Słuchają sąsiedzi, jak kto siedzi
LAURA BAKALARSKA • dawno temuMamy bardzo obszerną, można powiedzieć rozrzutną, klatkę schodową. Moi sąsiedzi całymi miesiącami, a nawet latami trzymają na niej rozmaite rupiecie. Tam przesadzają kwiatki, piłują deski, spawają jakieś żelastwo. A mnie się popsuła pralka. Kupiło się nową, stara wylądowała pod moimi drzwiami „na chwilę”.
A za chwilę poszłam do szpitala i jak z niego wyszłam, to mnie ta stara pralka obchodziła najmniej ze wszystkiego.Sąsiedzi z prawej położyli na niej jakąś zbędną szybę. No, to sobie leżała.
Do roboty wróciłam ze zwolnienia ponaglana telefonami z pracy. O jakieś dwa-trzy tygodnie za wcześnie, więc czułam się jeszcze marnie. Po powrocie z pracy wskakiwałam w piżamę i zalegałam na kanapie albo natychmiast nurkowałam do łóżka.No więc leżałam sobie na kanapie obłożona kotami i do nich przemawiałam. Nie dość, że sepleniąc, to jeszcze świergoląc. Niedawno dowiedziałam się, że tak teraz należy postępować z psami. Szkolimy je, ciumkając do nich.
– A kto to przyszedł, no kto? A kotecek mój kochany. O, jaka śliczna Nikita. A wąsy jakie ma piękne. I ogonek jaki! O, ten ogonek to jest taki, że w Nikicie by się każdy kocur zakochał. I Loniecka moja kochana. Ty też jesteś piękny. No tak. Mój jesteś, mój. A sierściuchy moje paskudne. Taaa… Nikita, a oczy masz jak bursztyny. Albo jak te kapsułki z tranem. No, piękne. No już dobrze, dobrze, Leon, ty też masz piękne oczy. Niebieskie jak dwa jeziorka. Jak paciorki, co nam je Murzyni przywieźli razem z perkalem. I ogonek też masz wspaniały. Mógłbyś sobie na nim zawiesić jak na maszcie chorągiewkę. Albo zdrową giewkę.
Nagle na klatce schodowej, a konkretnie tuż pod moimi drzwiami, usłyszałam brzęk tłuczonego szkła i koszmarny rumor.
– Dziecię moje, a wyjrzyj jeno, co tam się odstawia – poprosiłam Dziecia.
Dalej mam jakąś dziurę w pamięci. Wiem, że jednak podniosłam swoje doczesne szczątki i wyjrzałam na korytarz, gdzie spośród pobitej szyby dźwigała się moja sąsiadka, Kuczmierowska.Szyba była rozbita w drobny mak, Kuczmierowska natomiast uchowała się w jednym kawałku. Na tyle żywotna, że zadziamgała:
– Ja tu tylko położyłam komórkę i wyciągałam klucze do mieszkania!
Czy ja bym kładła swoją komórkę pod drzwiami sąsiadów, oddalonymi od moich o jakieś trzy, cztery metry? No, wątpię. Chyba żebym podsłuchiwała.
– Przynieś szufelkę i zmiotkę – powiedziałam do Dziecia.
– Właśnie. Przynieś, ale już! – wrzasnęła Kuczmierowska. – No, na co czekasz, trzeba pomagać starszym!
I dawaj mi szkolić dziecko.
Tak sobie myślę po czasie, że musiała nieźle czuć się winna, co? Chciała odwrócić uwagę od siebie. Przy czym, co ciekawe, dziwnie uciekała przede mną oczami.
– Pójdę i przyniosę, ale to trzeba mnie grzecznie poprosić, a nie opieprzać – rzekł Dzieć.
– Szoruj po zmiotkę – powiedziałam.
Wtedy Kuczmierowska zaczęła ujadać jeszcze bardziej. Że ona tu tylko komórkę. Że niech Dzieć idzie po szufelkę. Że trzeba pomóc, a nie się przyglądać.
Się zirytowałam.– Już raz pani powiedziała, raz pani zwróciła uwagę i to wystarczy. Nie Dzieć zbił tę szybę, no nie? – zawarczałam.
Tu się włączyły do awantury młodociane hormony Dziecia, który oznajmił, że sprzątanie po sąsiadach nie należy do jego obowiązków. Jest to uprzejmość, którą ewentualnie może wyświadczyć, pod pewnymi jednak warunkami. I że on, Dzieć znaczy, absolutnie sobie nie życzy, żeby na niego pokrzykiwać.Szkło zostało posprzątane, Kuczmierowska, fukając, poszła do siebie. Stosunki sąsiedzkie niebawem wróciły do normy.
Wnioski z tego są trzy:
1. Jeśli masz dwa koty, możesz do nich mówić, co ci się tylko podoba – w oczach sąsiadów i tak jesteś wariatką.
2. Kiedy podsłuchujesz, uważaj, o co się opierasz.
3. Broń swojego dziecka za wszelką cenę. Jeśli nie staniesz po stronie swojego dziecka, obcy tego i tak nie docenią.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze