.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze