"Biała lwica", Henning Mankell
MAGDA GŁAZ • dawno temuNie po raz pierwszy Henning Mankell we współczesną historię wplata kryminalną fabułę. Pisarz nie jest obojętny na świat, który go otacza i lubi, gdy główny bohater jego książki odważnie stawia czoło niesprawiedliwości i kłamstwu, opowiada się za prawdą i nieskrępowaną wolnością istoty ludzkiej. Można zatem „Białą lwicę” odczytywać jako kolejną powieść z zagadką kryminalną, czyli jako książkę o tropieniu mordercy, ale można też potraktować ją jako ważny głos wspierający polityczne dążenia tych, którym zależy na poprawie losu prześladowanych mniejszości narodowych.
![](https://m.kafeteria.pl/f8817bd49836c49045c9edae-7cec1e7,730,0,0,0.jpg)
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Akcja wydanej niedawno przez wydawnictwo WAB powieści „Biała lwica” Henninga Mankella, niezwykle poczytnego i popularnego autora szwedzkiego, rozgrywa się jednocześnie w dwóch miejscach: jego rodzinnym kraju, którego koloryt jest doskonale znany stałym czytelnikom pisarza, oraz w Republice Południowej Afryki. Mankell wyszedł poza skandynawski chłód, pokonał porywiste i zimne wiatry i znalazł się w Afryce, gorącej zarówno ze względu na klimat, jak i na mające tam miejsce wydarzenia polityczne. Historia toczy się w 1992 roku, a więc w czasie, w którym prawa czarnych obywateli nie były jeszcze respektowane. Rasizm, na stałe wpisany w ówczesną rzeczywistość, dawał o sobie znać niemal na każdym kroku. Pisarz opowiada o trudnej sytuacji czarnych obywateli Afryki Południowej, ich zniewoleniu, upokarzającym traktowaniu przez białych ludzi. Tak jak w poprzednich powieściach, tak i teraz Mankell dotyka istotnych społecznych problemów, próbuje oddać prawdziwy dramat południowoafrykańskiej, ciemnoskórej ludności.
Akcja powieści rozpoczyna się w Ystad, małym szwedzkim miasteczku. Pewnego dnia Louise Akerblom — kobieta niezwykle poważana, właścicielka biura pośrednictwa handlu nieruchomościami, pobożna metodystka i matka dwójki kilkuletnich dzieci — znika bez śladu. Śledztwo prowadzi komisarz Kurt Wallander doskonale znany z poprzednich powieści Mankella. Ma 44 lata, jest typem mężczyzny trochę sfrustrowanego, nie potrafiącego ułożyć sobie życia osobistego, ale niezwykle skutecznego w swojej pracy, której oddaje się całkowicie. Jak zwykle męczą go różne problemy osobiste. Jego 80-letni ojciec postanawia się ożenić ze swoją gosposią, a on sam nie może znaleźć wspólnego języka z dorastającą córką Lindą. Zapewniam, że każdy, kto choć raz spotkał się z tym trochę fajtłapowatym, ale niezwykle dobrodusznym człowiekiem, będzie chciał śledzić jego losy w kolejnych odcinkach serii.
Wallander w trakcie prowadzonego śledztwa znajduje w studni ciało zaginionej kobiety, a w pobliżu palec czarnego mężczyzny. Poszczególne elementy układanki jakoś zupełnie do siebie nie pasują. Początkowo wydaje się nawet, że śledztwo utknie w martwym punkcie, ale nie może tak się zdarzyć, kiedy prowadzi je Kurt Wallander. Dzięki swojej inteligencji i przenikliwości zawsze potrafi złożyć do kupy mnożące się i nieraz pozornie przeczące sobie poszlaki. Trop prowadzi z liberalnej i tolerancyjnej Szwecji do Afryki Południowej, gdzie nadal pokutuje apartheid. Jak się wkrótce okaże, komisarz i prowadzący dochodzenie policjanci muszą się zmierzyć ze zorganizowaną grupą, której celem jest obalenie Nelsona Mandeli. Muszą zapobiec zbrodni, która może zmienić bieg historii, a czas biegnie nieubłaganie naprzód. Zbrodniarze są przebiegli i coraz silniej zdeterminowani.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze