„Najlepsze opowiadania...”, red. Dave Eggers
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuW zbiorze znajdziemy opowiadania kilkunastu znanych i mniej znanych pisarzy. Książka jest przykładem tego, że dobra literatura może obejść się bez fajerwerków stylu, eksperymentów formalnych i łamanej składni. Najważniejszy jest pomysł na historię oraz bohaterowie, których możemy spotkać na ulicy. Opowiadania polecić można wszystkim młodym adeptom literatury.
W zbiorze tym znajdziemy opowiadania kilkunastu znanych i mniej znanych pisarzy, m.in. Zadie Smith (autorki słynnych Białych zębów), Dave'a Eggersa, Paula Collinsa oraz Gary'ego Greenberga. Teksty te pierwotnie ukazały się w redagowanym przez Eggersa czasopismie literackim Kwartalnikowy Interes Timothy'ego MacSweeneya – magazynie wyjątkowym, bo prezentującym opowiadania wyróżniające się na amerykańskim rynku formą, treścią i przede wszystkim podejściem do tematu. Znakomite artykuły znanych mi pisarzy wszędzie odrzucano – pisze Eggers – a z zamówionych rezygnowano pod lada pozorem: za długie, za trudne, zbyt aktualne, za mało aktualne, za bardzo koncentrujące się na gigantycznym lśniącym ślimaku. Zastanawiałem się nad stworzeniem czasopisma, które zamieszczałoby teksty nienadające się do innych czasopism, kwartalnik osieroconych opowiadań […]. Rzeczywiście, na początku trafiały do czasopisma teksty, których nikt nie chciał publikować, ale później wszystko uległo zmianie. Stopniowo McSweeney's stał się sławny dzięki literackim perełkom, których nie powstydziłoby się najekskluzywniejsze wydawnictwo. Teraz polski czytelnik ma w rękach pierwszy tom opowiadań, sprawnie przetłumaczonych przez Jerzego Łozińskiego, Macieja Kaczyńskiego i Tomasza Rosińskiego.
Bohaterami opowiadania Jeszcze jeden przykład porowatości niektórych granic Davida Fostera Wallace'a jest dorosły syn i jego matka – kobieta ogarnięta tysiącem przeróżnych fobii, która radzi sobie w życiu wyłącznie dzięki pomocy symbiotycznie uzależnionego od niej syna. Kobieta wygrała właśnie kolejny proces o odszkodowanie z powodu źle przeprowadzonej operacji plastycznej twarzy. Pech chciał, że wygląda, dosłownie, jak narzeczona Frankensteina […], która po raz pierwszy widzi swego oblubieńca. Teraz jej syn musi eskortować ją podczas regularnych odwiedzin w kancelariach adwokackich, bo rodzinka, z braku samochodu, jeździ autobusami (może to jakaś forma perwersji?). Istotę opowiadania stanowią opowieści o tym, jak pasażerowie oraz kierowcy autobusów reagują na widok nieszczęśliwej kobiety: Rutynowo siadamy w długim poprzecznym rządku po tej samej stronie, gdyż drzwi autobusu zmniejszają prawdopodobieństwo, że wsiadający znienacka zostaną frontalnie zaatakowani chroniczną maską szaleńczej zgrozy […] Czasami jest jednak zabawnie obserwować w środkach transportu, gdy pasażerowie przelotnie uchwyciwszy przerażenie na jej twarzy, odruchowo zerkają w okno, które ich zdaniem spowodowało reakcję matki. Z pewnością opowiadanie Davida Wallace'a zaadresować można do wszystkich tych, którzy namolnie przyglądają się pasażerom w autobusach, ignorując dyskretne sygnały, że ktoś na przykład źle się czuje lub przesadził z nadmierną ilością alkoholu. Takie impertynenckie zachowania pozostawmy wyłącznie pisarzom, którzy przecież o czymś pisać muszą. A im bardziej wyjątkowi bohaterowie, tym lepsza literatura.
Równie ciekawy jest tekst Paula Collinsa Spacer po pierścieniach Saturna oraz opowiadanie Tedford i Megalodon Jima Sheparda. Łączy je typ głównego bohatera: człowieka zmagającego się z wyzwaniami, walczącego o realizację swoich marzeń, wytyczającego granice wyobraźni i psychofizycznej wytrzymałości. Spacer po pierścieniach Saturna to opowieść o życiu Thomasa Dicka, szkockiego naukowca i pisarza (żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku), który próbował połączyć naukę z chrześcijaństwem. Niestety, mimo że Dick był prekursorem niektórych rozwiązań filozoficznych, jego twórczość została niesłusznie zapomniana. Autor tekstu (to właściwie artykuł popularnonaukowy, a nie opowiadanie) sprawnie opisał zmagania Thomasa Dicka, podejmującego rywalizację z najtęższymi umysłami ówczesnej nauki.
Tedford i Megalodon to z kolei historia trzydziestoletniego Roya Henry'ego Tedforda, który samotnie wyrusza na Antarktydę, by spotkać się oko w oko z niezwykle groźnym żarłaczem białym – słynnym „Wielkim Zębem”. Razem z bohaterem przemierzamy lodowe pustynie niegościnnego kontynentu. Poznajemy także jego dzieciństwo i młodość, odkrywamy marzenia i niespełnione plany. Tedford i Megalodon to historia prosta, surowa, w klimacie opowiadań Jacka Londona. Po jej lekturze chętnie rzucilibyśmy to, co nazywamy cywilizacją, by odnaleźć prawdę o sobie samych i tym, co nas otacza. Oto propozycja, której nie można przegapić.
Najlepsze opowiadania McSweeney'sa to przykład tego, że dobra literatura może obejść się bez fajerwerków stylu, eksperymentów formalnych, łamanej składni itp. Chociaż brzmi to banalnie, najważniejszy jest pomysł na historię oraz bohaterowie, których możemy spotkać na ulicy. Dlatego opowiadania, wydane pod redakcją Dave'a Eggersa, polecić można wszystkim młodym adeptom literatury. A i starzy na pewno czegoś się z nich nauczą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze