Poddaj się bezruchowi
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuCzy najgorszym momentem w ciągu doby jest dla was poranek, gdy uświadamiacie sobie z jękiem rozpaczy, że już trzeba wstać? Zazdrościcie zwierzętom zimowego snu? Kolejny dzień z rzędu nie chce się wam nic robić? Kochacie soboty i niedziele, bo wtedy możecie poleżeć bez ruchu przed telewizorem? Zasypiacie nagle z czekoladkami w ustach nad czytanym setny raz miałkim kryminałkiem? To dobrze! Jesteście ssakami.
O Matko naturo, dlaczego tak daleko od ciebie odeszliśmy? I jak szybko to się stało! Jak moja zwierzęca część ma nadążyć za wymaganiami świata? Jak bez wyrzutów sumienia oddzielić leniwą część mnie od tej aktywnej i produktywnej?
Założę się, że też tak macie. Bo wszyscy to mają, ale nie wszyscy się do tego przyznają. Michał Witkowski w Barbarze Radziwiłłównie nazwał to pięknie i dobitnie. A więc – jak tam wasza zimowa zgniłka? Nicnieróbstwo? Lenistwo? Apatia? Niechęć? Syndrom amotywacyjny? Czy całymi dniami dręczy was widok ciepłej pościeli? Kominka? Fotela? Czujecie czasem w okolicy piętnastej zapach swojej poduszki? Oglądając filmy przyrodnicze zazdrościcie tłustym uchatkom, leżącym bez ruchu na brzegach mórz? Utożsamiacie się z Sidem z Epoki lodowcowej? Czy najgorszym momentem w ciągu doby jest dla was ten, kiedy o poranku uświadamiacie sobie z rozdzierającym jękiem wewnętrznej rozpaczy, że to JUŻ trzeba wstać? Zazdrościcie zwierzętom zimowego snu? Czy poznajecie, że jest środa, bo już trzeci dzień z rzędu nie chce się wam nic robić? Kochacie soboty i niedziele, bo wtedy możecie poleżeć bez ruchu przed telewizorem? Na widok padającego śniegu czujecie rozpacz? Zasypiacie nagle z czekoladkami w ustach nad czytanym setny raz miałkim kryminałkiem?
To dobrze! Znaczy, że jesteście ssakami z krwi i kości! Pomyślcie: moi pradziadowie, niech im ziemia lekką będzie, byli ubogimi chłopami ze wsi pod Łodzią. Byli prości, mieszkali w kurnych chatach, kładli się spać z kurami, a do życia budziło ich pianie koguta. Dzięki tym drobiowym czasomierzom, kiedy zima była długo i oni spali długo. W zimie pracy prawie nie mieli, jedynie w obejściu, więc całymi dniami drzemali na przypiecku, oszczędzając siły. I trwało to od pokoleń, wiele lat wstecz (kiedy zamiast przypiecka był ogień w jaskini). Mam ten biologiczny zegar, każący żyć zgodnie z porami roku, umieszczony w moich genach. Ale wszystko się zmieniło, kiedy powszechnie zapanowała nam najjaśniejsza elektryczność i sami zaczęliśmy sobie regulować sprawy nocy i dni. Jak jest, każdy wie – zima nie zima, obowiązków mamy wciąż tyle samo. Co z tego, że brak światła, awitaminoza, kiedy swoje trzeba zrobić według planu? Nasze wymagania, by sprostać światu to jednak jedno, a drugie – nasze ciała pamiętają przecież te wszystkie leniwe zimy sprzed wielu lat!
A brak światła? Światło wyznacza rytmy biologiczne wszystkich żywych organizmów. Ja też jestem przecież żywym organizmem. (No, ledwie żywym). Naukowcy zmierzyli, policzyli i ogłosili, że w zamkniętych pomieszczeniach, w których przecież zimą spędzamy najwięcej czasu, natężenie światła rzadko osiąga wartość 500 luksów. Dla porównania: w południe dnia słonecznego dochodzi nawet do 100 000 luksów. Do podtrzymania prawidłowych rytmów biologicznych konieczna jest codzienna, kilkugodzinna ekspozycja na światło o natężeniu około 4000 luksów.
Długotrwałe zaburzenia rytmów biologicznych spowodowanych brakiem światła mogą prowadzić do poważnych zmian chorobowych… Luksy, luksy, skąd was brać?
Jak mam pamiętać o swojej zwierzęcej, ssaczej części siebie, o luksach i innych luksusach, kiedy siedząc szóstą godzinę z rzędu przy komputerze knuję, jak by zwiększyć nadwerężoną mocno wydajność? Kofeinę podawać sobie bezpośrednio do tętnicy na udzie? Jak pamiętać o tym, że jestem spokrewniona z wiewiórkami, niedźwiedziami, borsukami i jenotami, i że zamiast poić się kolejną kawą, powinnam położyć się spać? Jak?
Jest jeszcze jeden problem. Wyrzuty sumienia. Gigantyczne wyrzuty sumienia, kiedy wreszcie zmorzona zimową zgniłką przysnę na chwilkę pod miękkim kocykiem na kanapie. Marnotrawienie czasu dziś jest przecież czymś całkowicie zakazanym. Współczesny człowiek musi być aktywny, nawet już będąc zmęczonym, steranym starcem (tzw. aktywny senior). Sama aktywność nie wystarczy – trzeba być aktywnym na wielu polach! Konieczne jest uprawianie sportu. Zdrowe odżywianie. Dbanie o paznokcie. Zdrowa dieta dla twojego mózgu, wapń dla kości, zdrowie dla wszystkich! (Zdrowie jest obowiązkowe. Bez tego ani rusz). Człowiek zdrowy, aktywny zawodowo, sportowo, człowiek zaplanowany i zrealizowany, spełniony i szczęśliwy – takich ludzi dziś chcemy! Takich ludzi dziś nam trzeba! Tego wymaga świat. Szybciej, więcej, mocniej!
Więc co robić, kiedy się nie chce? Kiedy do robienia rzeczy pożytecznych czuję wstręt? Nużą ciągle nisko wiszące chmury, mokre i brudne buciory, gile z nosa, lodowate uda, sucha skóra? Dokucza senność i samotność w niechceniu? Kiedy wyrzuty sumienia rosną wielkie jak dynie na konkurs największego warzywa? Mówi się, że szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie? Kiedy mi się nie chce ruszać rękami… Trzeba szukać życiowych szans? A nie znajdą mnie tu na kanapie, pod kocem? Żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce… (ziewnięcie) Co właściwie chciałam w tym felietonie powiedzieć… że dość mam tego terroru. Dość!
Chcę mieć prawo do lenistwa! Chcę móc być chwilami bez żadnych obciążeń ociężała i pozbawiona polotu! Chcę prawa do drzemek bez wyrzutów sumienia! Do bezproduktywności, powolności, dwunastogodzinnego snu przynajmniej dwa razy w tygodniu, do zasypiania nad książką! Do rezygnacji ze spraw w zimie nieważnych. Do zwolnienia z ćwiczeń fizycznych i zdrowego odżywiania. Chcę prawa do bezruchu!
Psychologowie twierdzą, że kiedy nasz organizm fiksuje, stawia się i nie chce więcej pracować, to znaczy, że powinniśmy odpocząć. Sam mówi nam, że potrzebuje więcej snu, witamin czy wolności od stresu. Jeśli zlekceważymy ten znak, organizm się zbuntuje i zachorujemy. Jak miło słyszeć takie doniesienia…
Jestem zwierzęciem, powtarzam sobie. Nie jestem leniem, jestem ssakiem. Drób moim zegarem. Od dziś będę dla siebie bardziej pobłażliwa. Póki jeszcze zostało trochę zimy do powolnego przetrawienia. Drogie ssaki: syćmy się bezruchem!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze