Wstyd. Słowo zapomniane
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuWyrugowanie pojęcia wstydu z codzienności, choć nie pozbawione zalet, przyniosło zmianę zaskakującą, głęboką i przykrą. Zaczęliśmy się wstydzić tego, co w nas dobre: szczerości, oddania drugiemu człowiekowi, rycerskości i odwagi, natomiast chwalimy się zachowaniami, które zwykły przynosić wstyd. Trudno mi zrozumieć, jak do tego doszło.
Pamiętam, jak wiele lat temu wybrałem się ze swoją ówczesną dziewczyną do Zakopanego. Takie czasy były. Robiliśmy mniej więcej te wszystkie rzeczy, które zwykli czynić ludzie młodzi, umiarkowanie zakochani, lecz o szalejących hormonach. W końcu wygnało nas na spacer, przycupnęliśmy na jakiejś ławce i jeśli nawet całowaliśmy się, to niezbyt wylewnie, bo nie było po co. Nie działo się nic zdrożnego. Niemniej, przed naszą ławeczką wyrósł stary góral, wrzasnął: co wy tu robicie? Taki wstyd w Zakopanem! Następnie pocwałował, nie czekając na odpowiedź.
Jego słowa wprawiły mnie w zdumienie. Zastanawiałem się najpierw nad tym Zakopanem. Co szczególnego wyróżnia tę mieścinę, poza faktem, że umiłował ją papież? Najprawdopodobniej wyjątkowo wysoki poziom seksualnego rozpasania, w końcu turyści walą tam nie tylko po to, aby jeździć na nartach. Dopiero po chwili odkryłem, że użył słowa wstyd, którego dawno nie słyszałem i już zdążyłem zapomnieć, co właściwie znaczy. Mało tego! Od opisanych wydarzeń niedługo minie dwadzieścia lat, a ja właściwie nie zetknąłem się z kimś, kto by słowo wstyd wypowiedział.
Trudno opisać, ile zastosowań miało to pojęcie! Najważniejsze, bo najczęściej spotykane, dotyczyły sfery seksualnej. Pobożne kobieciny wskazywały na dziewczyny w sukienkach do połowy ud i gderały, że wstydu nie mają. Pary, obściskujące się przy ludziach również uchodziły za bezwstydne. Co staruszki powiedziałyby teraz? Nie wiadomo, bo same za młodu chodziły w kusych wdziankach. Cóż, może starodawne ujęcie wstydu miało jakiś urok, ale cieszę się, że odeszło w przeszłość. Zwłaszcza, że wiosna cieszy oko.
W pozaseksualnej sferze również działy się rzeczy frapujące. Mężczyźni wstydzili się braku odwagi i stroju nieodpowiedniego do sytuacji, dzieci wstydziły się, gdy narozrabiały (czy raczej, uczono je tego się wstydzić), a jak ktoś kradł, starał się pozostawać niezauważonym. Teraz jest inaczej, mężczyzna pozbawiony odwagi zasuwa z podniesioną głową do terapeuty, a wstydzi się najwyżej tego, że pali papierosy, dzieci mają ADHD, zaś każdy kradnie i jeszcze czuje się dumny z tego powodu. Reaguję na to jak starzec, wzruszeniem opadłych ramion.
Nieco brakuje mi kultury wyrosłej ze wstydu, wstyd opisującej. Gdzie te książki pełne erotycznych dwuznaczności? Czemu nie ma już filmów w rodzaju Kolana Klary – tam rzeczone kolano, przypadkowo odsłonięte rozpalało wyobraźnię nieszczęśliwego bohatera. Brakuje erotyków w stylu poczciwej Emmanuelle, w zamian mogę sobie zapchać cały dysk twardy pornosami w wysokiej rozdzielczości. Sfera niedopowiedzenia zaniknęła tak dalece, że sam nie potrafię jej używać. Trudno, myślę sobie, cała kultura zdycha sobie radośnie, więc po kulturze wstydu nie ma co specjalnie rozpaczać. Jeśli ktoś wybije mi wszystkie zęby, nie będę rozpaczał nad podbitym okiem, czyż nie?
Nie zaniknął natomiast wstyd. Kłopot tylko w tym, że nie wiadomo już czego się wstydzić, a czego nie.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Oto wyruszam z domu po chleb i masło, zakręcam do knajpy, gdzie wypijam pół baru, biję się ze wszystkimi, uciekam przed policją i wpadam na dilera. Kupuję wszelkie możliwe narkotyki, po czym konsumuję je w towarzystwie młodzieży z pobliskiego gimnazjum, która, w dowód wdzięczności, kieruje mnie do tajnego domu publicznego. Tam biorę na siebie całą ofertę łącznie z karłem i prababcią kumpla, wracając do domu podpalam samochody, wybijam szyby i zwalam się do rynsztoka, owinięty jedynie we własne wydzieliny. Gdybym uczynił coś takiego, a następnie opisał, mógłbym wreszcie pozyskać zainteresowanie, o jakie próżno zabiegam pisując tutaj. Być może zaprosiliby mnie do radia czy nawet telewizji, choć na własny program nie mógłbym liczyć – konkurencja w upodlaniu się naprawdę jest ogromna. Wszystkie powyższe czynności, z występowaniem w telewizji włącznie, uważam za czynności wstydliwe.
Sam wstydzę się wielu rzeczy i koledzy takoż. Jeden, żeby nie szukać daleko, wstydzi się tego, że jest wierny swojej żonie. Podczas gdy towarzystwo radośnie chwali się podbojami miłosnymi (w większości zmyślonymi) i pokazuje, w jak sprytny sposób można schować obrączkę, on siedzi z nosem na kwintę, pochlipuje, boi się odezwać. Inny znów wsławił się życzliwością. Pomaga każdemu, komu tylko może, pożycza pieniądze, przyjmuje pod dach i oddaje ostatni kawałek chleba, zatrzymując dla siebie skórkę, następnie nie przyjmuje podziękowań, twierdzi, że nic dla nikogo nie zrobił, a to wszystko plotki. Jeszcze jeden jest współczesnym odpowiednikiem rycerza i doskonale pamiętam, jak uratował pewną damę przed brutalnym natrętem, posyłając drania na deski umiarkowanie silnym prostym. Resztę wieczoru spędził lamentując nad losem powalonego i błagał każdego, aby nie rozpowszechniał tej historii. Wybacz, stary.
Z kobietami jest podobnie. Znam takie, które wstydzą się wierności, uczciwości, a także tego, że dużo zarabiają.
Jednocześnie, ci sami ludzie rozpowiadają szeroko o różnych, niezbyt fajnych posunięciach będących ich udziałem. Ucieknie taki przed drogówką i zaraz wszystkim opowie. Przypadki drobnych kradzieży stanowią istny festiwal humoru, który przebija jedynie katalog złamanych serc. To dopiero powód do śmiechu! Innym źródłem radości jest oczywiście tchórzostwo, czyli barwne sposoby na unikanie wyzwań stawianych przez życie. Po co mi te schody? O tym nieustannie słyszę, choć nie mam ochoty.
Wyrugowanie pojęcia wstydu z codzienności, choć nie pozbawione zalet, przyniosło zmianę zaskakującą, głęboką i przykrą. Zaczęliśmy się wstydzić tego, co w nas dobre: szczerości, oddania drugiemu człowiekowi, rycerskości i odwagi, natomiast chwalimy się zachowaniami, które zwykły przynosić wstyd. Trudno mi zrozumieć, jak do tego doszło, tak samo, jak nie mam zielonego pojęcia, co z tym zrobić.
Znam za to koniec tej opowieści. Dojdzie do tego, że ludzie będą wstydzili się tylko jednej rzeczy – mianowicie tego, że przestali się wstydzić. I wszystko będzie po staremu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze