I tak źle i tak niedobrze, czyli twarz Edyty Pazury
NINA WUM • dawno temuCiężki jest żywot rodzimego celebryty. Nie piszę tego z ironią. Polski świat showbiznesu to żaden ocean. Raczej śmiechu wart stawik. Na domiar złego panuje w nim przesyt.
Karpie walczą o naszą uwagę (i idące za nią apanaże) tłamsząc się w tłoku. Kto chce wypłynąć na wierzch, ten nie ma innego wyjścia, jak tylko obnosić swą wypudrowaną celebrycką twarz, gdzie się da. Ról w serialach typu "P jak Pomidorowa" nie dla wszystkich starcza. Obrotny człek musi zatem drałować z jednej nudnej imprezy na drugą, jeszcze nudniejszą. Cierpiętniczo wystawać na tle różnych ścianek. Dawać się tam fotografować tak długo, aż mu szczęki, zaciśnięte w tzw. korzystny uśmiech całkiem ścierpną. A do tego wszyscy wieszają na nim psy. Nie ważne, jaki jest rozmiar kalumni. Zapewne każda drażni.
Pamiętacie, jak Edyta Pazura, małżonka znanego i lubianego aktora pojawiła się na pokazie sukni ślubnych projektantki Violi Piekut odmieniona. Może nie całkiem inna, boć pewne cechy charakterystyczne pani Edyty da się rozpoznać. Niemniej, pobieżne zestawienie kilku fotografii pani Pazurowej ujawnia szereg znaczących zmian. Może to jej urok, a może to Maybelline.
Czujni internauci nie zostawili tego bez komentarza.
Ta twarz była robiona za ciężki pieniądz czy Zmiana z kopciucha w manekina
to przeciętny ton uwag, jakie spłynęły wtedy na złotowłosą głowę Edyty P. Trafiły się też głosy, podsumowujące aparycję pani Pazurowej w tonie nad wyraz kategorycznym i nie budzącym żadnych nadziei na przyszłość:
Wstrętna anemiczka, blada jak by (pisownia oryginalna) z piekarni wyszła, mdła.
Nie wiem jak wy, ale gdyby mnie ktoś tak sklasyfikował, płakałabym rzewnie. Przez całą drogę do ekskluzywnego fryzjera.
Nie jestem żadną celebrytką, po prostu korzystam z możliwości, jakie stwarza mi zawód męża — deklarowała jeszcze niedawno pani Edyta podczas wywiadu.
Ta wzruszająca otwartość nie skruszyła jak widać serc komcionautów. Ani nie wyjęła żony Cezarego Pazury spod celownika.
Dlaczego to wspominam? Bo mamy w Polsce doprawdy rozkoszną kulturę internetową. Panuje histeryczna wręcz zawiść — Polak Polakowi gardło przegryzie, jeśli tylko tamtemu zacznie się dziać odrobinę lepiej — połączona z poczuciem bezkarności. Nachlapać w internecie można zasadniczo wszystko, gdy kryje nas bezpieczne słówko "anonim." Ludzie, którzy nienawidzą własnego odbicia w lustrze i ogryzają paznokcie do krwi z powodu kompleksów, którzy nie odważyliby się spojrzeć ci w twarz, mijając na ulicy — w sieci napiszą, że jesteś karalnie szpetna. A także podadzą w wątpliwość to, jak się prowadzisz. Zwłaszcza wtedy, gdy cię nigdy w życiu nie spotkali.
Większość z nas doświadcza takiego traktamentu dość rzadko. Osoby znane (także wyłącznie z tego, że są znane, jak żona Pazury) mają to na co dzień. W hurtowych ilościach. Naród nienawidzi ich i głęboko im zazdrości, ponieważ mają więcej od przeciętnego Polaka pieniędzy i zgrabniejsze nogi. A także możliwość poprawienia u chirurga tego, co natura spaprała. A my takiej możliwości często nie mamy. Wprost żółć podchodzi do gardła. A zatem — huzia na Józia!
W tej sytuacji pięknie znalazł się wtedy pan Cezary Pazura. Na szydercze uwagi wymierzone w swą ślubną zareagował, czerpiąc ze swego wizerunku niemal najpopularniejszego komika w Polsce. Czyli z humorem.
Przyznam, że to duże wyzwanie, nawet dla prasy balonowej, sugerowanie rozległych operacji dwudziestosześciolatce — napisał Cezary na Facebooku. Ale nie z takimi wyzwaniami dawaliśmy sobie radę, nieprawdaż? (…) moja Żoneczka kwitnie. Jak na złość. Kwitnie jak piękny kwiat. Gdzie zatem, pytam oburzony, pochwały dla ogrodnika? (Nieskromnie myślę o sobie!) Prasa podaje, że moja Żona ma piersi! No i wydało się… Nie mogę tego zdementować, bo rzeczywiście ma! Sprawdzałem. (…)Nie wiem jak skomentować to, że ludzie chcą mieć piękne, białe zęby. Zawsze uważałem to za przesadę. Bałem się dentystów i życzyłem im jak najgorzej. Już schowałem Żonie pastę i szczoteczkę. A niech ma żółte i pokrzywione. Niech żyje próchnica!
Najzabawniejsze jest to, że tej walki nie sposób wygrać. Gdyby Edyta Pazura zdecydowała się pozostać przy poprzednim wizerunku (mniejsza z tym, czy naturalnym, czy też nie) - z pewnością naczytałaby się w prasie tabloidowej, jaka to jest mało efektowana. Niezrobiona. Jakaś nie taka. Że to wstyd, żeby znany aktor miał tak niewyjściową żonę i że już najwyższy czas, żeby wymienił toto na lepszy model.
Dziewczyna ewidentnie zasięgnęła fachowego wsparcia. Trudno mi arbitralnie orzekać, czy wygląda teraz lepiej czy gorzej. Ale też i zupełnie nie moja to rzecz. To w ogóle nie jest nasza rzecz. Tylko pani Edyty Pazurowej, która — przypomnijmy — w żadnym "Z jak Zupa" nie występuje, na lodzie nie tańczy. Generalnie całą jej fatalną przewiną jest fakt, iż wydała się za człowieka, który dał nam Kilera.
Zdjęcia: AKPA
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze