Kochamy polskie seriale
LAURA BAKALARSKA • dawno temuTak, tak. Wiem. Wykształciuch czyta kilka książek naraz. Jak mu się znudzi czytanie, odpala DVD i ogląda różne takie intelektualne filmy. Oraz filmy klimatyczne. Ja w charakterze dobranocki oglądam Taki Jeden Polski Serial, a czasem zerknę i na Drugi. Scenarzystka jednego z nich kiedyś powiedziała „Ja piszę bajki”. I rzeczywiście.
Tak, tak. Wiem. Wykształciuch czyta kilka książek naraz. Jak mu się znudzi czytanie, odpala DVD i ogląda różne takie intelektualne filmy. Oraz filmy klimatyczne. Ja w charakterze dobranocki oglądam Taki Jeden Polski Serial, a czasem zerknę i na Drugi. Scenarzystka jednego z nich kiedyś powiedziała „Ja piszę bajki”. I rzeczywiście. W tych serialach tak oto wygląda świat:
Bohaterowie chodzą po domu w zegarku (dla mnie to egzotyczna sprawa, przecież teraz niemal w każdym kącie domu stoi jakieś urządzenie naszpikowane elektroniką i z zegarkiem w pakiecie).
Poza tym mają na sobie biżuterię od rana do wieczora i nawet w niedzielę snują się po domu w pełnym rynsztunku bojowym. Faceci pod krawatem, damy odwalone jak na randkę. Dzięki temu jak niespodziewany gość zadzwoni do drzwi, nie szukają w popłochu jakiegoś odzienia – nawet w czasie upiornych upałów. To, że taki gość nie uświadczy na stole brudnego talerzyka albo śpiącego w najlepsze kota – rozumie się samo przez się. No a w domu nie ma ani odrobiny kurzu, nawet jeśli bohaterka jest samotną, pracującą i dorabiającą po godzinach matką.
A propos strojów. Ubogie studentki i recepcjonistki z prowincjonalnego hotelu mają co sezon nowy płaszcz z kaszmiru oraz niezliczone ilości koszul nocnych i szlafroczków. Zanim wskoczą w taki szlafroczek, to się budzą z nienagannym makijażem i fryzurą. Nie trzeba chyba dodawać, że te piżamki i szlafroczki są cudnie wyprasowane. Co pewnie wynika z tego, że kiedy reżyser nie wie, czym zająć kobietę, stawia ją przy desce do prasowania. Tak, żelazko w serialu jest nieodłącznym rekwizytem kobiety.
Pani sędzia, obarczona dwójką dzieci i bezrobotnym mężem, najpierw remontuje mieszkanie (taniocha, wiadomo), a potem bierze kredyt na zakup domu z ogródkiem. Zdolność kredytową musi mieć zaiste nadzwyczajną: zwłaszcza z bezrobotnym mężem, który poświęca się pisaniu książki specjalistycznej. Bo na takiej książce to dopiero można zarobić. Czyli zarobki sędzi sądu rejonowego w serialu i w życiu to są zupełnie inne zarobki.
W serialach herbatę się pije zaparzaną w wielkim dzbanku, a jakże.
Kiedy bohater dostanie list, to koperta mu się otwiera bez rozrywania i strzępienia.
Zamówiona taksówka podjeżdża natychmiast pod dom.
Jeśli bohater straci pracę, to zaraz znajdzie się jakiś znajomy, który szuka takiego właśnie fachowca. Ciach, ciach, i praca jest.
W serialu, kiedy dorośli chcą porozmawiać bez obecności dzieci, po prostu mówią: „a teraz idźcie się pobawić do siebie”, dzieci grzecznie wychodzą, bez żadnych tam dzikich wrzasków i protestów.
Ci bohaterowie to w ogóle mają klawo. Na biurkach nie gromadzą im się sterty książek, na stołach nie zalegają gazety i w sumie ich mieszkania tak wyglądają, jakby w nich nikt nie mieszkał. Nawet lekarstw nie szukają w razie choroby. Po prostu jakaś wróżka czarodziejka im podsuwa pod nos to, czego w danym momencie potrzebują. Nawet słoiki z domowym dżemem otwierają im się bez użycia siły, stukania wieczkiem w podłogę, podważania pokrywki itp.
Podczas gdy w realnym życiu spółdzielnie zwlekają do ostatniej chwili z włączeniem centralnego, w serialach bohaterowie paradują w krótkich rękawkach i na bosaka po kamiennej podłodze, tacy są to gorący ludzie.
Co drugie zdanie partnerzy zaczynają od „kochanie”, chociaż w realnym życiu „kochanie” zwykle zastępuje wszelkie słowa uznane powszechnie za obelżywe.
Kiedyś w poczcie elektronicznej krążył mail „Kilka prawd wyniesionych z amerykańskiego kina”. Były tam na przykład takie obserwacje jak ta, że każda torba zakupów zawsze zawiera co najmniej jedną bagietkę, kosmici mówią po angielsku, drewniane stoły są kuloodporne, a sukces w śledztwie może osiągnąć tylko i wyłącznie gliniarz zwolniony albo taki, który właśnie odchodzi na emeryturę.
Ja jednak wolę polskie seriale. Wprawdzie tak zwany biały wywiad miałby z nich niewielki pożytek, ale przecież nie o pożytek chodzi. Po prostu – śmiesznie jest.Chciałabym żyć w serialu. Jakiś tydzień. A potem jednak poproszę do siebie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze