Nagrywactwo
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuZnacie to? Na ulicy zdarzył się wypadek, a gapie nie dość, że się gapią, to jeszcze bezczelnie nagrywają wszystko, co się dzieje. Zdaje się, że rządom nie są potrzebne żadne drony. Jesteśmy od nich znacznie gorsi.
Ostatnio znajoma wysłała mi link do filmu na youtube. Po jego obejrzeniu było mi niedobrze. Może go znacie, bo po pierwszej godzinie w sieci film miał już 40 tysięcy wyświetleń. Jeśli nie znacie, opowiem w skrócie: w Gdyni na plaży para policjantów próbowała obezwładnić i wyprowadzić jakiegoś chorego psychicznie czy ćpuna. Funkcjonariusze nie radzili sobie i czekali na pomoc, przytrzymując mu ręce na piasku. Ćpun czy chory w tym czasie szalał: próbował się wyrwać, obrażał, ośmieszał i prowokował policjantów. Zajście trwało na tyle długo, że dookoła zebrał się tłum gapiów, w tym grupa młodzieży, która filmowała wszystko od początku. Młodzi, setnie rozbawieni, robili sobie zdjęcia z policjantami, (którzy ciągle siłowali się z chorym czy ćpunem, tworząc coś na kształt grupy Laokoona). Niektórzy młodzi kładli się obok na piasku, robili sobie grupowe zdjęcia, z offu padały niewybredne komentarze, śmiechy i drwiny: „j(pi pi pi)ć policję”, „nie macie prawa”, „tak się bawi Gdynia!” i zapewnienia, że „filmiki będą latały”. W szczytowym momencie rozbawienia z powiększającej się stale grupy gapiów wyskoczyło kilku chłopaków, i stojąc za plecami funkcjonariuszy ściągnęło parę buchów ze sporych rozmiarów wodnej fajki. Ów akt wzbudził aplauz wśród zebranych. Jeden z gierojów miał na sobie koszulkę z napisem „JP”.
Film mną wstrząsnął. Nie chodzi o chorego czy ćpuna, takich jak on jest mnóstwo. Tak czy owak był to chory człowiek, należy mu współczuć. Nie chodzi o policjantów, którzy zachowali się wzorowo, nie stracili spokoju, nie dali się sprowokować, tylko przytrzymywali chorego czy ćpuna łagodnie, z poszanowaniem jego godności – im za swoją pracę należy się szacunek. Chodzi mi o tych, którzy filmowali i żartowali sobie z sytuacji, z policji, z chorego czy ćpuna i nie myśleli o niczym innym, jak tylko o oglądalności. Ich postawa etyczna (ciekawe, czy zrozumieliby, co to znaczy?) jest porażająca: nie mają szacunku do niczego ani nikogo. Jakby nie posiadali uczuć wyższych, nie wiedzieli, czym jest współczucie i współodczuwanie.
Zastanawiam się, czy któryś z tych chojraków leżał kiedyś na chodniku i musiał skorzystać z pomocy policji czy pogotowia ratunkowego? Jak się wtedy czuł?
Czy patrzyło na tę scenę kilkadziesiąt osób?
Czy te osoby uważały, że to dobra rozrywka?
A kiedy jeden z drugim dostanie w gębę pod klubem – gdzie będzie dzwonić po pomoc? Do kolegów, księdza proboszcza, czy może jednak po znienawidzoną policję, z której tak łatwo drwić, kiedy nie pokazuje się twarzy?
Moja znajoma od filmiku diagnozuje: dla tych ludzi liczy się tylko zabawa. I zastanawia się: czy gdyby wybuchła wojna, ktoś z tych młodych poczułby się odpowiedzialny za innych, czy tylko zająłby się filmowaniem nalotu dywanowego swoją komórką albo tabletem? Sama została kiedyś ofiarą takiego nagrywania. Miała wypadek, ścięła samochodem płot oddzielający tramwajowe tory, samochód do kasacji. Nic nikomu się nie stało, ale była przerażona. Nikt jej nie pomógł, nikt nie podszedł, o nic nie zapytał, za to masa ludzi stała na chodniku z wyciągniętymi komórkami i nagrywała. Nie do wiary.
„Nagrywactwo” to dziś choroba. Filmuje się wszystkich i wszystko: paralitkę, która nie umie chodzić na szpilkach, bezrobotnego półgłówka, jak sepleni, grubą kobietę z wielkim tyłkiem wciśniętym w za małe dżinsy. Od lat jesteśmy namawiani i kuszeni do donosicielstwa przez serwisy plotkarskie po to, by filmować z ukrycia gwiazdy. Kiedy nie ma gwiazd, filmujemy ćpunów, wariatów, idiotów i wstawiamy ich do sieci. Po co? Żebyśmy sami mogli się poczuć sławni? A może lepsi?
A te przerażające opowieści o tym, jak bardzo kompromitujące są nagrania z kamer przemysłowych? A demaskujące obrazki z imprez, kręcone komórkami spod stołu: pijany radny molestuje nieletnią, działacze partyjni zbierają na weselach podpisy, ksiądz proboszcz wręcza łapówkę, poseł wącha sobie pachy… Wystarczy chwila słabości albo nieuwagi, a już stajesz się bohaterem sieci.
A dzieci sieci tylko czekają, aż przewrócisz się na chodniku. Najlepiej, żeby wstrząsał tobą atak padaczki (najlepiej z oddaniem moczu), żeby rozjechał cię samochód (najlepiej będzie wyglądał w obrazku wypadek z wypłynięciem mózgu).
Oglądalność gwarantowana.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze