Wierzysz w duchy?
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuŚmiejesz się z śmieje się z wiary w duchy, cuda, medaliki, sny? Potrzeba „wiary w duchy”, rozumiana umownie jako poszukiwanie niesamowitości w życiu, jest silniejsza, niż mogłoby nam się wydawać. Wiara w duchy nadaje naszemu życiu smak, którego nie dodadzą mu wczasy all inclusive czy oglądanie telewizji.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Każdy ma swoich ulubionych bohaterów życia codziennego. Czasem jest to sprzedawczyni ze sklepu na dole, czasem fryzjer przyjmujący na rogu, czasem nasze lub cudze dziecko, nauczyciel, ktoś z dalszej rodziny. Do moich ulubionych bohaterek życia codziennego należy (pojawiająca się dość często w moich felietonach) babcia Zinajda. Jak samo imię wskazuje babcia wywodzi się z naszych byłych Kresów, a jako osoba tradycyjnie zatopiona w kulturze Wschodu wierzy w wiele rzeczy, które powszechnie uznawane są za śmieszne?
Do dziś pamiętam, jak usiłowałem posprzątać po jednej z rodzinnych wigilii, kiedy to babcia z wdziękiem osoby, dla której na tym świecie nie ma nic dziwnego, stwierdziła: Zostaw Jarek, zostaw. Przyjdą duchy to się najedzą. Cóż, wiara w przychodzenie duchów, coraz mniej popularna w społeczeństwie (szczególnie wśród jego młodszej części), kiedyś przecież kwitła, o czym może świadczyć choćby lektura Dziadów Mickiewicza, lub relacje o międzywojennych seansach okultystycznych, w których uczestniczyła cala intelektualna elita tamtych czasów. Jeśli tylko ktoś sobie życzy, babcia Zina zarzuci go szeregiem niezwykle interesujących (piszę to bez śladu ironii!) historii o duchach, znakach związanych ze zgonami w rodzinie i tym podobnych historiach, a już prawdziwą zapamiętałość wykazuje w temacie snów proroczych.
O podejściu mojej babci do snów proroczych doskonale świadczy jedna z ostatnich historyjek z tym związanych. Otóż śniła się jej moja córeczka. Trzeba zaznaczyć, że córeczki jeszcze nie mam, a babcia wydaje się z niecierpliwością czekać na ten moment, w którym zamienię ją w prababcię. Opowiedziała mi sen z niejaką nadzieją w głosie. Ja zająłem postawę obojętną i chyba właśnie za to mnie „pokarało”. Rozchorowałem się na coś, co można by określić jako „szybką grypę”, w związku z czym moja babcia natychmiast zmieniła interpretację snu: otóż córeczka oznaczała chorobę, a że córeczka była moja, to i choroba też mnie się trafiła. Wszystko się zgadzało. Babcia w swej egzegezie snu podparła się Sennikiem chaldejsko-egipskim, czyli niskobudżetową książeczką zawierająca „starożytną sztukę tłumaczenia snów”. Trzeba powiedzieć, że ów sennik jest nie tylko niezwykle skuteczny w tłumaczeniu snów (przynajmniej tak twierdzi babcia), ale również zawiera szereg proroczych sformułowań. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż w senniku „chaldejsko-egipskim” znajdują się takie hasła jak motorower czy telewizor?
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ktoś mógłby pomyśleć, że śmieję się ze starszej w końcu kobiety. Otóż nie. Za moją babcią stoi cała tradycja biednie wydanych senników, cudownych medalików, wiary w duchy i cuda. Czyli czegoś, co nadaje naszemu życiu smak, którego nie dodadzą mu wczasy all inclusive czy oglądanie telewizji. Potrzeba „wiary w duchy”, rozumiana umownie jako poszukiwanie niesamowitości w życiu, jest przecież silniejsza, niż mogłoby nam się wydawać. Mogę coś o tym powiedzieć, jako autor opowiadań i powieści fantastycznych, a przede wszystkim stały czytelnik prasy kobiecej.
Jeśli ktoś śmieje się z wiary w duchy, cuda, medaliki, sny i co tam jeszcze, powinien sięgnąć do wspomnianej prasy. Czegóż tam nie ma! A to horoskopy: finansowe, seksualne, rodzinne, osobiste i co się komu zamarzy. A to kolejne metody medytacji, jogi, otwierania czakr, czakramów, kanałów energetycznych, a to energetyczne masaże, które nie tylko pozbawią nas bólu pleców, ale również ułatwią osiąganie orgazmu, erekcji czy czego kto potrzebuje. W ostateczności można przeczytać o (nieco już przebrzmiałym – aczkolwiek swego czasu wprost zabójczo popularnym) feng shui, które obiecuje nam, że poprzesuwanie mebli i sprzętów domowych całkowicie i zdecydowanie pozytywnie odmieni nasze życie w związku z udrożnieniem przepływu niewidzialnych i niemożliwych do zidentyfikowania sił i energii.
Już widzę wściekłość szeregu czytelników, dla których wszelaka medycyna niekonwencjonalna i poradnictwo gazetowe jest wyznacznikiem życiowego postępowania, a horoskop z codziennej gazety stanowi swoiste „być albo nie być” danego dnia. Nie, nie wyzłośliwiam się. Chodzi po prostu o to, że większość osób, które wierzą w wielkie systemy filozoficzne Wschodu (czy raczej ich gazetowe odpryski), odczuwa dziwną wyższość nad osobami takimi jak moja babcia i w życiu nie uwierzy, że wiara w gazetowe cuda stawia je w tym samym szeregu jak osoby wierzące w opiekę świętych, medaliki, sny, duchy, cuda itp. A dokładnie tak jest. Z tym tylko zastrzeżeniem, że moja droga babcia ma w swych wierzeniach więcej wdzięku, luzu i co najciekawsze – nie uznaje się za osobę światłą i nowoczesną. Ja w każdym razie ją popieram. W końcu sam w cuda i duchy wierzę.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze