Zapracowane dzieci
EWA PODSIADŁY-NATORSKA • dawno temuRano szkoła (lub przedszkole), potem angielski, basen, lekcja gry na pianinie… A wieczorem – jeśli starczy czasu – francuski i zajęcia z rysunku. Współczesne dzieci są bardziej zapracowane niż dorośli, którzy robią wszystko, aby ich pociechy osiągnęły wielki sukces i zrobiły karierę.
Do kalendarza współczesnych dzieci trudno wcisnąć szpilkę, o wolnym czasie nawet nie wspominając. Maluchy mają zaplanowaną praktycznie każdą godzinę. Wstają skoro świt, biegną na lekcje, potem na zajęcia dodatkowe – jedne, drugie, trzecie… A w domu ćwiczą do upadłego, żeby osiągnąć perfekcję. Oczywiście pod okiem zdeterminowanych rodziców, którzy czują się mentorami, menedżerami i psychoterapeutami własnych dzieci. I którzy uważają, że dziecko powinno zacząć się kształcić jak najwcześniej.
Takie czasy
Ewa, polonistka z Radomia jeszcze nie ma dzieci. Ale już teraz zapowiada, że gdy wreszcie będzie je miała, zadba, aby nie miały zbyt dużo wolnego.
– Takie czasy – mówi wprost. – Od małego trzeba trenować, ćwiczyć, rozwijać się, bo inaczej nie ma szans na dobrą pracę czy przyzwoite zarobki. Dzisiaj sukces osiągają tylko najlepsi i nie sądzę, żeby miało być inaczej – dodaje Ewa.
Podobnego zdania jest Renata, dyrektor handlowa z Warszawy. Z tą różnicą, że jest już mamą. Mamą bardzo zapracowanego dziecka.
– Wysłaliśmy Małgosię na angielski dwa lata temu, gdy skończyła trzeci rok. Wymarzyłam sobie, że będzie dwujęzyczna. Teraz Małgosia uczy się jeszcze niemieckiego, gra na skrzypcach, jeździ konno. Mam nadzieję, że w przyszłości jej to zaprocentuje – opowiada Renata i nie uważa, że skraca córce dzieciństwo.
— W końcu ma przyjaciół na zajęciach. I myślę, że kiedyś nam za to wszystko podziękuje – twierdzi nasza rozmówczyni.
Nie przespać szansy
Gdyby jednak przyjrzeć się życiorysom zapracowanych maluchów, można śmiało wysnuć tezę, że w ten sposób kompleksy leczą… ich rodzice. Amerykanka Maddy Jackson ma cztery lata. I wypchany biust oraz pośladki – za sprawą swojej matki, Lindsay, która wysyła córkę na konkursy piękności. W jednym z wywiadów zdesperowana matka powiedziała, że chce pomóc córce zrobić karierę i nie widzi nic złego w sposobach, jakie stosuje. Również Ewa z Radomia przyznaje, że chciałaby, aby jej dziecko nie przespało szansy na osiągnięcie sukcesu.
– Lubię i szanuję swoją pracę, ale całe życie marzyłam o czymś innym. Być może, gdybym wzięła się wcześniej do pracy, teraz nie kręciłabym nosem. Nie chciałabym jednak, aby kiedyś moje dziecko miało poczucie, że coś mu nie wyszło – mówi polonistka.
Savoir vivre za 300 zł
Oferta zajęć dodatkowych dla najmłodszych jest bardzo bogata. Dzieci (albo raczej ich rodzice) mogą przebierać w kursach artystycznych, terapeutycznych, językowych, tanecznych, kulinarnych, komputerowych, sportowych… Można również wysłać dziecko na lekcje etykiety dla najmłodszych, gdzie maluch zgłębi sztukę konwersacji, korespondencji, pozna dobre maniery w życiu codziennym, zdobędzie wiedzę, jak się ubierać, co mówić, w jaki sposób przygotować się do przyjęcia. I to wszystko za około 300 zł. Warto? Psycholog i psychoterapeuta Joanna Grabowska — Osypiuk, właścicielka poradni psycho24.pl twierdzi, że rodzice posyłając własne dzieci wszędzie, gdzie tylko możliwe, wyrabiają w nich nieracjonalną potrzebę przodowania we wszystkim. Ale to tylko czubek góry lodowej.
Rodzic jak szef
– Mam nieodparte wrażenie, że ostatnio panuje moda na zabieranie dzieciom dzieciństwa. A przecież budowanie zdrowego obrazu siebie nie polega na tym, by być perfekcjonistą, by stale mieć i umieć więcej od innych, ale na tym, by zdrowo oceniać swoje mocne i słabe strony – zwraca uwagę Joanna Grabowska — Osypiuk.
Każdy rodzic – zdaniem naszej specjalistki – powinien sobie zatem zadać pytanie: czy my, dorośli wytrzymalibyśmy takie tempo? Czy dalibyśmy sobie radę, gdyby szef powiedział do nas: jesteś wyśmienitym pracownikiem i dobrze sobie radzisz, dlatego proponuję, żebyś zapisał się na studia podyplomowe z zarządzania, kurs zwiększania wydajności w pracy oraz język chiński?
Bawić się spontanicznie
Przede wszystkim rodzice powinni wiedzieć, gdzie leży granica.
– Według mnie tam, gdzie zaczynamy oczekiwać, że nasze dziecko stanie się wybitnie zdolne i inteligentne, gdzie zamiast bawić się z rówieśnikami, zastanawiamy się, czy to zabawa edukacyjna i rozwijająca – podkreśla psycholog i psychoterapeuta Joanna Grabowska — Osypiuk. I dodaje, że dla dziecka najlepsza jest po prostu spontaniczna zabawa i to z udziałem równie spontanicznych dorosłych.
– Niedawno czytałam post zrozpaczonej matki, która pytała innych, czy nie przegapiła szansy własnego dziecka na prawidłowy rozwój, bo jej maluch ma już dziewięć miesięcy i jeszcze nie zapisała go na angielski… – wspomina specjalistka.
Kochajmy nasze dzieci
Tutaj rodzi się jednak kolejny, znacznie poważniejszy problem: czy taki rodzic będzie potrafił zaakceptować swoje dziecko, jeśli nie zacznie ono przejawiać żadnych talentów? Czy dostrzeże w swoim maluchu coś wyjątkowego? I czy będzie umiał pokazać mu, że nie warto wciąż ścigać się z innymi?
- Kochajmy więc nasze dzieci – podkreśla Joanna Grabowska — Osypiuk – i pomagajmy im rozwijać swoje talenty. Ale przede wszystkim pamiętajmy, że nic nie jest lepsze w wychowaniu młodego człowieka, niż nasza miłość i akceptacja.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze