Wychowywałam się wśród braci
ANNA PAŁASZ • dawno temuBrat to prawdziwy skarb, a co dopiero mówić o kilku? Kiedy jesteś jedyną dziewczyną z całego rodzeństwa, wychowywanie się z braćmi staje się bardzo ciekawym doświadczeniem. I prawdziwym wyzwaniem!
Prywatna ochrona
Nina (24 lata, studentka z Torunia) ma trzech starszych braci. Choć w dzieciństwie nie miała z nimi łatwo, wie, że może na nich liczyć w każdej sytuacji i jest z nich bardzo dumna.
— Z braćmi to prawie jak z wilkami! Ile było w domu bijatyk, ile razy krew z nosa poszła, to nie zliczę. Ze mną też wojowali, bo byłam najsłabsza, najmłodsza, sama się prosiłam o kłopoty ganiając za nimi jak pies. Oczywiście rodzice zawsze stawali po mojej stronie, bo byłam ich jedyną córeczką. Najlepsze, że jakby ktoś obcy mnie tknął, to by miał do końca życia przerąbane. Między nami dochodziło do ostrych walk, ale jak ktoś mnie próbował skrzywdzić, to stawali za mną murem. Najbardziej współczułam chłopakom, którzy się mną interesowali — bracia zawsze dawali im popalić. Na każdej imprezie miałam obstawę, niekiedy po prostu odsuwali ode mnie delikwentów tylko dlatego, że źle im z oczu patrzyło.
Wychowywanie się z trzema braćmi jest fantastycznym doświadczeniem — dzięki nim umiem się bić, mam też raczej męski charakter. Nauczyli mnie wykonywać podstawowe naprawy, jeździć samochodem i w ogóle sporo o życiu i męskim świecie. Są fantastyczni. Oczywiście o ich dziewczyny zawsze byłam bardzo zazdrosna! Na ślubie każdego z nich płakałam — oddanie brata w ręce innej kobiety to wielkie przeżycie. Kocham ich na zabój, a najbardziej lubię święta, kiedy siadamy razem przy stole.
Wesoła gromadka
Agnieszka (29 lat, przedszkolanka z Gdańska) nauczyła się radzić sobie z każdym ze swoich pięciu braci. Za każdym skoczyłaby w ogień.
— Mam pięciu braci, co budzi przerażenie, kiedy o tym mówię. Teraz jest spokój, ale jako dzieci doprowadzaliśmy rodziców do białej gorączki. Moi bracia zawsze pakowali mnie w kłopoty, ale jak coś się działo, trzymaliśmy sztamę. Moim pupilkiem był zawsze ten najmłodszy, do tej pory jest najspokojniejszym z nas i najbardziej rodzinnym. Tak samo najstarszy — odpowiedzialny, zawsze musiał o nas dbać i pomagać mamie nas wychowywać. Reszta jest rozpuszczona do granic możliwości! Zawsze byłam z nich taka dumna, zwłaszcza, jak dziewczyny z klasy się nimi interesowały. Jestem o nich bardzo zazdrosna, to nigdy nie mija, bo to moi chłopcy, to ja z nimi spędziłam najwięcej czasu. Znamy się jak łyse konie, każdy jest inny i charakterystyczny, o każdym mogłabym mówić godzinami.
Jesteśmy zgranym rodzeństwem, często do siebie dzwonimy, wiem co u którego słychać. Powoli zakładają swoje rodziny, w domu został już tylko najmłodszy. Najgorzej było, jak najstarszy się wyprowadził, bo poczuliśmy się rozdzieleni i dotarło do nas, że to już ten czas, kiedy zaczynamy opuszczać rodzinne gniazdo.
Trzy do jednego
Paulina (22 lata, studentka z Warszawy) jest najstarsza z rodzeństwa i to na niej spoczywa częściowa odpowiedzialność za młodszych braci.
— Mam trzech młodszych braci, prawdziwe sreberka. Pamiętam, jak byli mali i musiałam się nim zajmować — ale to była dla mnie kara! Oni chodzili za mną krok w krok, robili wszystko to co ja, dosłownie mnie naśladowali. To była ich ulubiona zabawa. Musiałam ich wyciągać z tarapatów, ukrywać przed rodzicami, często chodziłam też na wywiadówki, kiedy mieli problemy w szkole. Oczywiście biliśmy się, potrafiliśmy kilka dni z rzędu urządzać sobie walki. Ja zawsze miałam przewagę, bo jestem starsza, jednak z wiekiem było coraz trudniej, chłopcy mieli coraz więcej siły i raz nawet skończyło się na rozbitej głowie.
Nie zawsze było mi do śmiechu, bo musiałam się wszystkim z nimi dzielić, i z niejednej imprezy rezygnować, bo nie miał kto z braćmi zostać. Musiałam ich wiecznie pilnować. Oczywiście byłam zawsze o nich zazdrosna, zwłaszcza jak jakaś dziewczyna się koło któregoś kręciła. Nie chciałaby mieć ze mną do czynienia! Oni też są zazdrośnikami, nie mam z nimi lekko zwłaszcza, że dopiero wchodzą w dorosłe życie i uczą się na swoich błędach, których popełniają całkiem sporo. Jestem zawsze blisko, kiedy mnie potrzebują — od czego ma się starszą siostrę?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze