Mam słabość
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuPowiecie, że słabość do czekolady i tanich ciuszków to normalka? Sądzicie, że nie ma nic złego w popołudniowej drzemce? Uważacie, że każda zdrowa kobieta lubi seks, że wszyscy się cieszą, gdy kupią coś okazyjnie, w promocji lub pomogą znajomym w dobrej inwestycji? Jesteście pewni, że nałogowi są tylko palacze, pracoholicy i alkoholicy? Hmm... A ja Wam odpowiem, że każdy ma swoje słabości, grunt to zachowywać stoicki spokój i umiar.
Słodycze
Marta (24 lata, Warszawa):
– Uwielbiam słodycze, a zwłaszcza czekoladę: gorzką, bąbelkową i z orzechami laskowymi. Kocham lody, w szczególności waniliowe z orzechami włoskimi albo na patyku w czekoladzie, lubię też maślane i kokosowe ciasteczka oraz prawie wszystkie batony z karmelem. Właściwie po każdym posiłku muszę zjeść coś słodkiego. Nie jestem chora, nie mam cukrzycy, anemii, nie brakuje mi energii, po prostu mam taką słabość. Na szczęście nie tyję, ale wiem, że z wiekiem będzie mi coraz trudniej utrzymać wagę. Czasami próbuję przestać i w supermarkecie, robiąc zakupy, nie wkładam do koszyka 12 batonów, 4 opakowań ciastek i 6 czekolad. Staram się ograniczać, ale to jest bez sensu, bo gdy chce mi się czegoś słodkiego i nie mam niczego pod ręką, jestem wściekła. Kiedyś próbowałam wytrzymać dzień bez słodyczy, ale się nie udało. W nocy poszłam do sklepu i kupiłam całe pudełko ptasiego mleczka, które zjadłam po drodze, więc wróciłam i dokupiłam jeszcze długą czekoladę. Gdy nie mam nic słodkiego, potrafię przeszukać cały dom – wszystkie szafki i szuflady w kuchni i wszystkie kieszenie ciuchów, torebki. Często się zdarza, że coś znajduję – połowę batona lub starą czekoladę – jestem wtedy szczęśliwa. Moja słabość kwalifikuje się pewnie do leczenia od uzależnień – tylko że ja nie chcę się leczyć, bo kocham jeść słodycze.
Seks
Lena (30 lat, Warszawa):
– Wstyd się przyznać, ale ja uwielbiam seks. To moja pasja i największa słabość. Być może jestem nimfomanką, nie wiem… Gdy poznam jakiegoś przystojnego lub ciekawego mężczyznę, natychmiast myślę o seksie. Wyobrażam sobie nas w różnych intymnych sytuacjach w dziwnych miejscach – w windzie, na dachu, na jachcie, nad morzem, w kinie. Myśl o tym, co razem robimy, staje się moją obsesją. On musi czuć moje zainteresowanie jego osobą i w końcu lądujemy w łóżku. Po takim jednorazowym wypadzie zazwyczaj nie mam ochoty na więcej i szukam kolejnej zdobyczy. Ten został już odhaczony i nie jest już dla mnie interesujący. To wcale nie znaczy, że nie zdarza mi się kogoś pokochać. Gdy się zakochuję, nie zdradzam i nie szukam, nie jestem zainteresowana nikim innym. Jednak gdy tylko z jakichś powodów mi nie wychodzi i się rozstajemy, natychmiast szukam pocieszenia. To jest jak alkohol dla pijaka, muszę odreagować i z kimś się przespać. Wtedy czuję, że ktoś znów mnie pożąda, komuś się podobam, ktoś mnie adoruje. Nakarmię swoje puste ego i dalej szukam miłości.
Nieruchomości
Magda (31 lat, Warszawa):
– Moja słabość pojawiła się nagle. Rok temu szukałam mieszkania na rynku wtórnym. Udało się kupić niedrogie mieszkanie w dobrym punkcie. Wyremontowałam je i w ciągu pół roku jego wartość wzrosła prawie dwukrotnie. Nie mogłam jednak przestać szukać dalej. Codziennie wchodziłam na strony internetowe agencji nieruchomości i na strony z ogłoszeniami wynajmu i sprzedaży mieszkań. Wyszukiwałam okazje i upajałam się myślą o świetnej inwestycji. Pomagałam szukać fajnych mieszkań znajomym. Sprawiało mi to wiele radości. Nie chcę być agentem nieruchomości – to raczej moja słabość, pasja… To zaczyna być groźne – nie umiem rozpocząć dnia bez wyszukiwania ciekawych i tanich ofert. Tuż po przebudzeniu robię sobie kawę i siadam do komputera. Czasem nie umiem się zająć niczym innym i do 18, a potem jeszcze po 23 szperam w ofertach. Gdybym miała pieniądze, mogłabym tylko inwestować, sprzedawać, zamieniać, kupować! Nie umiem przestać, wciąż o tym myślę. Chyba powinnam z tym iść do lekarza. Nie wiedziałam, że można się uzależnić od ofert sprzedaży mieszkań.
Drzemka
Danusia (23 lata, Ciechanów):
– Przynajmniej raz dziennie muszę sobie uciąć godzinną drzemkę. Nieważne, czy jestem u znajomych, czy u siebie. Spać mi się chce właściwie po każdym posiłku, nie pomaga kawa, herbata z cynamonem i miodem, sok z cytryny, tabletki pobudzające, napoje energetyczne. Zasypiam. Najgorzej jest w pracy – nie mogę przecież położyć się spać. Dlatego podczas godzin pracy nie jem. Robiłam sobie badania krwi – nie jestem na nic chora. Nie prowadzę też aktywnego trybu życia ani intensywnego nocnego życia, więc nie powinnam być zmęczona. Lubię drzemać – zwłaszcza po obiedzie. Jest to powodem żartów i kpin w rodzinie oraz wśród znajomych. Nazywają mnie śpiącą królewną. Rodzice zawsze wiedzą, gdzie mnie znaleźć, jeśli nie odpowiadam na wołanie – jestem w łóżku, na fotelu lub przy stole z głową na blacie i ucinam sobie drzemkę. Prawdziwy ze mnie śpioch!
Promocje
Olga (29 lat, Poznań):
– Jeśli codziennie lub chociaż kilka razy w tygodniu nie kupię sobie czegoś przecenionego, to jestem chora! Nie muszę tak bardzo szukać okazji. Dostaję cały spis pocztą do skrzynki – ulotki, gazetki supermarketów. Wiem o wszystkich przecenach – kiedy jest 30-procentowa, a kiedy 70-procentowa obniżka. Czy lepiej poczekać na tańszy, ale bardziej przebrany towar, czy wybrać coś dobrego, ale tylko trochę tańszego. Wiem, kiedy warto kupić coś drugiego gatunku lub z datą ważności bliską przeterminowania. Polowanie na okazje sprawia mi wielką frajdę, ale przez swoją słabość do promocji mam szafy pełne niepotrzebnych ubrań, ciuszków dla dzieci, których jeszcze nie mam, narzędzi i przyrządów, których nie użyłam ani razu. Wydaje mi się, że wszystko się przyda. Potrafię kupić 20 jogurtów, których data przydatności do spożycia mija za dwa dni. Nie jestem w stanie tego przejeść, więc zanoszę do sąsiadów lub obdarowuję dzieci na podwórku. Często też wyrzucam rzeczy, które wcześniej kupiłam, bo nie nadają się już do spożycia. Promocje zabierają mi większość czasu i pieniędzy, a i tak traktuję to jak zysk. Z powodu mojej słabości często kłócę się z mężem. Nie umiem jednak przestać. Denerwuję się, gdy omija mnie jakaś okazja, więc kupuję wszystko, co jest przecenione.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze