Studium internetowej randki
URSZULA • dawno temuByć może nie powinno mnie to było zdziwić, w końcu żyjemy w dobie Internetu i sieć przenika niemalże każdą dziedzinę naszego życia, jednak poczułam się trochę dziwnie, kiedy uświadomiłam sobie, że mój dobry znajomy poznał swoją żonę przez Internet. Zawsze byłam zwolenniczką tradycyjnych metod poznawania ludzi. Użytkownicy serwisów randkowych i biur matrymonialnych zawsze wydawali mi się jacyś podejrzani.
Być może nie powinno mnie to było zdziwić, w końcu żyjemy w dobie Internetu i sieć przenika niemalże każdą dziedzinę naszego życia, jednak poczułam się trochę dziwnie, kiedy uświadomiłam sobie, że mój dobry znajomy Krzysiek poznał swoją żonę przez Internet. Zawsze byłam zwolenniczką dużo bardziej tradycyjnych metod poznawania ludzi — można przecież iść do klubu czy na imprezę i wtedy w miarę od razu wiadomo, z kim się ma do czynienia. Ludzie, którzy korzystają z serwisów randkowych albo biur matrymonialnych zawsze wydawali mi się jacyś podejrzani: pewnie nie chcą pokazać, jak wyglądają, bo są wyjątkowo brzydcy — mają bielmo na oku albo jedną nogę krótszą. Albo są zupełnie aspołeczni — kontakty z płcią przeciwną zdecydowanie lepiej wychodzą im, kiedy siedzą bezpiecznie we własnym pokoju, niż kiedy stoją z nią twarzą w twarz, bo wtedy zaczynają się jąkać albo mieć różne nerwowe tiki.
Już same ogłoszenia w serwisach randkowych brzmią jakoś okropnie. Poza garścią informacji praktycznych: ile lat, jaki kolor włosów, pali czy nie pali, chce mieć dzieci czy pragnie niezobowiązującego seksu, umieszcza się tam przeważnie jakieś takie sztampowe zdanko w stylu: Hej, to ja Monika, dzika kotka! Lubię szalone imprezy do rana i jazdę bez trzymanki. Jeżeli jesteś umięśnionym brunetem z fajną bryką, napisz do mnie, a przeżyjemy razem niezapomniane chwile. albo: Nazywam się Joasia, jestem trochę szalona, lubię koty i taniec nocą nad brzegiem morza. Mój ulubiony film to „Amelia”. Jeżeli tobie też się podobał, koniecznie o tym porozmawiajmy.
Rozumiem, że ludzie dla zabawy mogą się przerzucać takimi zdankami, ale żeby poznać przez Internet żonę? Krzysiek i Iza od sześciu lat tworzą szczęśliwy związek i mają dwoje dzieci. Z tego, co wiem, zanim się spotkali, nie prowadzili specjalnie rozpustnego trybu życia. Jak to się stało, że zamieścili w necie ogłoszenia?
– Chciałem zobaczyć, co się stanie. Iza była pierwszą i jedyną dziewczyną, z którą się umówiłem przez Internet – tłumaczył mi zaskoczony moją reakcją Krzysiek. – Zresztą podobnie było w jej przypadku. Przede mną odrzucała wszelkie propozycje. We mnie spodobało jej się to, że słuchałem podobnej muzyki. Już po pierwszym spotkaniu oboje wiedzieliśmy, że to jest to.
Dobra, dobra, facet mnie nie przekonasz – pomyślałam sobie i szybko zabrałam się za badanie środowiskowe. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że zdecydowana większość moich znajomych ma konto na którymś z randkowych serwisów i z większą lub mniejszą częstotliwością umawia się przez Internet na randki. Z dużo mniejszym zdziwieniem przyjęłam jednak fakt, że te randki to w 97 proc. totalne porażki. Nieźle się uśmiałam, słuchając tych historii.
Porażka nr 1: Nie poznali się.
Radek z opisu na profilu wiedział, że jakaś Krejzi jest niebieskooką blondynką. Z rozmów przez komunikator dowiedział się, że nie lubi wyzywających ciuchów i mocnego makijażu. Ba, wymienili się nawet zdjęciami. Ze zdjęcia z zagranicznych wczasów patrzyła na niego śliczna, zgrabna dziewczyna w kostiumie kąpielowym. Kiedy jednak przyszedł na umówione spotkanie w sobotni wieczór w dość popularnym punkcie miasta, okazało się, że czekają tam aż trzy ładne, szczupłe blondynki, wszystkie ubrane, z racji pory roku, w dość grube płaszczyki. Szczególnie spodobała mu się jedna – najwyższa, w markowych ciuchach. Chwilę kręcił się wokół niej, ale szybko doszedł do wniosku, że to właśnie musi być Krejzi.
– Cześć, to ja, Radek82. Zdjęcie było ładne, ale w rzeczywistości jesteś zupełnie zjawiskowa… — zagaił.
W oczach blondynki ujrzał niezmierzone zdziwienie, a kątem oka zauważył, jak jedna z dziewczyn – niższa i grubsza – oddala się szybkim krokiem.
Porażka nr 2: Trochę w innym stylu.
Były rozmowy przed komunikator i wymiana zdjęć. Kilka razy śnił jej się w nocy. Karolina, kiedy tylko przekroczył próg restauracji, od razu poznała swojego wymarzonego szatyna. I kompletnie ją zamurowało. No dobra – wiedziała, że jest ładny, ale przy stoliku siedział jakiś Adonis z kosmosu. Idealne, wyrzeźbione na siłowni ciało, opalony na solarium, ciuchy jak od Arkadiusa — skórzane spodnie i biały podkoszulek, a na to marynarka, na głowie supermodny irokez. A ona, taka zwyczajna dziewczyna, w czarnej, klasycznej garsonce, z beżową, satynową koszulką pod spodem i czarnych kozakach na niewysokim obcasie. Przez godzinę trwania randki Karolina usilnie próbowała nie wybuchnąć śmiechem, a on w panice rozglądał się dookoła, czy nikt znajomy nie przyuważy go z taką szarą myszą.
Porażka nr 3: Kłamał co do wieku.
Tak, Ania wiedziała, że on jest rozwiedziony i wykłada filozofię na uniwersytecie i mogło jej się to już od początku wydawać dziwne, kiedy napisał, że ma 30 lat. Mogło, ale się nie wydało. Tak fajnie im się rozmawiało, znał tyle anegdot i ciekawych historii. Umówili się w modnym klubie, by potańczyć salsę. Na spotkaniu pojawił się łysawy pan, który spokojnie mógłby być jej dziadkiem. I wcale nie był już taki rozmowny. Próbował się jakoś pokrętnie tłumaczyć, ale Ania dała sobie spokój i wyszła bez słowa wyjaśnienia.
Porażka nr 4: Nic nie mówiła.
Kolega jest raczej nieśmiały i nie umie brylować w towarzystwie, ale na randkę z Anetą przygotował się świetnie. Wymyślił całą listę różnych tematów odnośnie jej ulubionych filmów i jedzenia, podróży oraz w ogóle wszystkiego o czym zdążyli do tej pory porozmawiać. Niestety, dziewczyna nie ułatwiła mu sprawy. Każdą jego próbę nawiązania rozmowy kwitowała zwykłym: „Aha” i patrzyła w bliżej nieokreślony punkt nad jego głową. Nie przypadł jej do gustu chłopak.
Na tyle historii o randkowych porażkach, jedna, która zakończyła się małżeństwem, jakoś mnie nie przekonuje.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze