"Kocham" to przeklęte słowo, Claire Calman
MAGDA GŁAZ • dawno temuPowieść Claire Calman „Kocham to przeklęte słowo” jest zwykłą, nawet nieco banalną historią o miłości, o uczuciu, które minęło i tym, które nadchodzi, o początku i końcu, wzlotach i upadkach namiętności. Wydawca reklamuje ją jako „powieść o miłości dla tych, którzy zwykle nie czytają romansów”. Wbrew jego zapowiedziom książka jest przeładowana wątkami romansowymi, a ktoś, kto przeczytał kilka harlequinów, nie odniesie wrażenia, że autor odkrył przed nim nowe lądy.
„Powinnaś już o nim zapomnieć” - to zdanie nieustannie słyszy Bella od swoich znajomych. W jej uszach brzmi ono niemal jak zaklęcie, które jednak okazuje się nieskuteczne. Dziewczyna nie może przestać myśleć o Patricku, ukochanym mężczyźnie, który ją porzucił. Wie, że On już nie wróci, wspomnienia są jednak silniejsze, ich przemożna siła roztacza nad nią swoją władzę. Bohaterka syci swój umysł uporządkowaną kolekcją obrazów z przeszłości, ułożonych niczym fotografie w albumie, roztrząsa przyczyny i skutki minionych zdarzeń i wydobywa z nich kolejne istotne dla siebie szczegóły. Nie może otrząsnąć się, pogodzić z ostatecznym rozstaniem, choć jednocześnie marzy wciąż o kimś jeszcze doskonalszym od pięknego i niewiernego Patricka.
Powieść Claire Calman „Kocham to przeklęte słowo” jest zwykłą, nawet nieco banalną historią o miłości, o uczuciu, które minęło i tym, które nadchodzi, o początku i końcu, wzlotach i upadkach namiętności. Wydawca reklamuje ją jako „powieść o miłości dla tych, którzy zwykle nie czytają romansów”. Wbrew jego zapowiedziom książka jest przeładowana wątkami romansowymi, a ktoś, kto przeczytał kilka harlequinów, nie odniesie wrażenia, że autor odkrył przed nim nowe lądy. Calman wypełnia fabułę niezliczonymi wariacjami na temat miłości, od jej powolnego kiełkowania poprzez liczne komplikacje aż po rozstanie. Pisząc o miłości, podczas gdy literatura piękna obfituje w uniwersalne, ponadczasowe historie miłosne, które mniej lub bardziej świadomie odnosimy do własnego życia, łatwo popaść w banał. Łatwo jest pisać o miłości powierzchownie, nie zagłębiając się w tkwiące w niej sprzeczności. Niestety Calman w tę właśnie pułapkę wpada i w swojej powieści mnoży upraszczające schematy; w efekcie lekturą tej książki można się jedynie dogłębnie znudzić. Psychologię bohaterów, będących w zamyśle autorki silnymi indywidualnościami, trudno uznać za pogłębioną. Akcja powieści toczy się niby szybko, lecz jej dynamizm potęguje jedynie znużenie.
Zdaję sobie sprawę, że powieść Clair Calman znajdzie swoich odbiorców, a może nawet wielbicieli. Książkę przeczytają ci, którzy kochają romanse i wszelkie historie o miłości, niewykluczone, że uronią nawet kilka łez nad losem Belli, okażą zrozumienie dla jej wewnętrznej szamotaniny i będą w napięciu oczekiwać, czy dziewczyna powie w końcu to przeklęte słowo „kocham”. Jednak ci, którzy cenią sobie w powieści coś więcej niż szeroko rozumiany temat romansowy poczują się zawiedzeni, a być może nawet oszukani. Im stanowczo odradzam lekturę tej książki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze