Związki, które "wzbogacają"
DOROTA NOWAKOWSKA • dawno temuUnia Europejska to nie tylko nowe rynki pracy. To także nowy teren miłosnych poszukiwań. Pisałam nawet kiedyś reportaż o mieszanych parach, które mieszkają w Polsce. Muszę przyznać, że bohaterowie tekstu przypadli mi do gustu. Ich życie to oczywiście dużo kompromisów, roztererk, bo ojczyznę ma się jedną. Lecz z drugiej strony związki z obcokrajowcami wzbogacają.
Odkąd Polska jest członkiem Unii Eurpejskiej, chyba nigdy nie byliśmy tak otwarci na świat, a świat na nas. Zarówno my wyjeżdżamy za granicę szukać pracy, jak i zagraniczni goście przeprowadzają się do Polski, by wykorzystać możliwości naszej odradzającej się gospodarczo ojczyzny.
Do redakcji, w której pracuję, przyszedł list od czytelnika. Z początku nikt na niego nie zwrócił uwagi, w końcu dużo osób pisze do redakcji. W kopercie, oprócz listu napisanego po angielsku i francusku, znajdowało się… 100 Euro. Taka zawartość już mocno zaintrygowała redakcyjne gremium, ale treść listu przeszła nasze wyobrażenia. Mieliśmy temat do żartów na następne dni, ale i dyskusji, takich na serio.
Nadawcą listu był Szwajcar w wieku 60 lat (uwaga, ważna informacja). Pisał, że szuka żony właśnie w Polsce. W końcu Polki to podobno najpiękniejsze kobiety na świecie. Poprosił, żeby umieszczono na łamach gazety jego ogłoszenie – że tego a tego dnia sierpnia przybywa do Warszawy i zatrzymuje się w takim a takim hotelu. Tylko tego, określonego dnia czekać będzie w swoim pokoju na kandydatki na żonę.
Oto staruszek szuka na starość stabilizacji, podpory, troskliwej dłoni, no i na dokładkę być może ostatniej erotycznej fascynacji w jego życiu. Ponieważ jest leniwy albo po prostu "dobrze zorganizowany i racjonalny", postanawia sprezentować sobie żonę jak najmniejszym wysiłkiem. Zastanawiam się tylko, jak on sobie wyobraził spotkanie z kandydatkami. Każda z pań ma przynieść cv i w ciągu pół godziny przeprowadzi z nią krótkie interwiew? I w jakim języku? Czy starszy pan liczy na miłość od pierwszego wejrzenia? Może naprawdę jest romantykiem? Może rzeczywiście szuka miłości swojego życia? Tylko dlaczego w taki sposób? Scenariusz na reportaż już sam się pisze. Niestety ostatnie zdanie anonsu matrymonialnego demaskuje intencje Szwajcara.
Staruszek stawia kandydatkom warunek: przyjmie w hotelowym pokoju tylko te panie, które nie przekroczyły – uwaga — trzydziestki! Bezczelność stetryczałej głowy, kiepski żart czy wynik chłodnej kalkulacji, co można kupić za pieniądze? No bo chyba naiwnie nie przypuszcza, młoda kobieta zakocha się w mężczyźnie trzydzieści lat starszym. Co prawda mam kilka koleżanek, których partnerzy są dużo od nich starsi. W końcu panowie pod czterdziestkę wyglądają czasem bardziej interesująco od naszych rówieśników. Ich doświadczenie życiowe i dojrzałość to coś, co pociąga czasem młode kobiety. Jednak sześćdziesiątka na karku partnera dla trzydziestolatki oznacza koniec płomiennego współżycia. I wreszcie — czyżby ów Szwajcar nie zdawał sobie sprawy, że jego młoda żona nie będzie o niczym bardziej marzyć, niż o staniu się szybko bogatą wdówką?
Unia Europejska to nie tylko nowe rynki pracy. To także nowy teren miłosnych poszukiwań. Pisałam nawet kiedyś reportaż o mieszanych parach, które mieszkają w Polsce. Muszę przyznać, że bohaterowie tekstu przypadli mi do gustu. Ich życie to oczywiście dużo kompromisów, roztererk, bo ojczyznę ma się jedną. Lecz z drugiej strony związki z obcokrajowcami wzbogacają, dzięki nim obie strony poznają mają szansę poznać lepiej inną kulturą, język i choćby wzbogacić swoją kuchnię o kilka nowych dań. Ale zarówno w pracy jaki i w miłości stykamy się niestety z takimi osobnikami, którzy myślą, że Polacy i Polki rzucą się bezrefleksyjnie na wszystko, co pochodzi z zagranicy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze