Sex Factor
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZapowiedziano „Sex Factor”, erotyczny odpowiednik popularnego programu telewizyjnego. Trailer zaliczył, póki co, dwa miliony wyświetleń. Premiera zdarzy się jesienią, w internecie, ale już teraz Amerykanie mogą słać nagrania swoich fikołów. Następnie, czcigodne jury wyłoni szesnaścioro finalistów płci obojga. Szczęśliwcy doświadczą seksu analnego i wezmą udział w orgii, oczywiście rejestrowanej przez kamerę. Nagrodą jest milion dolarów, kontrakt z wytwórnią ślizgaczy oraz, last but not least, scenka z udziałem czteroosobowego jury. Sława, nawet krótkotrwała, kusi bez względu na koszty. A ludzie, zamiast oglądać seks – powinni go uprawiać, w zaciszu domowym. Bez kamer.
Zapowiedziano „Sex Factor”, erotyczny odpowiednik popularnego programu telewizyjnego. Trailer zaliczył, póki co, dwa miliony wyświetleń. Premiera zdarzy się jesienią, w internecie, ale już teraz Amerykanie mogą słać nagrania swoich fikołów. Następnie, czcigodne jury wyłoni szesnaścioro finalistów płci obojga. Szczęśliwcy doświadczą seksu analnego i wezmą udział w orgii, oczywiście rejestrowanej przez kamerę. Nagrodą jest milion dolarów, kontrakt z wytwórnią ślizgaczy oraz, last but not least, scenka z udziałem czteroosobowego jury.
Zasiadają w nim gwiazdy branży erotycznej: Lexi Belle, Tori Black, Remi LaCroix oraz Keiran Lee z przesławnych Brazzersów. Spoglądam na narzędzie pracy tego ostatniego, dumnie dyndające między kolanami. Jak przedramię kulturysty. Dopuszczam możliwość, że nagroda będzie, tak naprawdę – karą.
[Wrzuta]http://wolnapolska2.wrzuta.pl/film/2MPTqSxpFRk/nowy_talent_show_-_sex_factor[/Wrzuta]
Całe to show mam za dowód słabości różowego biznesu. Porno znalazło się pod obstrzałem, kuli się i nie wie co robić. Część zysków odpłynęła do piratów, część zagarnęły darmowe stronki w rodzaju popularnego redtube, swoje dołożyli też amatorzy, parzący się radośnie i za darmo. Prywatne nagrania cieszą się coraz większym powodzeniem. Okazało się, że widz przekłada autentyzm nad wyreżyserowane opowieści o silikonach, dostawcach pizzy i jurnych kierowcach bangbusa. Wreszcie, same pornogwiazdki pojęły, że lepiej bzyknąć się z fanem za kasę, niż męczyć się przed kamerą, pod okiem spoconego dźwiękowca i gderliwego kamerzysty. Branża, jeszcze niedawno przynosząca zyski, koroduje z zewnątrz, jak i od środka. „Sex Factor” raczej nie odwróci tego stanu rzeczy. I bardzo dobrze.
Sama wysokość nagrody – powtórzmy, milion zielonych – świadczy o rozmiarze kryzysu. Taki szmal wykłada tylko idiota, lub ktoś zdesperowany. Zarobki w porno, wbrew pozorom, nie należą do najwyższych. W wypadku kobiet, seks oralny wyceniono na zaledwie trzysta dolców, stawka za klasyczny numerek sięga tysiąca dwustu, natomiast podwójny anal kosztuje dwa kawałki, plus radość związana z tym niepowtarzalnym doświadczeniem. Faceci, oczywiście, mają gorzej, wyciągając zaledwie jedną trzecią powyższych stawek. Można więc mówić o jawnej niesprawiedliwości. Wyjątek stanowią geje, zgarniający i dwanaście kółek za jedną tylko scenę. Innymi słowy, na obiecany milion trzeba się srogo namęczyć.
Jednocześnie, branża mieli życia, silikonowy cyc rzuca przykrą smugę cienia, wielka kariera staje się udziałem nielicznych i jest boleśnie nietrwała. Jenna Jameson, największa gwiazda lat dziewięćdziesiątych, jeszcze niedawno miała powody do radości. Nagrała co swoje, jej książka, poświęcona sztuce miłości, zyskała status bestsellera. Jenna wyjęła sobie cycki i ogłosiła, że teraz poświęci się dzieciom. Niestety, z majątku wartego jakieś trzydzieści milionów dolarów niewiele zostało. Wieść gminna niesie, że w wypadku Jenny miłość macierzyńska przegrała z kokainą. Gwiazda całą tę forsę wciągnęła przez nos. Niedawno, do sieci trafiło nagranie na którym Jenna, nawalona jak szpak kręci się po chałupie, ryczy i obraża własne, zapłakane potomstwo. Jej powrót do branży nie wzbudził specjalnego entuzjazmu. Ma czterdzieści lat, jest zniszczona jak peron w Grudziądzu, w jej spojrzeniu kryje się smutek, a w ruchach miłosnych – znużenie. Czas nie jest łaskawy dla gwiazd porno.
Nieco lepiej radzi sobie najjaśniejsza gwiazda naszego wieku, czyli Sasha Grey. W wypadku tej piekielnie inteligentnej, bezwzględnej kobiety, porno było niczym więcej, jak etapem w karierze. Sasha obciągnęła co swoje i odpłynęła ku przyzwoitszym rodzajom aktywności. Produkuje się muzycznie, występuje w „normalnych” filmach (między innymi u Stevena Soderbergha) oraz czyta dzieciom. Ostatnio została pisarką. Upublicznione fragmenty powieści nie mogły chyba być gorsze, lecz przynajmniej pozostają w temacie. „Juliette club” opowiada o stowarzyszeniu, skupiającym polityków, biznesmenów i przedstawicieli Kościołów, zainteresowanych wyłącznie wsadzaniem we wszelkie możliwe otwory. Oszołomieni sprośnością krytycy porównują książkę do „Fight clubu” Palahniuka. Jak znam życie, doczekamy nawet dwóch ekranizacji tego wątpliwego majstersztyku, zwyczajnej i tylko dla dorosłych. Sasha znów zarobi.
Gdzie są niedawne gwiazdy? Gdzie Gianna Michaels, Briana Banks, Tera Patrick? Czyżby pracowały po próżnicy? Dziś pamiętają o nich jedynie najbardziej zatwardziali onaniści.
Są jeszcze trupy. Lista zgasłych gwiazd porno naprawdę robi wrażenie, tak długością, jak i fikuśnymi sposobami na pożegnanie się z tym nieżyczliwym światem. Popularną przyczyną zgonu są, na przykład, cycki. Gargantuiczny biust Lolo Ferrari wprawiał w konfuzję nawet jej ekranowych partnerów, nawykłych przecież do tego rodzaju przerostu. Lolo tak obciążyła swój kręgosłup, że nie mogła zrobić kroku bez środków przeciwbólowych. W końcu, zgasła z przedawkowania. Podobny los spotkał Niemkę, gwiazdę teutońskiego Big Brothera, znaną jako Sexy Cora – serce tej dwudziestotrzyletniej panny poddało się podczas kolejnej operacji plastycznej. Jeszcze dziwniejszy koniec spotkał pornogwiazdę z Izraela o nieznanym mi pseudonimie. Na planie zdjęciowym, wąż wbił jadowite zęby w jej silikony i odebrał życie. Zdechł zresztą niewiele później.
Można wyliczać w nieskończoność. Popularna w latach dziewięćdziesiątych Savannah została oszpecona przez chłopaka i popełniła samobójstwo. Przyjaciele bezskutecznie oskarżali branżę porno o tę śmierć. Camilla de Castro z Brazylii wyskoczyła oknem. Taylor Summers zginęła na planie filmu sado-maso. Można powiedzieć, że partner na planie nieco przeholował. Ale wszystkich przebił niejaki Stephen Clancy Hill, występujący w filmach gejowskich. Na planie jednego z nich chwycił miecz samurajski, zarżnął kolegę, paru innych poranił, po czym zginął, spadając z urwiska podczas obławy policyjnej. Nagranie z tego wydarzenia cieszyło się większą popularnością niż wszystkie ślizgacze Stephena razem wzięte.
Nie chcę wyjść na moralistę, ale faktem jest, że branża porno kryje w sobie więcej brudu niż jakikolwiek biznes. Mokry sen namalowano krwią. Uczestnicy „Sex Factor” mają to oczywiście w nosie, skuszeni milionem dolców, sławą i wstrząsającym przyrodzeniem Keirana Lee. Sława, nawet krótkotrwała, kusi bez względu na koszty. A ludzie, zamiast oglądać seks – powinni go uprawiać, w zaciszu domowym. Bez kamer.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze