Wezwanie
REDAKCJA • dawno temuW Krakowie przysiadła zima. Na razie tylko musnęła miasto i patrzy, co z tego wyniknie. Dotąd jesień, w tym roku niesłychanie zadomowiona, nie chciała ustąpić jej miejsca. Karmiła gołębie w pełnym słońcu w grudniu, rozpinała ludziom płaszcze, niektórych wciskała w szorty i koszulki (jak dla mnie nieco już zbyt odważnie). Taka jesień rozpanoszona, królująca, pogodna.
Kaza,
Idą święta. Idą święta, słyszysz? Czy to Ci nic nie mówi? Halo, jest tam w ogóle kto?
Nie pamiętam, kiedy przyszedł od Ciebie ostatni list. Nie tracę nadziei. Przyjaciółko, gdzie jesteś? Nie mam z kim dzielić myśli i może dlatego robię różne straszne głupstwa. Zmieniam prace jak rękawiczki, chodzę bez rękawiczek, wpadam w poślizgi samochodowe i parę innych, wcale nie pomniejszych.
Tęsknię za Tobą. Wybaczę to Twoje milczenie, ale pisz! Napisz nareszcie! Moje jedno oko do zeza nie wystarczy. Widzę tylko pół świata, półprawdy, półsprawki. Po drugiej stronie mam milczące bielmo. Konieczna jest operacja, wiesz? Szybka. Jedno oko zbyt łatwo się męczy i przymyka na różne sprawy. Przegapia. Niedowidzi. Mam jedno oko zielone, tylko jedno, widzę nim sprawy półsedno.
Zima jednak skrada się jej tuż za plecami i chucha rano na szyby samochodowe, żeby zaznaczyć swoją obecność.
Nie lubię zimy. Nigdy jej nie lubiłam, ale z wiekiem pogodziłam się z takim obrotem spraw i przyjmuję jej konieczność. Trzeba przemrozić trochę ziemię, wysuszyć stare, żeby wzeszło nowe. Trzeba ludzi też trochę przemrozić, bo wydają się nieco nazbyt rozgorączkowani. Pozatrzymywać ich wieczorem w domu, żeby pobyli trochę ze sobą. Porozmawiali. Trzeba skrócić na chwilę dzień i dać odpocząć pszczołom. Co prawda, ludziom też by ktoś mógł w tym okresie skracać dzień roboczy, żeby nie wychodziło się w noc ciemną i głęboką, pokreśloną mgłą. To wpędza w depresję, a tu listu od Ciebie ani widu, ani słychu…
Koniec roku się zbliża… Pamiętasz nasze noworoczne postanowienia? Naszą dyscyplinę w podtrzymywaniu kontaktu i naszej przyjaźni? Masz nową szansę, już za kilkanaście dni. W ogóle za kilkanaście dni można zacząć wszystko od nowa. Można zacząć wić gniazdko w nowym domu, można zacząć nową pracę, można wrócić do spraw, które się porzuciło… Na ten Nowy Rok! A potem… niech będzie jak zwykle. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak drastycznych zmian.
Wysyłam Ci pierwsze wezwanie do kontaktu. Wyznaczam dodatkowy miesięczny okres, zanim wypowiem Ci siebie.
Twoja stęskniona
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze