Moje dziecko kradnie
ANNA PAŁASZ • dawno temuDzieci czasami podkradają ze sklepu cukierki i na moment spuszczone z oka wciskają je do kieszeni. Niektórym jednak ten dziecięcy zwyczaj nie mija z wiekiem, a wręcz się nasila. Nastolatki nie kradną cukierków, wolą konkrety – ubrania, kosmetyki, płyty. Mniej lub bardziej wartościowe przedmioty przypadkowo zostają odkryte przez nieświadomych niczego rodziców. I nagle dopada ich okrutna myśl – moje dziecko jest złodziejem.
Karolina (49 lat, gospodyni domowa z Warszawy) nie sądziła, że mieszka ze złodziejką pod jednym dachem. Jej córka regularnie dostaje kieszonkowe i to dość duże. Wiadomo, dziewczyna musi kupić sobie od czasu do czasu jakieś ciuchy, kosmetyki, pójść do fryzjera. Karolina to rozumie, dlatego nie oszczędza na córce. Jednocześnie orientuje się, ile co kosztuje, dlatego kiedy córka zaczęła znosić do domu coraz droższe fanty, nabrała podejrzeń.
— Nie sądziłam, że Milena kradnie. Przez myśl by mi to nie przeszło, do czasu. Zaczęłam obserwować jej szafę, kosmetyczkę. I co chwilę coś nowego się pojawiało, często jeszcze z metką, ceny mnie porażały, cena jednej bluzki była wielokrotnością jej kieszonkowego! Nie jestem głupia, Milena mówiła, że oszczędza, albo niby chłopak jej funduje. A ja swoje wiedziałam. W końcu przyparta do muru się przyznała. Byłam w szoku, doskonale wiedziała jak kraść, żeby nie zostać złapaną, jakby przeszła jakieś szkolenie! Powiedziała, że nie stać ją na rzeczy, które chciałaby mieć, więc kradnie. Kradnie, bo inni kradną, a poza tym nie kradnie dużo i w większości sklepów nawet nie zauważą. Aż się zagotowałam! Tłumaczyłam jej, że to niemoralne i nieuczciwe, że może trafić do więzienia za swoją głupotę. Niby zrozumiała, ale skąd mogę mieć pewność, że znowu nie zacznie kraść? Wstyd mi za nią, naprawdę, żeby szesnastolatka była aż tak naiwna i głupia? Pojęcie ludzkie przechodzi.
Teresa (49 lat, urzędniczka ze Szczecina) dowiedziała się o nietypowym hobby córki od koleżanki, która pracowała w galerii handlowej. Pewnego dnia kobieta odwiedziła Teresę i zagroziła policją. Teresa była w szoku, nie chciała uwierzyć, że jej córka zamiast chodzić do szkoły włóczy się po galerii handlowej i okrada sklepy.
— Początkowo wydało mi się to absurdalne, wyzywałam koleżankę i kazałam przestać rzucać bezpodstawne oskarżenia. Chciałam nawet zapomnieć o tym ekscesie, przecież znam córkę, po co miałaby kraść, skoro dostaje wszystko, czego zapragnie? Przekonałam się, że jestem w błędzie, kiedy robiłam pranie. W jej pokoju znalazłam rzeczy z metkami, które pochodziły z butiku owej koleżanki. Miałam jeszcze nadzieję, że może córka kupiła te rzeczy najzwyczajniej w świecie, ale kiedy ją o to zapytałam, przyznała się, że okradła sklep. Wstyd mi było strasznie, zagroziłam jej, że jak z tym nie skończy i nie odda rzeczy, sama ją zgłoszę na policję. Wolała nie weryfikować mojej groźby i oddała rzeczy. Koleżance w oczy się wstydzę spojrzeć, żeby córka mi takie przyjemności fundowała? Nie ufam jej, będzie musiała się postarać, żeby to zmienić, póki co obserwuję ją uważnie i kontroluję rzeczy pojawiające się w jej szafie. Nie będę tolerowała złodziejstwa pod moim dachem.
Wanda (43 lata, księgowa z Poznania) ufała synowi i nie podejrzewała, że w jego szafie roi się od kradzionych ubrań, płyt CD i gier komputerowych. Co jakiś czas natykała się na nową rzecz, ale sądziła, że to ojciec go rozpieszcza fundując prezenty. Zaniepokoiła się dopiero, kiedy znalazła pod łóżkiem kilka wartościowych przedmiotów. Dla świętego spokoju zapytała syna, skąd ma tak drogie rzeczy, wtedy wyszło na jaw, że Tomek kradnie.
— Mało z krzesła nie spadłam, jak się przyznał. Byłam zła i rozczarowana, że mój syn robi coś takiego! Przyznał się, że kradnie, a potem sprzedaje rzeczy wśród znajomych. Nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić, grozić czy błagać, co w takiej sytuacji może zrobić matka? Tomek obiecał, że więcej tego nie zrobi, że zrozumiał, że nie chce być złodziejem. Marna pociecha, przecież właśnie nim został. Teraz jestem czujna, sprawdzam, co przynosi do domu, śledzę jego aukcje w internecie, nie chcę dowiedzieć się ostatnia, gdyby coś się znowu działo. Jego ojciec zbagatelizował sprawę, powiedział, że w jego wieku chłopcy różne głupstwa robią i nie można się tak wszystkim przejmować. Tak, pewnie, niech mój syn idzie do więzienia, a ja będę spokojnie sączyć kawę. Jeżeli jego ojciec karmi go takimi rewelacjami, to już wiem skąd ta cała historia z kradzieżami.
Dagmara (45 lat, gospodyni domowa z Brodnicy) nigdy problemów z córką nie miała. Dziewczyna dobrze się uczyła, nie włóczyła po nocach, miała sympatycznych znajomych. Dagmara była raczej spokojna, ale tylko do pewnego momentu. Zaczęło się od kosmetyków, które Aneta hurtowo znosiła do domu. Tłumaczyła, że koleżanka pracuje w drogerii i czasami dostaje gratisy, to jednak Dagmary nie przekonało.
— Sprawdziłam ceny niektórych z jej kosmetyków i złapałam się za głowę. Tusz do rzęs za ponad 100 złotych, cienie do powiek niewiele tańsze, podkłady powyżej 150 zł, przecież nie było jej na to stać, aż tak majętni nie jesteśmy! Nie uwierzyłam, że może dostawać takie rzeczy za darmo, naciskałam na nią i się przyznała. Wynosiła te kosmetyki z drogerii, z pomocą koleżanki, która faktycznie tam pracowała i pomagała jej kraść. Żeby ukrócić proceder, zagroziłam, że wydam jej koleżankę przed jej pracodawcą i będą obie miały kłopoty. Podziałało. Aneta prawdopodobnie już nie kradnie, na razie nie znalazłam niczego podejrzanego, ale kto wie, może po prostu jest dyskretna i przebiegła? Nie ufam jej na słowo, chcę mieć pewność, że przestała kraść, że wie, jakie są tego konsekwencje. Nie wiem, jak mogła być na tyle bezczelna i durna, żeby dać się w to wciągnąć. Jeżeli dowiem się, że nadal to robi, gorzko pożałuje.
Grażyna (51 lat, pisarka z Radomia) nie wie, dlaczego z jej syna wyrósł złodziej. Wychowała go na porządnego człowieka, z zasadami, tymczasem on udowodnił, że cała nauka poszła na marne i za nic ma sobie wpajaną moralność. Syn Grażyny ma już na koncie wyrok w zawieszeniu za kradzieże, ale Grażyna boi się, że mimo wszystko Rafał wróci do swojej przestępczej działalności.
— Zaczął jak miał 17 lat. Koledzy go namówili, taką miał wymówkę. Myślałam, że poprzestał na kilku drobnych kradzieżach, ale on wziął się za większe rzeczy. Doszło do tego, że próbował zwinąć komuś samochód. Policja pewnego dnia wparowała do naszego domu i został aresztowany. To był dla mnie koszmar, mój wychuchany syn nagle siedzi za kratami za kradzieże. Odkąd dorobił się wyroku, nie rozmawiamy normalnie. Mam do niego żal i nawet tego nie ukrywam, on zamknął się w sobie i nie wiem, co w tej jego głowie siedzi. Staram się go obserwować, czy nie znosi podejrzanych rzeczy do domu, czy nie umawia się z podejrzanym towarzystwem. Wstydzę się spojrzeć sąsiadom w oczy, ich też okradał. Przykro mi, że wychowałam złodzieja, tak bardzo chciałam tego uniknąć, zwłaszcza, że mój były mąż też był złodziejem. Nie sądziłam, że mój syn pójdzie w jego ślady. Jakby nie pamiętał, ile wstydu i nerwów go kosztowała złodziejska pasja ojca. Mam tylko nadzieję, że syn się opamiętał, dotarło do niego, co zrobił i już więcej po cudze ręki nie wyciągnie. Nie chcę nawet myśleć co by było, gdyby znowu zaczął kraść i został złapany.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze