Aborcja. Piekło kobiet
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuW 1993 roku uchwalono w Polsce jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie ustaw antyaborcyjnych. Według niej przerwania ciąży można dokonać w przypadku uszkodzenia płodu, zagrożenie życia lub zdrowia kobiety, i gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa. Takie prawo, jak twierdzą aktywistki ruchów feministycznych, stało się przyczyną powstania w Polsce podziemia aborcyjnego.
Nielegalnym zabiegom usuwania ciąży poświęcony został film Podziemne państwo kobiet, wyprodukowany w 2009 roku przez Grupę Filmową Entuzjastki. Chociaż w dokumencie tym znajdziemy informacje, które gdzieś już kiedyś pojawiły się w filmach, książkach i programach telewizyjnych, warto wysłuchać intymnych relacji kilku kobiet, które poddały się aborcji. Tłem dla tych wypowiedzi są relacje osób działających w fundacjach i stowarzyszeniach, pomagających kobietom. W filmie nie znajdziemy natomiast opinii przedstawicieli ruchów prolife, bo autorkom Podziemnego państwa kobiet chodziło przede wszystkim o przedstawienie – bez żadnej odautorskiej oceny, krytyki czy wartościowania – autentycznych losów tych, których restrykcyjne prawo dotknęło w bezpośredni sposób. Bo nawet interesująca wypowiedź Kazimiery Szczuki, autorki książki Milczenie owieczek, nie przesyłania obiektywnej próby opisania tego, co dzieje się w podziemnym państwie kobiet.
Wspólna dla wszystkich opowieści jest tajemnica, otaczająca każdy zabieg. Jedna z kobiet wspomina, że operowano ją w obskurnym, ciasnym mieszkaniu. Lekarz nie miał nikogo do pomocy, więc leżąca na łóżku kobieta musiała podawać mu narzędzia chirurgiczne. Inna bohaterka filmu miała przejść zabieg aborcji nocą w szpitalu tak, by nikt się o nim nie dowiedział. Prywatne mieszkania jako prowizoryczne gabinety, sekretne adresy, sfingowane nazwiska, ukryte twarze – oto rzeczywistość przypominająca szpiegowski film.
Najdziwniejsza w tym wszystkim jest totalna obojętność mężczyzn, zrzucających na kobiety odpowiedzialność za usunięcie ciąży. Bzdurą byłoby twierdzenie, że dzieje się tak w większości przypadków. Podziemne państwo kobiet pokazuje jednak, że znaczna ilość kobiet, które zdecydowały się na przerwanie ciąży, nie otrzymała wsparcia od swojego partnera: wsparcia nie tylko finansowego, ale i emocjonalnego. Przypomina się tu słynny film brytyjskiego reżysera Kena Loacha, w którym tytułowa bohaterka Vera Drake zostaje skazana na karę więzienia za to, że pomagała kobietom w usuwaniu ciąży (jedna z dziewczyn zmarła na skutek aborcji). Mężczyźni pojawiają się w filmie tylko na chwilę, jako mało zauważalne tło. Kobiety w obrazie Loacha muszą bowiem radzić sobie same, szukając pomocy u przyjaciółek i znajomych, ukrywając ciążę i ból po zabiegu.
Przeciwnicy aborcji twierdzą, że dzieje się tak, kiedy ktoś popełnia przestępstwo przeciwko prawu ludzkiemu i boskiemu. Wyrzuty sumienia, szok, samotność i ból potrafią zniszczyć najbardziej odpornego człowieka. Postarajmy się jednak obiektywnie ocenić fakty. Okazuje się bowiem, że od 1993 roku, a więc od chwili wejścia w życie ustawy antyaborcyjnej, w Polsce dokonywanych jest od 80 do 200 tysięcy nielegalnych zabiegów (legalnych tylko kilkaset). A więc problem istnieje i nie można go zbagatelizować stwierdzeniem, że to tylko sygnalne doniesienia. Kwestia jest o tyle skomplikowana, że za funkcjonowanie polskiego podziemia aborcyjnego odpowiedzialni są również lekarze, którzy w szpitalach publicznych odmawiają przerwania ciąży (nawet wtedy, gdy kobiety mają do tego prawo), a w prywatnych gabinetach dokonują nielegalnych zabiegów. Za wszystkim stoją oczywiście pieniądze. Katarzyna Bratkowska ze Stowarzyszenia S.O.S. – Same o Sobie twierdzi, że średni koszt aborcji to około 1,5 – 2 tysiące złotych. Natomiast jedna z bohaterek, która miała za sobą kilka zabiegów usunięcia ciąży, przyznaje, że u dobrych lekarzy (ordynatorów z tytułami profesorskimi) zabieg ten kosztuje nawet 4 tysiące złotych.
Jak to się stało, że w kilka lat po przemianach ustrojowych w Polsce, kiedy kraj zaczął oddychać pełną piersią, ustanowiono tak restrykcyjną ustawę antyaborcyjną? Jest to o tyle zadziwiające, że od 1956 roku obowiązywała w Polsce liberalna ustawa dotycząca przerywania ciąży. Ewa Dąbrowska – Szulc ze Stowarzyszenia Pro Femina stwierdziła: Ustawa z 1956 roku dała praktycznie kobietom wielką swobodę decydowania o sobie, a mimo to urodziłyśmy więcej dzieci niż teraz kobiety chcą rodzić. Czyżby kobiety, które na równi z mężczyznami – robotnikami uczestniczyły w strajkach solidarnościowych, zdecydowały się oddać wywalczone wcześniej prawo do samostanowienia? Okazuje się, że nie. Anastazja Konieczna – jedna z przedstawicielek Solidarności, biorąca udział w konsultacjach społecznych dotyczących nowej ustawy – przedstawiła w Senacie jednoznaczne zdanie dotyczące aborcji: kobiety z Solidarności nie popierają projektu nowej ustawy i są za tym, by to one, a nie politycy, miały wybór. Niestety głos ten okazał się słabszy niż argumenty politycznej lewicy i prawicy oraz Kościoła katolickiego.
Rebecca Gomperts z organizacji Women on Waves stwierdziła w filmie, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, może jedynym, w którym aborcja była legalna, a została całkowicie zabroniona. […] Co zrobiono podczas zmiany ustawy w Polsce? Kobiety zwolniono z odpowiedzialności. Obarczono nią wszystkich naokoło. Kobiety odcięto od możliwości pomocy. Stały się tym samym bardziej bezbronne. Ale nie ma kobiet w więzieniach ani na ławach oskarżonych. Są tylko źli, którzy pomagają. Za zabieg przerwania ciąży karani są więc przede wszystkim lekarze. Gdyby kobiety szły do więzienia, społeczeństwo skłaniałoby się ku legalizacji aborcji. W tej sytuacji odium spada na lekarzy, o kobietach natomiast zapomina się, uważając, że problem nie istnieje, bo przecież każda kobieta chce mieć dziecko, a te, które decydują się na aborcję, mają nie po kolei w głowie.
W demokratycznym społeczeństwie każdy ma prawo myśleć i mówić tak, jak każe mu sumienie. Najgorsze jest jednak to, że nie podejmujemy dialogu w sprawie aborcji, spychając problem pod dywan. Podziemne państwo kobiet to niewątpliwie ważny głos w dyskusji. I nie powinien zostać zignorowany.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze