Boisz się zestarzeć?
JOANNA SZWECHŁOWICZ • dawno temuTeoretycznie każdy z nas wie, że prędzej czy później się zestarzeje. Do momentu, kiedy nie zauważamy u siebie efektów upływu czasu, jest to wiedza w stylu: mnie to nie dotyczy. Ale któregoś dnia przeglądamy się w lustrze i widzimy starość, a wtedy czujemy lęk. O swoich przemyśleniach z tym związanych opowiedziało kilka osób.
Adam mieszka na Pomorzu, ma dużą rodzinę i uważa się za człowieka szczęśliwego. Pierwszy raz pomyślał, że zaczyna się starzeć w czasie zeszłorocznego Dnia Dziadka:
— Moja córka była wtedy w ciąży i powiedziała: hoho, za rok o tej porze to będzie twoje święto. Może to dziwne, ale dopiero wtedy pomyślałem, że rzeczywiście – będę dziadkiem. Wcześniej jakbym nie kojarzył – to, że Marta jest w ciąży, nie wiązało się w moim umyśle z wiadomością, że będę dziadkiem. To było zupełnie abstrakcyjne. Mam pięćdziesiąt lat i ciężko powiedzieć, że jestem starszym panem. Ale coś mnie ukuło – dla Adasia, bo dostał imię po mnie, będę niewyobrażalnie stary. Jak dla mnie w dzieciństwie Józef Piłsudski. Kiedy usłyszałem, że zmarł mając prawie siedemdziesiąt lat, podobno zdecydowanie oświadczyłem: nie, ludzie tyle nie żyją. A teraz wiem, że muszę żyć przynajmniej tyle, żeby doczekać wesela wnuka. Ale traktuję to raczej jako zobowiązanie przed samym sobą. Gimnastykuję się, chodzę na dalekie spacery i ogólnie dbam o siebie. Jeszcze parę lat temu by mi to do głowy nie przyszło.
Problem przemijania często boleśniej dotyka kobiet. Zwłaszcza tych, które samoocenę budowały na urodzie. Do tego przyznaje się Małgosia:
— Dobra, wiem, że statystycznie rzecz biorąc jestem jeszcze młoda: mam trzydzieści siedem lat, a Polki żyją średnio siedemdziesiąt siedem, tak czytałam. Czyli – pewnie więcej przede mną niż za mną. Ale czasami mam wrażenie, że to najlepsze już za mną. Rozwiodłam się, mam dziecko i żyję głównie dla niego. I tak naprawdę, mam wrażenie, że każda kobieta wraz z porodem przekracza taką magiczną granicę, zupełnie niezależnie od tego, ile ma lat. Przestaje być młoda, bo przestaje żyć dla siebie. Dobra, nie jest to jeszcze starość, ale brakuje tej nieodłącznej cechy młodości: egoizmu, myślenia o „ja” na pierwszym miejscu. Każdy młody taki jest, nie można mieć o to pretensji.
A taki śmieszny moment, kiedy poczułam, że to już i zaczynam się starzeć, nastąpił trzy lata temu, kiedy koleżanka zwróciła uwagę, że w naszym wieku chyba nie wypada zakładać krótkiej spódnicy. Zapytałam: coś nie tak z moimi nogami? Odpowiedziała, że nie, są super. Ale twarz do nich nie pasuje. I do tej sukienki. Jakby mi ktoś dał pięścią w nos! Od tego momentu zdarzają mi się dni, kiedy włączam bardzo mocne światło i oglądam w lusterku wszystkie zmarszczki. Rzeczywiste i wymyślone. Niedługo zrobi się z tego obsesja. Ja, miss szkoły, starzeję się? Pewnie, wiem: wnętrze jest ważniejsze, liczy się charakter itd. Wszystko prawda. Ale jakoś łatwiej pogodzić się z faktem, że robimy się zołzowaci niż z tym, że jakoś galaretowato zwisają nam ramiona.
O starości ze strachem myśli też Ewa. Ma niewiele ponad pięćdziesiąt lat, z czego dwadzieścia spędziła opiekując się matką, która zachorowała na Alzheimera. Nie założyła rodziny, więc nią samą pewnie nikt się nie zajmie:
— To mnie najbardziej przeraża w starości: samotność. Zresztą, nawet mając pięcioro dzieci możemy wylądować w domu opieki społecznej, wśród innych samotnych starców. No, ale jeśli ktoś ma potomstwo, to choć liczy na to, że jego starość nie będzie taka zła. Mnie przeraża też, że Alzheimer jest chorobą dziedziczną. Za każdym razem, kiedy o czymś zapomnę, coś pomylę, mam myśl: to już? Jestem chora? Moja mama żyła chorując bardzo długo i nikomu nie życzę takiej sytuacji.
A kiedy pomyślałam, że zaczynam się starzeć? Właśnie w momencie, gdy zmarła mama. I okazało się, że poza nią nie mam nikogo. Więcej: nie mam swojego życia, bo wszystko było podporządkowane opiece nad mamą. Moje rówieśniczki w tym czasie rodziły dzieci, a nawet doczekały wnuków. A ja nic. Dlatego boję się tej mojej starości.
Paradoksalnie, czasami osoby „obiektywnie” stare wcale się takie nie czują. Tak jest z mieszkanką Warszawy, panią Anielą:
— Podobno jestem stara. Ustępują mi miejsca w autobusie, mam zniżki dla seniora, a wnuki przyjeżdżają na Dzień Babci. Prawnuk też zresztą. Mam siedemdziesiąt osiem lat i czuję się świetnie. Dobra przedwojenna produkcja! Gdybym nie widziała, że otoczenie traktuje mnie z takim jakimś szacunkiem i delikatnością, jakbym się miała rozbić przy silniejszym dotknięciu, nadal czułabym się jak dwudziestolatka. No, trzydziestolatka. Chociaż najbliższa rodzina wie, że jestem mocną kobietą, to jednak czasami spotykają mnie śmieszne sytuacje. Ktoś chce mi ponieść zakupy, przeprowadzać przez jezdnię… Pozwalam, niech mają dobry uczynek. Ale sama sobie radzę świetnie. Minus mojego wieku jest taki, że znajomych coraz mniej. Najgorzej się czułam w dniu pogrzebu licealnej koleżanki. Urodziłyśmy się tego samego dni, a jej nie ma już pięć lat. Ale oprócz takich momentów nie czuję się stara. Czasami nawet myślę, że kogoś oszukuję, korzystając z udogodnień dla seniorów. No, ale kto by się nie skusił na darmowy karnet na basen? Każdemu życzę takiej ”starości” jak moja.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze