Rodziny zastępcze
MONIKA ZALEWSKA-BIEŁŁO • dawno temuWokół rodzin zastępczych wciąż wiele szumu. Opiekują się czyimiś dziećmi z dobrego serca czy dla pieniędzy? Jak jest naprawdę i z jakimi problemami się borykają wiedzą tylko sami "rodzice na zastępstwo". Prawdziwy obraz można zbudować w oparciu o ich relacje, a także wypowiedzi dzieci, których wychowują przez jakiś czas oraz osób bezpośrednio zaangażowanych w życie tych rodzin.
Wokół rodzin zastępczych wciąż wiele szumu. Opiekują się czyimiś dziećmi z dobrego serca czy dla pieniędzy? Jak jest naprawdę i z jakimi problemami się borykają, wiedzą tylko sami "rodzice na zastępstwo". Prawdziwy obraz można zbudować w oparciu o ich relacje, a także wypowiedzi dzieci, których wychowują przez jakiś czas oraz osób bezpośrednio zaangażowanych w życie tych rodzin.
Podjąć wyzwanie
Moi rozmówcy — Maria, Basia, Ela, Marek i Andrzej to niezwykli, ciepli ludzie o wielkich sercach. Od lat tworzą rodziny zastępcze, a każde z nich wychowuje po dwoje przysposobionych dzieci – z rodzin alkoholowych i rozbitych.
Maria ma duży dom, w którym jest masa wolnego miejsca pomimo tego, że wraz z mężem mamy czwórkę własnych dzieci; mam też ogrom miejsca w sercu – śmieje się – i stąd w naszym życiu Kasia i Ewa. Basia nie mogła bezczynnie patrzeć na dzieciaki skrzywdzone przez los, w tej chwili wychowuje Pawła i Grzesia. Ela, która chciała uprawiać wolny zawód, który wypełniałby jej życie sensem, opiekuje się Krysią i Justyną. Decyzja Andrzeja to zryw serca – kiedy przygarnął do siebie Konrada i Beatę nie zastanawiał się, co będzie dalej — dopiero kilka dni później wraz z żoną postanowili stworzyć rodzinę zastępczą. Z kolei na pomysł, by powiększyć rodzinę Marka wpadły jego biologiczne dzieci. Teraz mają trójkę „przyszywanego” rodzeństwa.
Całodobowa praca
Sama decyzja o zostaniu zastępczym rodzicem nie jest najtrudniejsza — prawdziwe schody zaczynają się w momencie, kiedy do rodziny wchodzi dziecko. Okazuje się, że nie wystarczy go przygarnąć, przytulić i obiecać, że teraz będzie tylko lepiej. Pojawiają się spięcia, problemy.
Większość dzieci wymaga pomocy specjalistów — nie zdajemy sobie sprawy, co ono już widziało, czego doświadczyło. To zawsze jest dziecko z problemami, nawet jeśli jest to niemowlę. Prawie 80% dzieci ma FAS (zespół alkoholowy płodu). Na początku ich biologiczni rodzice dzwonią, tłumaczą się, przychodzą – u dzieci pojawia się konflikt lojalności, a współpracę z nimi utrudnia tęsknota za domem i niezrozumienie sytuacji – mówi Basia – Są u nas chłopcy, których rodzice się rozwodzą. Dzieci kochają ojca, nienawidzą matki. Współpracujemy ze specjalistami, by pomóc im przez to przejść, wybaczyć. Rodzice robią krzywdę przerzucając winę z jednego na drugie, traktując dzieci jak kartę przetargową — często obiecują im szybki powrót do domu lub inne niestworzone rzeczy.
Matka dziewczynek, którymi opiekuje się Maria, jest człowiekiem absolutnie niepoważnym — przypomina sobie o nich raz na jakiś czas, gwałtownie nasila częstotliwość kontaktów, a potem szybko osłabia je. Istna karuzela. Szkoda tylko, że karmione bajkami dziewczynki niemal siedzą na walizkach w oczekiwaniu na „jutro”, kiedy to tata zabierze je do domu.
Również według Marka rodzice biologiczni stanowią problem – my opiekunowie stajemy się dla nich wrogiem numer jeden. Ich kontakty z dziećmi to proces pogłębiania ich traumy, to przekonywania ich do nieposłuszeństwa i czynnego oporu, to okazja do przekazywania informacji ze środowiska zamieszkania: kto kogo zabił lub kto poszedł do wiezienia; jednym słowem — żadnego wspomagania wychowawczego.
Maria dodaje, że czasem nowa sytuacja jest tak trudna, że zaczyna zagrażać rodzinie – jeśli nie jesteście dość silni, to nie warto poświęcać się dla idei.
Przygotowanie do zastępczego rodzicielstwa
Pracownicy ośrodków odpowiedzialnych za tworzenie rodzin zastępczych starają się poprzez szkolenia przygotować kandydatów na trudne sytuacje. Przez kilka miesięcy prowadzą wykłady, warsztaty, odgrywane są scenki sytuacyjne. Współpracują z tymi chętnymi, którzy mają dobrą sytuację materialną i bytową.
Ale to nie wystarczy – trzeba mieć serce, gotowość do walki z przeciwnościami losu i wolę współdziałania z instytucjami. Trzeba starać się rozwiązać problemy, z którymi te dzieciaki przyszły – dodaje Beata.
Maria podkreśla, że na szkoleniach niepotrzebnie wszystko wyidealizowano, przez co w życiu czekało na nich więcej niespodzianek, niż przypuszczała.
Ela dodaje: generalnie jest fatalnie. My uczestniczyliśmy w 17-godzinnym szkoleniu, które do naszej pracy z dziećmi prawie nic nie wniosło. Gdy nadeszły problemy, pomocy szukaliśmy sami — w książkach, w specjalistycznych poradniach, aż w końcu zapadła decyzja o psychoterapii.
Szkolenie to pro forma. Podczas czterokrotnych spotkań, gdzie podlegaliśmy bliżej nieokreślonemu programowi "autorskiemu", miałem wątpliwości natury: mnie szkolą czy ja szkolę? - Andrzej nie ma złudzeń — najlepszymi nauczycielami są po prostu inni rodzice.
Kontrowersyjne pieniądze
Rodziny zastępcze, choć pracują społecznie, otrzymują z powiatu pomoc na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dzieci. Pomoc finansowa dla niezawodowej rodziny zastępczej wynosi od 8oo do 1200 zł. Wynagrodzenie zawodowych rodzin zastępczych wynosi około 1600 — 1900 zł. I tu pojawiają się głosy, że opiekunowie wykorzystują dzieci dla własnych potrzeb finansowych, a pieniądze są podstawowym powodem wzięcia dziecka pod swe skrzydła.
Nikogo nie oburza fakt, że wychowawcy w domach dziecka mają pensje, że pieniądze na wnuczka dostaje babcia, choć ma moralny obowiązek opieki nad nim. Nie, to bulwersujemy my – ci obcy, dostający pieniądze za darmo, za nicnierobienie. To nie są pieniądze za pracę – jedzenie, prąd, ubrania – te dzieci, choć potrzebują miłości, nią i powietrzem nie wyżyją - stwierdza Maria.
Społeczna filozofia: jak chcesz kochać sierotki, to rób to na zasadzie wolontariatu przekłada się według Eli i na ustawodawstwo – myślę, że zmieni się to dopiero wtedy, gdy ustabilizuje się sytuacja ekonomiczna w kraju.
Basia z kolei upatruje winy w działaniach mediów, które lansują kłamliwy obraz donosząc, jakie to pokaźne sumki dostają rodziny zastępcze. Nikt też nie myśli o tym, że często kobieta rezygnuje z pracy zawodowej, aby jak najlepiej zaopiekować się dzieckiem. Ostatnio uświadomiłam sobie, że przez lata poświęcone dzieciom nie mam szansy na wypracowanie emerytury.
Gdy nie chodzi o dziecko
W jednej z poznańskich rodzin zastępczych zamieszkał Daniel, siedmioletnie dziecko alkoholików i narkomanów. Ma dom, jedzenie, czyste ubranie, ale wykorzystywany jest do opieki nad młodszym rodzeństwem i niedołężnym dziadkiem oraz do sprzątania. Jest traktowany inaczej — nie jak pełnowartościowy członek rodziny — żałuje mu się słodyczy i ciasta, nowych ubrań, pokój musi dzielić ze starszym bratem, który mu dokucza. Nie ma go też na rodzinnych fotografiach, na przykład z chrztu najmłodszego dziecka opiekunów. Gdzie są pracownicy socjalni, kuratorzy? A może wystarczy dziecko postraszyć, by milczało, uśmiechało się i nie mówiło prawdy?
Moja sąsiadka nigdy nie pracowała, wychowywała swoje dzieci. Kiedy poszły do szkoły, ona wzięła do siebie dziecko w ramach rodziny zastępczej. I nie pracuje nadal, śmieje się, że nie musi.
Kamila, obecnie wychowanka domu dziecka wspomina, że czuła się jak zabawka, która miała żyć według scenariusza, jaki wymyślili sobie jej opiekunowie – ani mnie nie kochali, ani nie rozumieli. Myślę, że wzięli dziecko dla poprawy samopoczucia i aby pokazać innym, jacy są dobrzy i szlachetni.
A jednak z dobroci serca
Moi rozmówcy są zgodni — bycie rodzicem zastępczym to misja. Trzeba naprawdę w to wierzyć — jeśli kogoś motywują pieniądze czy egoizm, ta motywacja szybko się wypali.
Marka cieszy: pierwsza otrzymana szóstka, umycie się przed snem bez przypominania, umiejętność wykazania własnej inicjatywy.
Basię uszczęśliwia: to, że zasialiśmy w nich dobroć, wrażliwość. Mama jednego z chłopców jest szczęśliwa, że nam udało się wypracować w nim to, czego jej nie udało się zmienić. Nie byliśmy tylko opiekunami. Oni w naszych sercach zaznaczyli coś szczególnego, my w ich także.
Najważniejsze, że dzieci podniosły swój wzrok znad ziemi i mają aspiracje, marzenia i plany – dodaje Ela.
Powrót do domu
Z założenia każda rodzina zastępcza jest instytucją czasową — jeśli sytuacja życiowa rodziny naturalnej ulegnie trwałej poprawie sąd może orzec powrót dziecka. Szczęściem jest, jeśli owa poprawa nie jest fikcją i dziecko wraca do normalności. Ale jeśli tak nie jest? Czy nie nazbyt dużym obciążeniem psychicznym jest ryzyko powrotu do tego samego bagna? Czy nie okrucieństwem jest pozwolenie na przywiązanie do nowych opiekunów i do lepszego życia, a potem brutalne wyrwanie go z tego świata?
Doświadczona mama i pedagog — Maria przekonuje - Wyobraź sobie, że to ciebie odebrano od rodziny, z tego bagna właśnie — pili, bili, byłaś głodna, ale to był twój dom. I innego nie chcesz! Masz nową rodzinę, bo tak zadecydowali dorośli dla twojego dobra. Nie zapominasz o matce, o ojcu, o domu. Nie masz pojęcia, jak dzieci krzywdzone przez rodziców idealizują ich! „Moja mama ZAWSZE robiła mi kakao!" - opowiada 10-latka, która właśnie pije je po raz pierwszy. „Mój tato NIGDY mnie nie zbił" - pewnym głosem mówi pobity do krwi ośmiolatek, choć dobrze wie, że jak wróci do domu, znów dostanie. To odejście z domu rodzinnego jest obciążeniem psychicznym - przekonuje Maria.
Moim zdaniem bardzo ważne jest ukierunkowanie młodego człowieka na samodzielność tak, by nabrał pewności siebie, dystansu do swojej rodziny, by ją zrozumiał, może nawet wybaczył, a sam żył według samodzielnie napisanego scenariusza. – mówi Ela.
Potrzebne są zmiany
Rodzina zastępcza to piękna i słuszna idea – moi rozmówcy nie mają wątpliwości. Dodają jednak, że potrzebne są zmiany: nowa, dostosowana do realiów ustawa z przepisami wykonawczymi; nadanie wszystkim rodzinom zastępczym statusu zawodowych; powołanie realnie współpracujących zespołów, które tworzyliby rodzice, opiekunowie i kuratorzy oraz zmiana nastawienia społecznego.
Maria uważa, że dodatkowo trzeba jasno określić czas, na jaki dziecko trafia do rodziny zastępczej i poświęcić go na pracę z rodziną biologiczną. Po jego upływie dziecko wraca na łono naturalnej rodziny albo trafia do adopcji.
No i gdyby tak jeszcze ustawodawca zapobiegał paradoksalnym sytuacjom jak ta, kiedy z powodu ubóstwa zabiera się matce dziecko, po czym na jego utrzymanie w rodzinie zastępczej przyznaje się kwotę kilka razy wyższą niż zapomoga z MOPS. I wszyscy są zgodni – chyba już czas, by w całej tej machinie decydenci dostrzegli dziecko. W tej chwili można bowiem odnieść wrażenie, że o los najmłodszych najmniej w tym wszystkim chodzi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze