Świeżo upieczony ojciec
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuKiedy kobieta zostaje matką, cały jej świat ulega przewartościowaniu, a uwaga skupia się na dziecku. Jest w stanie zmienić styl życia, znieść niewygody, podporządkować się potrzebom swojego maleństwa i całkowicie się mu poświęcić. A mężczyzna? Nie każdy potrafi znaleźć się w nowej roli – ojca.
Kiedy spojrzymy na świat zwierząt, okazuje się, że nie tylko matki są opiekunkami potomstwa. Rzadziej, ale zdarza się, że to samce opiekują się młodymi albo oboje rodzice robią to wspólnie. Może męscy przedstawiciele gatunku ludzkiego również byliby bardziej skorzy do opieki nad dziećmi, gdyby nie to, że jeszcze w jaskini ukształtowały się nasze role społeczne i rodzinne. Mężczyzna jako ten silniejszy chodził zabijać zwierzynę, by wykarmić swój ród. Mogło go nie być całymi dniami, bo tropił, śledził zwierza i obmyślał strategię polowania. Wiedząc, że naraża się na niebezpieczeństwo i zawsze może stracić życie w starciu z mamutem, starał się zapewnić sobie następców. Kobiety dawały nowe życie. Pozostając w grocie jako słabsze, pod nieobecność mężczyzn musiały dawać sobie radę z trudami codziennego życia w domowych pieleszach. Siłą rzeczy opieka nad dziećmi stała się naszą domeną.
Pomocny tata
Od tamtych czasów sporo się zmieniło. Ludzie przestali żyć w jaskiniach, w wielkich grupach. Zamieszkali w domach, tworząc rodzinę składającą się z dwojga rodziców i dzieci. Mamuty wyginęły, a jedzenie stało się łatwo dostępne w zamian za pieniądze. Obecnie kobiety na równi z mężczyznami zaczęły utrzymywać swoje rodziny. I tylko w opiece nad dziećmi nie aż tak wiele się zmieniło. Kiedyś grupa innych samic z jednej jaskini pomagała młodej matce zająć się noworodkiem, gdy ojciec polował i bronił plemienia. Dzisiaj kobiety żyją oddzielnie w swoich domach i młoda mama sama musi sobie radzić z opieką nad dzieckiem. Często może liczyć na wsparcie swojej matki lub teściowej. Postawa ojców zmienia się powoli. Na szczęście są tacy, dla których ojcostwo oznacza pełne zaangażowanie w opiekę nad dzieckiem od chwili pierwszego krzyku noworodka.
Dorota, matka prawie rocznego Jasia, opowiada o tym, w jaki sposób Michał, jej mąż, pomagał jej przez pierwsze tygodnie po porodzie:
— Michał w roli ojca świetnie się spisał. Był dla mnie naprawdę ogromnym wsparciem. Już w szpitalu przychodził do nas prawie na cały dzień. Przytulał Jasia, usypiał go, przewijał. Odbył pierwszą kąpiel Jasia pod okiem pani położnej, która pochwaliła go, mówiąc, że mógłby się u nich zatrudnić. Od razu było wiadomo, że również w domu to on będzie kąpał naszego synka i tak właściwie jest do dzisiaj. Ponieważ miałam cesarkę, więc przez pierwsze tygodnie musiałam się oszczędzać. Michał zamienił się w tragarza, nosił wszystkie cięższe rzeczy. Rano, zanim poszedł do pracy, przewijał Jasia, po powrocie chodził na spacery. We wszystkim, w czym mógł, zawsze bardzo pomagał. Jedyny problem to to, że miał trochę mało cierpliwości. Jak każdy facet czasami miewał gorsze momenty. Na przykład kiedy Jasio płakał przez parę godzin, a my nie wiedzieliśmy, co mu jest. Michał chciał rozwiązać problem, a tu mimo różnych prób synek nadal płakał.
Pełnoprawni partnerzy
Michał, kiedy słyszy pytanie: „jak pomagałeś Dorocie w opiece nad dzieckiem?”, oburza się:
- Co to znaczy, że ojcowie pomagają mamom przy dzieciach?! Protestuję przeciw takiemu stawianiu sprawy! Dlaczego nie zapytać mam, czy pomagają ojcom przy dzieciach? Każde z rodziców ma swoją rolę i każde spełnia się w niej inaczej. To, że facet w nocy nie wstaje do dziecka, nie znaczy, że jest nierobem, bo przecież wiadomo, że tylko matka nakarmi dziecko. To co? Ja mam w ramach pokuty i solidarności z żoną też nie spać? A kiedy ojciec skręca mebelki dla dziecka i ma od tego odciski na rękach (bo często części nie pasują), to matka też ma sobie odcisków narobić?
Dorota z uśmiechem tłumaczy to następująco:
- Tatuś uważa, że jest pełnoprawnym partnerem, jeśli nikt nikomu nie pomaga, tylko wspólnie się robi różne rzeczy, także opiekuje dzieckiem.
Nie wszystkim matkom jest do śmiechu. Alina, mama półrocznej Gosi, nie może powiedzieć aż tyle dobrego o ojcu swojego dziecka:
- Jacek bardzo się cieszył, że zostanie ojcem, chodził taki dumny. Niestety, mam wrażenie, że nie do końca zdawał sobie sprawę, że pojawienie się dziecka w rodzinie to wielki obowiązek. Owszem, na początku bardzo się starał i mi pomagał. Przez pierwszy tydzień, kiedy Gosia płakała w nocy, wstawał i przynosił ją do łóżka, żebym mogła ją nakarmić, po czym odnosił do łóżeczka. Potem, kiedy płacz budził go, nakrywał poduszką głowę, żeby tego nie słyszeć. Wychodził szybko z domu, z pracy dzwonił, żeby zapytać, jak się czujemy, ale mam wrażenie, że tylko po to, by uspokoić swoje sumienie. Zaczął później wracać do domu — albo tłumaczył się, że ma więcej pracy albo że robił zakupy dla naszej trójki. Zaangażował swoją mamę w pomoc przy dziecku. I akurat na nią zawsze mogłam i mogę liczyć. Kiedy wracał, przewijał Gosię i kąpał, często usypiał. Ale był zupełnie nieodporny na jej płacz. Wołał mnie i prosił, żebym coś zrobiła, a sam natychmiast znajdował sobie inne zajęcie, najczęściej w najdalszej części mieszkania. Teraz chętnie chodzi z Gosią na spacery, bawi się, ale kiedy pojawia się problem, to ja go muszę rozwiązać. Tak jakby dziecko miało być dla niego wyłącznie źródłem radości, zapomniał, że to również odpowiedzialność.
Koniec rozrywkowego życia
Jacek inaczej widzi siebie w roli ojca:
- Ojciec jest od tego, żeby dbać o całą rodzinę, zapewniać jej warunki do życia na odpowiednim poziomie. Bardzo się cieszę, że zostałem ojcem. To dla mnie oznacza, że muszę się bardziej starać o to, żeby Alina i Gosia miały wszystko to, co im potrzebne. Moją rolą jest, żeby zarabiać pieniądze na dom, i uważam, że w taki sposób najlepiej się spełnię. Nie mam cierpliwości do dziecka, dręczy mnie to, że nie potrafię zaradzić, kiedy Gosia płacze, Alinie to lepiej wychodzi. W końcu matki są obdarzone instynktem macierzyńskim i w sposób naturalny przychodzi im opieka nad dziećmi. Intuicyjnie wiedzą, co zrobić, żeby dziecko szybciej się uspokoiło. Przez jakiś czas wstawałem do dziecka w nocy, ale ile można chodzić do pracy niewyspanym? To spowoduje, że zacznę gorzej wykonywać moją pracę, a w dłuższej perspektywie mogłoby to oznaczać, że nie będę mógł zapewnić rodzinie środków do życia, jeśli stracę pracę. Więc kiedy nasza córka zaczynała płakać, z ulgą wychodziłem do pracy i zamykałem za sobą drzwi. W czasie pracy często myślałem o tym, że zostawiłem Alinę samą, ale przecież kobiety są matkami od tysiącleci i dają sobie radę, więc ona też sobie poradzi. Poza tym moja mama zaoferowała jej pomoc w opiece, więc mogłem być spokojny.
Zarzut, że jest niedzielnym ojcem i nie angażuje się w pomoc w opiece nad dzieckiem, Jacek odpiera:
- Kiedy wracam do domu, chcę nacieszyć się dzieckiem, bo przecież cały dzień go nie widzę. W weekendy praktycznie cały czas spędzam z małą. Kiedy płacze, sprawdzam, czy nie trzeba jej przewinąć. Jeśli nie to, najpewniej jest głodna, więc wołam Alinę, bo ja Gosi nie nakarmię. Przez ten czas wolę inaczej pomagać, na przykład naprawiam różne rzeczy w domu, trochę majsterkuję.
Alinie wydaje się, że są inne przyczyny niewielkiego zaangażowania Jacka w pomoc w opiece nad córką:
- Dawniej, kiedy byliśmy tylko we dwójkę, wiedliśmy rozrywkowe życie. Bywaliśmy często na imprezach, wychodziliśmy z domu, chodziliśmy do kina, teatru, spotykaliśmy się ze znajomymi, sami też prowadziliśmy otwarty dom. Teraz się to wszystko skończyło. Jacek często wspomina ten beztroski okres i czasem skarży się, że chciałby gdzieś wyskoczyć. Jak sądzę, dlatego właśnie teraz woli robić to, co sprawia mu przyjemność, czarną robotę zostawiając mnie.
Być może Alina ma rację, a być może w Jacku pozostało dużo atawistycznych cech jaskiniowca, który upolowanym mamutem okazuje troskę o swoje stado.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze