Sznurek na szczęście
SONIA LIPSCHITZ • dawno temuNa pewno, drodzy czytelnicy, dotarły do was wieści o karierze, jaką robi wśród amerykańskich gwiazd kina i estrady odłam religii judaistycznej zwany Kabałą. Jej wyznawcy, między innymi Madonna, Britney Spears, Demi Moor, Barbra Streisand, Elizabeth Taylor, Paris Hilton i wielu innych sławnych i bogatych, noszą na ręku czerwony sznurek i są święcie przekonani, że uchroni ich on przed wszelkim złem.
Na pewno, drodzy czytelnicy, dotarły do was wieści o karierze, jaką robi wśród amerykańskich gwiazd kina i estrady odłam religii judaistycznej zwany Kabałą. Jej wyznawcy, między innymi Madonna, Britney Spears, Demi Moore, Barbara Streisand, Elizabeth Taylor, Paris Hilton i wielu innych sławnych i bogatych, noszą na ręku czerwony sznurek i są święcie przekonani, że uchroni ich on przed wszelkim złem. Niewiele o tym wiecie? Nie szkodzi. Brytyjskie gazety “The Guardian” i “The Daily Mail” oraz amerykański magazyn internetowy “Radar Online” przeprowadziły kilkumiesięczne śledztwa, które potwierdziły, że w Centrum Kabały dzieją się cuda, o jakich filozofom się nie śniło.
Cała historia zaczęła się w roku 1971. Wtedy to agent ubezpieczeniowy Shraga Feivel Gruberger, mąż i ojciec ośmiorga, postanowił zmienić swoje życie. Po pierwsze – rozwiódł się z żoną Rivką. Po drugie – zmienił imię i nazwisko na Philip Berg. Po trzecie – pojął za żonę Karen, ale o jej kwalifikacjach później. Po czwarte – założył w Nowym Jorku The Kabbalah Centre, czyli taki pseudokościół. Jak wpadł na ten pomysł? Cóż, wujkiem jego pierwszej żony był poważany rabin studiujący Kabałę. Na jego zaproszenie Shraga pojechał do Izraela, choć nie miał w planach studiowania świętych ksiąg. Liczył na sprzedaż polis ubezpieczeniowych. Szybko się jednak zorientował, że bycie przywódcą religijnym to o wiele lepsze zajęcie, niż przekonywanie starszych pań, że kolejna polisa na życie to najlepszy sposób na zainwestowanie kilku dolarów. Rabin Brandwein umarł, więc Shraga ogłosił się jego duchowym następcą i wziął sobie za żonę jego sekretarkę, Karen. Co prawda izraelscy duchowni nie uznali go za nowego rabina, ale też Shraga nie planował rozkręcać interesu w tej okolicy.
Początki Shragi w Nowym Jorku – o, przepraszam – Philipa były trudne i nic nie zapowiadało przyszłego sukcesu. Siedziba na Brooklynie nie przyciągała zbyt wielu zainteresowanych zmodernizowaną wersją mistycznego odłamu judaizmu, która ma odkrywać przed wyznawcami wiedzę tajemną o zamiarach Stwórcy i uczyć przepowiadania przyszłości. Wreszcie, pod koniec lat '90 Centrum Kabały zyskało niezwykle cenną wierną – Madonnę. Wkrótce po tym rodzina Bergów wprowadziła się do rezydencji w Beverly Hills, a z samolotów tanich linii przesiedli się do prywatnych odrzutowców.
Każda religia, każdy Kościół musi na siebie zarabiać. Czy raczej: musi się z czegoś utrzymywać. Centrum Kabały utrzymuje się z wielu projektów. Pierwszym z nich jest sprzedaż książek oraz innych artykułów związanych z kultem. Jak to wygląda cenowo? Cóż, zestaw wprowadzający, na który składają się dwie książki, świeca oraz czerwony sznurek na nadgarstek, to wydatek zaledwie 44 dolarów. Pozostałe zestawy kosztują od 20 do 100 dolarów – ale to nie wszystko. Konieczne jest też studiowanie opasłego tomiska o nazwie “Zohar”, wydanego po angielsku lub hebrajsku – w tej pierwszej wersji kosztuje nieco ponad 400 dolarów. Oficjalnie książki pisze senior rodu Bergów. Niegdyś miał z tym “pisaniem” same kłopoty — każda nowa publikacja kończyła się procesem o plagiat, którego nie mógł wygrać i dlatego musiał się finansowo układać z autorami bądź właścicielami praw autorskich. Ostatnio uprościł sobie życie; książki piszą za niego zawodowi ghostwriterzy, czyli ludzie wynajmujący się do pisania książek na każdy temat. Pisząc dla Centrum Kabały nie trzeba posiąść wiedzy tajemnej, wystarczy wzorować się na bestsellerowych poradnikach psychologicznych, na co naciska pracodawca. Kto by jednak miał czas na czytanie kolejnych stron filozoficznych wynurzeń, choćby bardzo przystępnie i ciekawie napisanych? Philip Berg, duchowy przywódca kultu, wyjaśnia – wystarczy 20-sekundowa medytacja. Tekst “Zohara” zostanie przyswojony podświadomie, dzięki przesuwaniu ręki nad otwartą stroną. Szkoda, że dotyczy to tylko kabalistycznych pism medytacyjnych, bo wielu studentów oddałoby wiele za możliwość przyswajania wiedzy akademickiej w ten sposób.
Można sobie tylko wyobrażać, jak wyczerpująca musi być 20-sekundowa medytacja czy przyswajanie zawartości kilkusetstronicowej księgi przy pomocy głaskania jej dłonią. Przydałaby się szklanka wody… Ale nie byle jakiej – trzeba łyknąć tę produkowaną przez Centrum. Cena półlitrowej butelki stawia wodę kabalistyczną w jednym rzędzie z Evian czy Perrier, a jej recepturę stworzyli rzekomo izraelscy naukowcy. Miała ją nawet reklamować Madonna, ale nic z tego nie wyszło, ponieważ FDA (Amerykańska Komisja ds. Leków i Żywności) nie zgodziła się, żeby na etykiecie produktu było napisane, że leczy on raka, tak jak sobie tego życzył Berg. Zresztą, byłoby to niedopowiedzenie – według informacji rozpowszechnianych przez Berga i jego koncern, woda chroni przed napromieniowaniem, leczy SARS, a nawet AIDS. A sam Berg jest w prostej linii potomkiem Mojżesza.
O ile dopisanie się do listy potomków proroka budzi raczej uśmiech politowania, o tyle próba sprzedawania cudownie działającej wody nie jest już taka zabawna. Mało śmieszne, ale przede wszystkim budzące odrazę są ostatnie przekręty Centrum Kabały. Po uderzeniu tsunami w wyspy Azji Południowo-Wschodniej wielu ludzi chętnie otwierało swoje kieszenie. Centrum Kabały nie przegapiło tego przypływu hojności – zebrało prawie milion dolarów na pomoc dla poszkodowanych w wyniku tragedii. A czego mogą najpilniej potrzebować ofiary tsunami? – oczywiście wody kabalistycznej. Jednak z zebranego miliona tylko jakieś 80 tysięcy dolarów Centrum przeznaczyło na odkupienie od siebie butelkowanej wody i dostarczenie jej do Indonezji.
Centrum funkcjonuje doskonale dzięki zaradności życiowej rodziny Bergów, a także dzięki hojnym datkom wdzięcznych wyznawców – Madonna przeznaczyła przez ostatnie 4 lata co najmniej 18 milionów dolarów na fundacje należące do Centrum Kabały. Można sobie wyobrazić, że Demi Moore i Ashton Kutcher (którego czerwony sznureczek z nadgarstka trzeba było komputerowo usuwać z kilkunastu scen w jego najnowszym filmie), Britney Spears, Paris Hilton czy księżna Yorku Sarah Ferguson, nie poprzestali na zakupieniu pakietu podstawowego. Zresztą, najnowszymi członkami Centrum są, jak wieść gminna niesie, państwo Beckhamowie – a znając ich upodobanie do strojów i biżuterii, z pewnością wykupią połowę zasobów firmowego kabalistycznego butiku. Zaczęli od skromnych tatuaży na szyjach – podobno jest to rodzaj hebrajskiego wyznania miłosnego. Miejmy nadzieję, że tym razem obyło się bez literówek, jak w poprzednim tatuażu Davida, który miał sławić imię jego żony, ale tatuażysta się nie spisał i wyszło coś głupiego. W przypadku nieznanych, szeregowych członków sekty, nie liczy się na ich hojność, lecz stosuje różnorakie formy manipulacji psychofizycznej, jak zastraszanie czy izolowanie, by skłonić ich do oddania swoich oszczędności oraz wolontaryjnej pracy na rzecz Centrum.
Centrum Kabały jest mniej więcej tak samo blisko Boga, jak amerykańscy telewizyjni kaznodzieje, którzy przemawiają niestrudzenie godzinami, obiecując góry złota, wieczne zdrowie i młodość, podczas kiedy na ekranie pojawia się numer linii, gdzie można automatycznie dokonać wpłaty kartą. Jak widać, na głupotę niezmiennie najlepszy jest Kaszpirowski.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze