Nie dajmy się zrobić w dicka, czyli Liroy w polityce!
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuLiroy postanowił zabawić się w tzw. spin doctora, czyli błyskotliwego doradcę politycznego, który potrafi z przeciętnego polityka zrobić sejmową gwiazdę. Zrzucił więc baseballową czapkę i strój rapera, nakładając schludny garnitur, krawat i błyszczące obuwie. Zapuścił również zarost, przystrzygł fryzurę i stał się Dickiem Dobrowolskim.
Znawcy podstaw marketingu politycznego twierdzą, że właściwie dobrany krawat, garnitur i okulary mogą przesądzić o wygraniu wyborów. Kiedy przytacza się najlepsze przykłady działań wizerunkowych w sferze polityki, zawsze pojawia się postać Aleksandra Kwaśniewskiego, który dzięki właściwym radom potrafił nie tylko odpowiednio się ubrać, ale i mówić, gestykulować i podawać dłoń na przywitanie. Dziś wszelkiej maści fachowcy od wizerunku wciąż doradzają politykom, co mają na siebie włożyć, ale to dzięki argumentom – im bardziej kontrowersyjnym, tym lepiej – wygrywa się wybory, odnajdując zwolenników albo w mało zdecydowanych grupach albo wśród zagorzałych wyborców, na których zawsze można liczyć.
Ten krótki tekst chciałbym poświęcić nie polityce jako takiej, lecz sprawom wizerunkowym, równie ważnym, co działalność społeczna, pozycja w partii i uznanie lokalnego środowiska. Pretekstem jest akcja, w którą zaangażował się słynny raper Liroy, znany m. in. za sprawą nieśmiertelnego przeboju „Scyzoryk”. Liroy i polityka? To zestawienie brzmi nieprawdopodobnie. A jednak.
Liroy postanowił zabawić się w tzw. spin doctora, czyli błyskotliwego doradcę politycznego, który potrafi z przeciętnego polityka zrobić sejmową gwiazdę (za takiego cudotwórcę dziś uznawany jest Michał Kamiński — człowiek, który zdążył być członkiem chyba wszystkich partii politycznych w Polsce). Zrzucił więc Liroy baseballową czapkę i strój rapera, nakładając schludny garnitur, krawat i błyszczące obuwie. Zapuścił również zarost, przystrzygł fryzurę i stał się Dickiem Dobrowolskim. A wszystko to w ramach wsparcia działań Instytutu Spraw Obywatelskich, zajmującego się edukacją obywatelską i kontrolą działań polskich polityków.
"Urodziłem się w Polsce, ale młodość i dorosłe życie spędziłem w USA – pisze na swojej stronie Dick Dobrowolski. — Tam też – na Uniwersytecie w Wisconsin — ukończyłem studia z zakresu marketingu politycznego i rozpocząłem karierę zawodową. Pracowałem przy wielu kampaniach wyborczych i wiem, że polityka to nie łaskotki, tylko gra dla prawdziwych twardzieli. W tej grze wygrywają ci, którzy mają najlepszego trenera. Jeśli jesteś gotowy na zwycięstwo – czekam na twój telefon.
Dick doradza więc, jak zdobyć pieniądze na kampanię, dostosować strategię kampanii wyborczej do potrzeb i oczekiwań wyborców albo wykreować kampanię negatywą, której celem będzie zaszkodzenie kontrkandydatowi. Wiadomo, że żaden polityk z jego oferty nie skorzysta, bo „ściema” jest widoczna nawet dla mało rozgarniętego obserwatora. Dlaczego więc Liroy się w to bawi?
Można przypuszczać, że polityka naprawdę go zainteresowała i w bliżej nieokreślonym czasie zamierza zacząć robić coś konkretnego dla dobra Polski. Ale trudno w to uwierzyć! Akcja rapera ma zdecydowanie inny cel: Liroy próbuje (całkiem skutecznie, moim zdaniem), pokazać, ile polityki jest w polityce, czyli kto stoi za tym, że mamy ochotę iść na wybory i głosować na nieznanego człowieka, który obiecuje nam obniżkę czynszu lub stawek za gaz albo ogrzewanie. Jeśli przez moment nawet uwierzymy w szczerość słów naszego kandydata, jesteśmy na straconej pozycji. Bo możemy być pewni, że ktoś nas robi w konia (albo w Dicka – znaczenie tego angielskiego słowa jest chyba wszystkim bardzo dobrze znane).
Jak twierdzi Dick Dobrowolski, polityka to manipulowanie opinią publiczną (od tego był „dziadek z Wehrmachtu” oraz zegarki byłego ministra), wykorzystywanie/kreowanie sondaży, „kreatywna” współpraca z „obiektywnymi” mediami, niepisane umowy ze sferą biznesu, itp. Jeśli to zrozumiemy, będziemy uważniej przyglądać się słowom naszego kandydata, śledzić jego program wyborczy, a później – jeśli już zdecydujemy się oddać na niego głos – patrzeć mu na ręce, czyli rozliczać z każdej decyzji (lub z jej braku).
Dickowski punkt widzenia na politykę pokrywa się z tym, co widzimy w popularnym serialu „House of Cards” z Kevinem Spacey'em w roli głównej. Polityka to walka o układy, współpraca z dziennikarzami i lobbystami, a czasami balansowanie na granicy prawa. Dobry spin doctor potrafi umiejętnie grać wszystkimi kartami, doradzając politykowi, kiedy warto zadać coś i błyskawicznie się wycofać.
Oczywiście jest jeszcze inny, równie wymierny cel akcji Liroya. Dzięki Dickowi Dobrowolskiemu raper zachęca nas do przekazywania 1% naszych podatków na cele dobroczynne (wśród beneficjentów Dicka jest oczywiście Instytut Spraw Obywatelskich).
Przyjrzyjmy się więc zdjęciom Mr Dobrowolskiego i zapamiętajmy to charakterystyczne zestawienie kolorów jego stroju. Ciemnoniebieska marynarka, jasnobłękitny krawat, bordowa apaszka. Myślicie, że ta kompozycja to przypadek? Nie. W świecie marketingu politycznego nie ma przypadków. Jest tylko strategia, która ma nas do kogoś przekonać. Zwróćmy również uwagę na to, co Dick ma nam do powiedzenia! Pójdźmy na wybory z pełną świadomością, że prawdopodobnie ktoś będzie chciał nas zrobić w konia! Będziemy na pewno pozytywnie zaskoczeni, kiedy okaże się, że nasz kandydat wygrał, a później naprawdę zabrał się za naprawianie kraju. Życzę tego sobie oraz wszystkim czytelniczkom i czytelnikom.
Zobacz: dickdobrowolski.com
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze