Koleżankę bije chłopak, bo ona to lubi?
CEGŁA • dawno temuZaczęłam się przyjaźnić z Mirą. Nie wiem, czemu wybrała mnie. Opowiedziała, jak to sprowadza sobie specjalne podkłady ze Stanów, wielkie opakowania, do całego ciała, w każdym razie do odkrytych części, podobnie puder i płyny do demakijażu. Jej chłopak ją bije!
Droga Cegło!
Zaczęłam się przyjaźnić z Mirą jakoś tak. Jesteśmy na jednym roku. To ona zbliżyła się do mnie, ja raczej nie zrobiłabym pierwszego kroku, jest zbyt „widmowa” i ludzie się raczej do niej nie garną. To sprawa wyglądu. Mira ma ciemnokasztanowe, prawie czarne włosy i maluje się na centymetr grubo, chyba od stóp do głów, bardzo jasnym podkładem. Wygląda teatralnie, trochę jak gejsza, trochę jak jakaś mroczna gotycka księżniczka, zależy od fryzury. Ubrania ma ekstrawaganckie, zwykle czarne. Najbardziej niesamowite wrażenie robi oczywiście twarz, zwłaszcza w świetle dziennym. Piękna wampirzyca z jaskrawoczerwoną szminką od wczesnego rana. Skóra twarzy i szyi zlewa się idealnie, zawsze się zastanawiałam, ile czasu zajmuje jej codziennie osiągnięcie tak perfekcyjnego efektu. Nie pytałam o to przez kilka miesięcy, wiedziałam, że ona sama musi się otworzyć.
W sumie nie wiem, czemu wybrała mnie. Przy bliższym kontakcie zyskuje, jest miła, można z nią pogadać o wszystkim, ale właściwie nie jesteśmy podobne w niczym, nie mamy wspólnych zainteresowań, bardzo różne charaktery. Po prostu chodziłyśmy na kawę, na wino i rozmawiałyśmy albo milczałyśmy. Z czasem najwięcej mówiła Mira, a ja jestem dobrym słuchaczem. Ale długo nic z tego nie wynikało, wiedziałam o niej niewiele. Zaczęła się naprawdę zwierzać po tym, jak pierwszy raz przyszłam do jej mieszkania. Chyba zrozumiałe, że najbardziej uderzyła mnie tam liczba kosmetyków, w łazience trudno się było obrócić, a te, które się nie zmieściły, zalegały w pokoju. Więc rozmowa na ten temat wywiązała się naturalnie.
Mira opowiedziała, jak to sprowadza sobie specjalne podkłady ze Stanów, wielkie opakowania, do całego ciała, w każdym razie do odkrytych części, podobnie puder i płyny do demakijażu. Jakieś hiperzdrowe, nie wyniszczające skóry, takie, które mogą stosować ludzie np. z bliznami, poparzeniami i innymi wadami estetycznymi. W tym momencie nie było już bariery, żeby zapytać, po co to robi. Mira uśmiechnęła się dziwnie, ni to smutno, ni to perwersyjnie, zanim zdradziła mi swój „sekret”: jej chłopak ją bije!
Przyznam, że byłam w mocnym szoku. W pierwszej chwili chciałam ją skrzyczeć, zwyzywać od idiotek. Jest przecież piękną dziewczyną i do tego mieszka sama, nie z nim, jaki problem pozbyć się drania i znaleźć sobie normalnego faceta, którego gorących uczuć nie będzie trzeba zakrywać pudrem? Ale pogłówkowałam, że chodzi może o coś innego, o jakieś chore niewolnicze przywiązanie. Dużo się przecież czyta o kobietach, które nie umieją odejść od swoich katów i ciągle ich kochają. A Mira nie jest tak głupia, żeby nie wiedzieć, gdzie się zgłosić po pomoc czy poradę.
To był poniekąd dobry trop. Mira się rozgadała, jak w gorączce. Zrozumiałam tyle, że ją to podnieca, oboje to podnieca. Prowokują się celowo, tłuką się, uprawiają jakieś s-m. Powiedziała, że po dobrym seksie wychodzi rano na uczelnię i „niesie” te swoje sińce pod make-upem jak inne kobiety piękną bieliznę pod ubraniem – nikt nie widzi, ale one wiedzą i to dodaje im skrzydeł… Powiedziała też, że nie wszystko jest zaplanowane i ten strach, co się zdarzy, też ją nakręca…
Może jestem zbyt normalna, ale szczerze powiedziawszy, mnie ani trochę nie podnieciła ta opowieść. Czułam litość i niesmak, i — może to nieuczciwe z mojej strony, ale potakiwałam, słuchałam ze zrozumieniem i nie dałam nic po sobie poznać. W duchu cieszyłam się, że Mira się z tym facetem nie afiszuje, nie spotkałam go i pewnie nigdy nie spotkam, a czułabym się w towarzystwie ich dwojga okropnie. Ostatecznie, jej dziwactwo – jej sprawa. Nie jestem od moralizowania. Spotkał mnie wątpliwy zaszczyt wysłuchania tych „rewelacji”.
Dziś myślę, że Mira spodziewała się po mnie innej reakcji. Jakiejś ciekawości, podziwu, dopytywania o szczegóły? Rozczarowałam ją widocznie, bo od tamtej pory zaczęła się oddalać. Musiała widocznie poszukać sobie innej, bardziej wdzięcznej powierniczki. Ale widywałyśmy się normalnie na uczelni, czasem na imprezach. Faktycznie, zaczęła się prowadzać z jakąś inną laską, z pierwszego roku. Ta była w nią wpatrzona jak psiak, łaziła dosłownie przylepiona do jej pięty. Trochę przykro, jasne, ale cóż – ja się w takiej roli nie widziałam.
Aż przyszedł pamiętny wieczór w pubie, kiedy Mira się do końca wysypała. Miała niesamowite branie u chłopaków, stawiali jej ciągle i się deko przeliczyła z piciem. Nie wiem, czy byłam zazdrosna. Może tak. W każdym razie, kiedy przypadkiem znalazłyśmy się obok siebie przy barze na dłuższą chwilę, nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam coś kąśliwego: zobacz, mogłabyś wybierać i przebierać, mieć każdego, po co się bawisz w te zboczone szopki? Wtedy Mira powiedziała coś takiego, że ja gówno wiem o facetach, żaden jej tak naprawdę nie zechce, kilka lat temu była strasznie zakochana w chłopaku, a on jej odpalił, że lubi naturalność i nie może ścierpieć takiej tapety u dziewczyny.
Hej, coś mi tu zazgrzytało. Przecież mówiła mi, że maskuje ślady bicia. Teraz wychodzi, że malowała się tak od zawsze. Nie mogłam przecież zapytać wprost, czy ma skórę salamandry, a ludziom ściemnia, że jest femme fatale. Poczułam się jak kretynka, chociaż pewnie powinnam jej żałować, bo to ona ma nierówno. Z trudem wierzę, że dałam się nabrać i jeszcze jej współczułam. Bardziej trzeba współczuć mnie i innym „ofiarom”, które Mira nabiera na przyjaźń. No i na pewno by się przydał dobry psychiatra, ale tego to już ja jej nie doradzę.
Ula
***
Droga Urszulo!
Twój list napawa mnie wielkim smutkiem. Czy szukasz pociechy? Obawiam się, że nie znajdę słów, które Cię usatysfakcjonują.
Tak, dostrzegam tu przypadek braku przyjaźni, czy może przyjaźń udawaną, miraż. Przede wszystkim u Ciebie. Nie powinnaś obwiniać innych za swoje niedojrzałe lub opaczne pojmowanie tego słowa.
Zastanów się przez moment, jakiej konkretnie krzywdy doznałaś od Miry. Odebrała Ci złudzenia, podeptała Twój idealizm, zwątpiłaś w ludzi? Ja odnoszę wrażenie, że to ona jest głęboko nieszczęśliwa. Może szuka bliskości nieudolnie, zgoda. Zjadają ją żywcem jakieś ogromne kompleksy. Nie umie się z nimi zmierzyć, tworzy więc mity, buduje wokół siebie intrygującą aurę, w nadziei, że tym kupi sobie sympatię. Gdzieś tam na dnie jej duszy tli się jednak pragnienie, by ktoś ją „zdemaskował”, a następnie zaakceptował z całym bagażem, jaki dźwiga. Jak widać, na razie bez powodzenia.
Sama napisałaś, że niewiele Was łączy. Czemu zatem weszłaś w tę znajomość? Z nudów, z litości? A może też czułaś się zwyczajnie samotna i zafrapowała Cię inność Miry? Jeśli poświęcamy komuś swój czas i czerpiemy coś, nawet nieuchwytnego, z bycia razem, to nawiązujemy relację. Z wszelkimi konsekwencjami. Nie można bez końca ślizgać się po powierzchni. W chwili, gdy zniesmaczyły Cię zwierzenia Miry, należało podjąć jakąś decyzję: np. docisnąć ją, jeśli Ci na niej zależało, lub przejść nad faktem, że nie potrafisz i nie chcesz zaakceptować jej w takiej postaci. Ty łaskawie pozwoliłaś jej odejść, chowając do tego urazę.
Masz rację – to, co ludzie robią lub chcieliby robić w łóżku, to rzecz bardzo intymna i indywidualna. Podobnie jak dobór makijażu. Nie oceniamy przyjaciółki po jej fantazjach, to zaledwie fragment ludzkiej osoby, nie przesądzający o jej wartości. Jeśli jednak coś nas niepokoi, dajemy temu wyraz – to dowód troski i zainteresowania. Jeśli coś nas brzydzi – mówimy wprost, że nie bardzo mamy ochotę o tym rozmawiać. To punkt zwrotny, od którego przyjaźń może się potoczyć w różnych kierunkach. Z reguły jednak szczerość i dociekliwość zwracają się w tej samej walucie. Trzeba tylko cierpliwości. Przyjaźń to nie jest sesja AA, gdzie każdy zrzuca z siebie balast w paradoksalnym komforcie obcości.
Jeśli z perspektywy czasu oceniasz, że Mira była pozerką, a Ty — tylko widownią – w porządku. Nie ma sensu się nad tym rozwodzić, było, minęło. Bardziej by mnie interesowało, kim ona była dla Ciebie… Pomogłoby mi to zrozumieć Twoje poczucie krzywdy, zdrady. Na teraz widzę tylko święte oburzenie: koleżanka mówiła, że jest sadomasochistką, ale okazało się, że kłamie, jak mam sobie z tym poradzić?
Nie wiem, Urszulo. Kiedy spotkasz kogoś, na kim będzie Ci rzeczywiście zależało, odpowiedzi pojawią się same, w sposób naturalny. Musisz tylko zaglądać głębiej i pochylać się z wyrozumiałością.
Czego Ci serdecznie życzę, bo przyjaźń to fajna sprawa.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze