Dyskryminacja pracujących?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuNasz rząd podobno wspiera przedsiębiorczość. Politykom zależy na tym, by szczególnie młode osoby zakładały swoje firmy i regularnie opłacały składki. Czy ambitnemu przedsiębiorcy uda się połączyć koniec z końcem – to nikogo już nie obchodzi, bo przecież najważniejsze jest łatanie dziury budżetowej. Jeśli ktoś myśli, że te słowa to populizm, niech wybierze się do urzędu pracy.
Ja spotkałem się z następującym problemem. Jeśli ktoś chciałby założyć firmę i otrzymać dofinansowanie np. na zakup sprzętu, powinien zarejestrować się jako osoba bezrobotna. Niestety, jeśli nie pracuje na etacie, a otrzymuje wynagrodzenie na umowę zlecenie lub umowę o dzieło, nie może otrzymać takiego statusu. Musi więc zrezygnować z aktywności zawodowej, tracąc przy tym pieniądze, a później założyć firmę i prosić klientów o ponowne nawiązanie współpracy. Nie ma w tym za grosz logiki. Albo logika jest, ale przewrotna: nie daje się szansy osobom aktywnym, które – zanim założą firmę – mogą pochwalić się potencjalnymi klientami.
Podobnie jest w przypadku projektów wspierających przedsiębiorczość absolwentów studiów lub osób po pięćdziesiątym roku życia. Jeśli chcemy otrzymać dofinansowanie na założenie firmy, najlepiej żebyśmy byli osobami bezrobotnymi, zamieszkałymi na terenach wiejskich. Bo jeśli nawet mamy pomysł na firmę, ale żyjemy w mieście i pracujemy zawodowo np. na umowę o dzieło, nikt nie da nam dofinansowania.
Nie chodzi o to, by przestać pomagać osobom bezrobotnym, bo one naprawdę potrzebują zdecydowanego wsparcia. Ale trzeba też myśleć o osobach pracujących, które chcą prowadzić własną działalność gospodarczą. A może są jakieś inne rozwiązania?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze