Mój ojciec ma nową rodzinę
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuRozwód to dla większości ludzi bolesne i trudne doświadczenie. Czasem ci, którzy inicjują rozstanie, oddychają z taką ulgą, że idąc swoją ścieżką ku lepszemu, nie oglądają się za siebie, zachowując się bezdusznie i nieodpowiedzialnie. Wydaje im się, że rozwód oddziela grubą kreską to, co „przed” i „po”. Wymazują z życiorysu to, co niewygodne, i wymagają od innych, by to zaakceptowali.
Magda (22 lata, studentka z Olsztyna):
— Mój ojciec nie jest złym człowiekiem, tylko ma jeden feler – nie ma wyobraźni. Zacznę może od tego, że chociaż od lat już z nami nie mieszka, bo ma nową rodzinę, raz na jakiś czas, kiedy złapie alkoholowy cug, przypomina mu się, jak bardzo nas kocha i jakim to wielkim błędem było odejście od nas. Oczywiście za każdym razem ma ze sobą walizki — wraca do nas. Matka nie chce go wpuścić, ten siada pod naszymi drzwiami i płacze. Potem idzie do swojego domu, a kiedy wytrzeźwieje, znów pojawia się u nas nie częściej niż raz w tygodniu, by zjeść z nami niedzielny obiad. To tradycja.
Ojciec odszedł od nas siedem lat temu, to było w lipcu. Mieliśmy z bratem jechać na pierwszy samodzielny biwak, ale on pokrzyżował nam plany. Nie wrócił na noc do domu — szukaliśmy go dwie doby. Leżał skacowany w łóżku naszej sąsiadki z bloku naprzeciwko. Jak widać impreza była bardzo udana. Ta temperamentna kobieta zadzwoniła do mamy i powiedziała, że Tomasz jest u niej, i że u niej zostaje — od teraz są razem. I już. Nie wiem, czy ojciec podjął decyzję właśnie wtedy, czy coś się między nimi działo już wcześniej. Moim rodzicom nieszczególnie się układało, to prawda. Ale żeby od razu rozwód?
Byliśmy wstrząśnięci. Czuliśmy się oszukani. Ojciec mówił, że nas kocha, ale że dłużej nie może wytrzymać z matką, która jest oziębła i nawet go nie lubi. Czuł się odtrącony. Tłumaczył nam, że odchodzi nie od nas, a do drugiej kobiety – że on też potrzebuje ciepła, może miłości. Złożył pozew o rozwód, dostał go.
Próbowaliśmy zrozumieć i oswoić się z tą sytuacją – każdy na swój sposób. Ja stałam się agresywna, mój brat z kolei zamknął się w sobie. A matka ciągle płakała. Naprawdę ciężko było nam przetrawić to, że ojciec ma nową rodzinę – konkubinę i dzieci. Sprawy nie ułatwiał fakt, że jej bliźniaki z pierwszego małżeństwa bawiły się z nami na jednym podwórku i chodziły z moim bratem do jednej klasy.
Ojciec nie zdawał sobie sprawy, co narobił, no i chyba się bał swojej nowej kobiety, bo do dziś – z wykluczeniem pijackich ekscesów — chodzi jak w zegarku. Nas szybko odstawił na boczny tor. Nigdy tego nie zapomnę, jak to bolało, kiedy dzieci wytykały nas palcem, a i dorośli nie raz głośno komentowali naszą sytuację — czuliśmy się gorsi, bo to nam zabrano ojca.
Dziś niby mnie to wszystko nie rusza, ale ile kosztuje mnie spojrzenie w okna bloku po przeciwnej stronie ulicy… wiem tylko ja.
Karolina (25 lat, handlowiec z Bydgoszczy):
— Był koniec roku szkolnego – ostatni dzień w gimnazjum. Po południu poszłam z tatą na lody, żeby uczcić dobre świadectwo. Tam on – zniżając głos – powiedział mi, że się z mamą rozwodzą. Domyślam się, że liczył na to, że dobrze to przyjmę, bo jesteśmy w miejscu publicznym. Niepotrzebnie się martwił — byłam zbyt skołowana, żeby jakkolwiek zareagować. Po prostu wstałam i bez słowa poszłam do domu.
Mój świat w jednej chwili runął. Nie rozumiałam, co się dzieje. Wydawało mi się, że byliśmy szczęśliwą rodziną – chodziliśmy razem na spacery i do kościoła, jeździliśmy na wakacje i ferie — byliśmy rodziną jak z reklamy. Rodzice żyli zgodnie, ładnie się do siebie odzywali. Ojciec przynosił mamie kwiaty, wspierał ją na co dzień – nie, nie widać było, żeby coś między nimi było nie tak. Tymczasem on od niemal roku miał kochankę – koleżankę z pracy. Nikt o nich nie wiedział do czasu, aż zaszła w ciążę. On był tak bardzo zaangażowany w ten związek, że nie widział innej opcji jak rozwód z moją mamą. Przeprowadził go bardzo szybko. Kiedy się wyprowadził, a był pierwszy dzień wakacji, płakałam i płakałam. Mama załamała się, przestała nawet na jakiś czas pracować. Ani ona, ani ja nie miałyśmy w nikim oparcia. Można powiedzieć, że nie mamy rodziny – mama jest jedynaczką, a jej rodzice nie żyją. Z kolei babcia i dziadek ze strony ojca nigdy nie byli nam szczególnie bliscy.
Było mi bardzo ciężko – zaczęłam mieć stany lękowe. Z mamą było jeszcze gorzej. Nie dość, że sama czułam się nieszczęśliwa, opuszczona i skopana przez życie, to jeszcze bałam się o nią. Kochałam mojego ojca, ale wykreśliłam go ze swojego życia. Nie było to trudne, bo dla niego nagle – naprawdę z dnia na dzień — przestałyśmy istnieć. Jego ojcostwo – tak piękne dotychczas — polegało wyłącznie na przesyłaniu mamie alimentów. Nie interesował się nami, nie dzwonił i nie przychodził. Może się nas bał, a może wstydził tego, co nam zrobił?
Minęło kilka miesięcy — wydawało mi się, że wszystko, co najgorsze mam za sobą. I wtedy zobaczyłam go z tą kobietą – szli ulicą, pchając niemowlęcy wózek. Byli tacy szczęśliwi! Nie widzieli mnie. Bardzo chciałam coś zrobić – uciec albo podbiec, napluć na nich, nawrzeszczeć, tymczasem stałam i się gapiłam. W tym momencie ojciec dla mnie umarł.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze