"Zabójca z cesarskiego grodu", Colette Lovinger-Richard
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuTo dobra książka. Aż zdziwić się można. Nie ma w niej rażących błędów, ale i oznak wybitności, elegancko napisana, z fabułą tak skonstruowaną, że młodzi prozaicy mogliby się z niej uczyć, przemyślanymi bohaterami i prawidłowo nakreślonym tłem historycznym. Niby nic wielkiego, czysta rozrywka, ale osadzona w przeświadczeniu, że autorka napociła się nieźle, by napisać coś tak lekkiego. To również prawdziwy kryminał, starodawny w najlepszym sensie tego słowa, wywodzący się jeszcze ze szkoły Agathy Christie.
Colette Lovinger-Richard traktuje kryminał jako sagę rodzinną, każąc kolejnym pokoleniom rodu Lajoy rozwiązywać różne trudne sprawy. Zaczęło się jeszcze w średniowieczu. Tymczasem bohater „Zabójcy z cesarskiego grodu” Francois żyje już w czasach Napoleona, ale kłopoty ma przynajmniej tak skomplikowane jak jego protoplaści.
Zagadek jest kilka, pozornie niepowiązanych ze sobą. Seryjny morderca – spora nowość w tamtych czasach – powraca po kilku latach milczenia, zabijając ciosem w serce i nakładając trupowi worek na głowę. Przypadkowość ofiar jest jednak pozorna, a podejrzenia kierują się na młodego arystokratę, którego hazard pchnął w długi. Pech chce, że matkę, z którą się pokłócił, znaleziono uduszoną. Ale, jak to w kryminałach, nic nie jest oczywiste.
Kluczem do zagadek wydaje się tajemniczy człowiek, którego Francois przygarnął na prośbę rodziny. Znaleziony na polu bitwy, bez kawałka czaszki nie pamięta nawet swojego imienia. Nie wygląda jednak na prostego żołnierza, wyróżniając się rzadką w tamtych czasach znajomością literatury, historii, a nade wszystko ogładą. Zdradza też niepospolity talent plastyczny – czy to możliwe, żeby klucz do wszystkich tajemnic krył się na jednym z jego pięknych rysunków?
To dobra książka. Aż zdziwić się można. Nie ma w niej rażących błędów, ale i oznak wybitności, elegancko napisana, z fabułą tak skonstruowaną, że młodzi prozaicy mogliby się z niej uczyć, przemyślanymi bohaterami i prawidłowo nakreślonym tłem historycznym. Niby nic wielkiego, czysta rozrywka, ale osadzona w przeświadczeniu, że autorka napociła się nieźle, by napisać coś tak lekkiego.
To również prawdziwy kryminał, starodawny w najlepszym sensie tego słowa, wywodzący się jeszcze ze szkoły Agathy Christie. To ważne, bo moda na gatunek wygenerowała wiele książek, które splatają kryminał z powieścią sensacyjną, romansem, thrillerem czy nawet fantastyką (casus niezłego skądinąd „Nocnego pociągu do Riegel” Timothy'ego Zahna czy prozy naszego Eugeniusza Dębskiego). „Zabójca z cesarskiego grodu” nawet nie próbuje udawać powieści historycznej, zgrabnie przedstawione realia pozostają przecież w służbie intrygi. To powód, dla którego dramatyczne wydarzenia epoki Bonapartego dochodzą w formie echa. Padają nazwy bitew, pojawiają się weterani, ale świat biegnie swoim własnym rytmem, napędzanym przez własne dramaty.
W pewien sposób powieść przypomina „Śmiertelną intrygę” Franka Tallisa, gdzie uczeń Freuda rozwiązywał zagadkę kryminalną, korzystając z możliwości oferowanych przez raczkującą psychoanalizę. Francois Lajoy postępuje w analogiczny sposób, prowadząc po omacku pionierskie prace nad amnezją – przecież od pamięci tajemniczego gościa zdaje się zależeć rozwiązanie wszystkich tajemnic. Czytelnik poza śledzeniem rozwoju intrygi ma dodatkową uciechę, patrząc, jak lekarz na prowincji odsłania sekrety ludzkiej psychiki, borykając się z tym, co dla nas jest już oczywiste.
Jest szczególny typ poczucia humoru, wyrażający się nie w piętrzeniu nieprawdopodobnych sytuacji i słownych grepsów, ale zaszyciu żartu w samą strukturę fabularną. Daje to poczucie oddechu, niezbędne przy lekturze dobrej powieści kryminalnej. Lovinger-Richard wie to świetnie i stosuje ze znawstwem – bo jak tu nie zachwycić się pomysłowym doktorem, który lecząc lokalnego policjanta, przypadkiem odkrywa psychoanalizę i to sto lat przed Freudem? Wyobraźmy to sobie albo i przeczytajmy: początek XIX wieku, wiarus policyjny leży na kozetce i zwierza się medykowi zupełnie nieświadomemu, co tak naprawdę się dzieje. Lekkie, świetne, zabawne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze