Oczy podkrążone ze szczęścia
REDAKCJA • dawno temuRozszlochałam się ze śmiechu przy lekturze najnowszego felietonu pani Joasi Szczepkowskiej w ostatnich „Wysokich Obcasach”. Śmiałam się tak bardzo, że mąż chciał biec po kropelki uspokajające do apteki. Nasza wspaniała aktorka wprowadziła mnie do swojej fantazji: nieistniejącej drogerii, gdzie można zakupić kosmetyki… postarzające, za to czyniące człowieka bardziej naturalnym, prawdziwym.
Rozszlochałam się ze śmiechu przy lekturze najnowszego felietonu pani Joasi Szczepkowskiej w ostatnich „Wysokich Obcasach”. Śmiałam się tak bardzo, że mąż chciał biec po kropelki uspokajające do apteki, a w telewizji leciał akurat jakiś mecz. Czyli – zaniepokoił się naprawdę!
Nasza wspaniała aktorka wprowadziła mnie do swojej fantazji: nieistniejącej drogerii, gdzie można zakupić kosmetyki… postarzające, za to czyniące człowieka bardziej naturalnym, prawdziwym. Można było wybierać pośród preparatów podkreślających zmarszczki mimiczne i powstałe w wyniku ekspozycji na słońce i wiatr, kremów powodujących, że nasze pięty stają się szorstkie i popękane jak u rasowego wędrowca, fluidy dla mężczyzn imitujące siniaki i ślady po bójkach, aby wyglądać na seksownego rozbójnika-obieżyświata…
Cóż za cudowny pomysł w czasach, gdy wszystkie chcemy mieć wypukłe wargi, piersi i pośladki jak bohaterki komiksów, a zamożna 60-latka prześciga urodą niebogatą, zabieganą „trzydziestkę”. Jestem za powrotem do źródeł! Pokazujmy światu podkrążone oczy, jeśli poprzednia noc była tego warta. Utrwalajmy na zdjęciach niepowtarzalną strukturę naszej skóry, zamiast szlifować ją do kości pilingami i polerować na błysk. Nie czepiajmy się czasu jak rzep psiego ogona, a godziny i pieniądze spędzone w gabinetach odnowy biologicznej przeznaczmy na podróż w dzikie góry lub do dżungli. Kąpiel pod dwukilometrowym wodospadem uszczęśliwi i upiększy nas stokroć bardziej niż taplanie się we wczasowym jacuzzi. Poza tym, jestem pewna, że pod wodospadem na drugiej półkuli można spotkać kogoś naprawdę interesującego, a u fryzjera czy na manikiurze prawdopodobieństwo takiego olśnienia jest nikłe.
Przychodzi mi do głowy moja ulubiona polska aktorka, która z każdym rokiem jest coraz piękniejsza i szerzej uśmiechnięta. To pani Małgosia Braunek z uroczym nieładem na głowie i przepiękną siatką zmarszczek na buzi, znamionujących przemyślenia i przeżycia – zapewne te dobre i te złe. Jestem pewna, że do jej problemów nie należy roztrząsanie, który tusz jest najbardziej wodoodporny. Chciałabym wyglądać tak jak ona nie za 25 lat, ale teraz, natychmiast!
Mój ideał to żywy, autentyczny człowiek, który obiera ziemniaki, zmywa gary i ma podrapane kolana, bo się potknął o własnego kota. Lara Croft to nie moja ikona.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze