Samotne matki są szczęśliwe
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuW Polsce co piąte dziecko wychowuje się bez ojca. Mimo to na samotne matki często patrzy się z politowaniem, bo pewnie wpadły, albo facet je zostawił. A one mówią: choć nasze życie rzadko jest usłane różami, to wychowywanie dzieci w pojedynkę nie oznacza końca świata. Najgorsze są początki, ale dzieci dają wielką siłę i poczucie, że to wszystko ma sens.
Zuzanna (39 lat, informatyczka z Poznania, mama 10-letniego Kamila i 12-letniej Malwiny):
— Najtrudniejsze było wytłumaczenie 5 i 7 – letniemu dziecku, dlaczego ich ukochany tata wyprowadza się z domu. I jeszcze nie nabluzgać na ich lekkomyślnego ojca, który zostawił nas dla dużo młodszej kobiety, 22-letniego dziecka właściwie. On zabrał rzeczy i zamknął za sobą drzwi, a ja zostałam z tym wszystkim sama. Dzieci myślały, że to przez nie. Synek zaczął się moczyć w nocy, córka stała się jeszcze bardziej nieśmiała. I chociaż to mój mąż odchodził do innej kobiety, czułam się potwornie winna, myślałam, że to my dorośli gotujemy naszym dzieciom taki los.
Kamil nie chciał chodzić do szkoły, bo bał się, że i ja go zostawię. Na szczęście zbliżały się wakacje, pojechaliśmy nad morze. Tłumaczyłam synkowi, że nigdy go nie zostawię, że tata wyprowadził się, ale nadal go kocha i będą się widywać. I myślałam, że to niesprawiedliwe, że on odszedł i nie raczył powiedzieć dzieciom, co się dzieje, że powinien z nimi porozmawiać. Prosiłam go o to, ale usłyszałam, że są za małe, żeby cokolwiek zrozumieć. Ale za to ja zrozumiałam, z jakim nieodpowiedzialnym facetem chciałam spędzić resztę życia. Szybko okazało się, że jego nowy związek nie przetrwał, ale wszystko co było między nami, zostało już zniszczone. Nie było do czego wracać.
Mąż nigdy nie zajmował się dziećmi, zawsze dużo pracował. I spijał śmietankę, do niego należały zabawy z nimi, a do mnie wychowanie. Ale kiedy odszedł, poczułam się potwornie samotna. Wszystko było na mojej głowie. Musiałam pójść do pracy, bo alimenty nie starczały na życie. Moim zdaniem najgorsze w samotnym rodzicielstwie jest nie to, że trzeba zakasać rękawy i zabrać się do roboty, ale właśnie to poczucie osamotnienia. Bo kiedy zachorujesz na zwykłą grypę, to nie masz obok siebie nikogo, kto ci pomoże. Kiedy dziecku coś się stanie, jesteś z tym sama. Pamiętam, zadzwoniłam do niego i poprosiłam, żeby zabrał do siebie Malwinę, bo Kamil choruje na świnkę. A on powiedział, że nie ma czasu, ale ja zawsze muszę go mieć dla dzieci. Najtrudniejsze chwile mam za sobą. One są coraz starsze. Rozmawiamy, śmiejemy się, planujemy wakacje i szybko zapominam, że czasami jest mi naprawdę ciężko.
Magda (27 lat, sprzedawczyni z Warszawy, mama 5-letniej Zosi):
— Zosia prawie nie zna swojego taty. Zostawił mnie, kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży. Stwierdził, że jest za młody, żeby zakopać się w pieluchy, że chce jeszcze pożyć, ale nic sensowego ze swoim życiem nie zrobił. Nie poszedł na studia, tylko buja się z kumplami po dyskotekach. Na początku było mi bardzo ciężko, bałam się przyszłości. Myślałam, że w moim życiu nic już się nie wydarzy, że zawsze już będę sama, bo kto zechce dziewczynę z dzieckiem. Miałam tylko 22 lata, moje koleżanki bawiły się, a ja czułam, że dla mnie kończy się ten etap. Za wcześnie. Na szczęście rodzice są ogromnym wsparciem duchowym i finansowym. Nie wiem, jak bez nich dałabym sobie radę.
Moje wątpliwości skończyły się, jak przytuliłam moją córeczkę kilka godzin po porodzie. Poczułam, jak bardzo ją kocham. Kiedy Zosia skończyła trzy latka, zdałam na studia – na zaoczne prawo. Czasami wychodzę ze znajomymi na piwo, czy do pubu. Dobrze się bawię, ale wiem, że moje życie ma więcej sensu, niż tylko napić się i zaliczyć kolesia. Dziś wierzę, że jeszcze wszystko przede mną. Tylko mam uraz do mężczyzn, wydaje mi się, że to nieodpowiedzialne dupki, dzieciuchy. Ale może spotkam kogoś, kto będzie godny mojego zaufania.
Zosia jest cudowna, moje życie bez niej byłoby puste. Nie zazdroszczę moim bezdzietnym koleżankom niczego. One nie mają pojęcia, jakim wielkim szczęściem jest dziecko. Kiedy po pracy wracam do domu, wiem, że czeka tam na mnie moja kruszynka. To mała gadułka i mądrala. Całymi godzinami potrafi opowiadać, co robiła z babcią, co było w przedszkolu, w co się bawiła z przyjaciółką.
Joanna (40 lat, menedżer w jednej z telefonii komórkowych w Warszawie, mama 6-letniej Zuzy i 4-letniej Lenki):
— Moja córka miała dwa lata, kiedy rozstałam się z jej tatą. Wkrótce okazało się, że jestem w ciąży z drugim dzieckiem. Najtrudniejsze są chwile, kiedy rodzi się małe dziecko, a ty musisz błyskawicznie przejść kurs samodzielności. Surwiwal przy tym to bułka z masłem, jak musisz nauczyć się wnosić po schodach na drugie piętro wózek z dzieckiem, zakupy i drugie małe dziecko, które nie chce iść, bo bolą je nóżki. Albo z dwójką dzieci załatwić sprawy w urzędzie. Zazdrościłam wszystkim tym, którzy mieli dziadków pod ręką. Moi rodzice mieszkają daleko ode mnie.
A do tego jeszcze chciałam z dziećmi spędzać każdą wolną chwilę, za siebie i za nieobecnego ojca. Ale szybko zrozumiałam, że tak się nie da, że one wolą mieć szczęśliwą mamę, nawet dwie godziny krócej, niż sfrustrowaną i smutną. Wynajęłam niańkę, odetchnęłam nieco, mam czas, żeby biegać, pójść na zakupy i spotkać się na ploty z koleżanką.
Dzieci dają niesamowitą siłę, bo wiesz, że nie możesz się rozkleić, rozpaść, bo one są od Ciebie całkowicie zależne. Wymagają świetnej organizacji czasu. I dają dużo radości. Tylko trochę smutno jest, kiedy nie masz z kim jej podzielić, bo zrobiły pierwszy kroczek, same jadły łyżeczką, powiedziały pierwsze zdanie. Mnie samotność doskwierała najbardziej nie w tych najgorszych momentach, ale właśnie w tych najpiękniejszych. Mówiłam o tym moim przyjaciółkom w pracy, dzwoniłam do moich rodziców. Najmniej interesowało to ojca dzieci.
Jestem z siebie dumna, bo poradziłam sobie w najtrudniejszym momencie. To daje siłę, bo wiem, że mogę liczyć sama na siebie. Zdałam ten egzamin. Coraz częściej myślę, że w moim życiu jest miejsce na mężczyznę. Zaczynam nawet chodzić na randki. Co prawda to dość karkołomne zadanie, bo moja starsza córeczka jest na etapie stu pytań na minutę i chce wiedzieć, gdzie byłam, z kim i dlaczego, ale czuję, że przyszedł czas na zmiany.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze