Zemsta po latach
CEGŁA • dawno temuMój mąż, wyskoczył jak spod ziemi z pozwem rozwodowym. Może ktoś życzliwie mu doniósł, że wreszcie jestem szczęśliwa. Chce rozwodu z orzeczeniem o mojej winie i wnioskiem o odebranie mi Asi oraz o alimenty dla niej! Ponieważ „prowadzę się niemoralnie, żyjąc jako mężatka z innym partnerem, nie mam zadatków na dobrą matkę”. Czy ten wredny typ faktycznie może odebrać mi córkę?
Droga Cegło!
Pomóż, mam problem straszny, który zaskoczył mnie, że tak powiem, zza węgła. Ale najpierw muszę walnąć dłuższy wstęp. Jestem mamusią z wpadki, ukochana córa urodziła się 12 lat temu, kiedy byłam zaraz po maturze, zachłanną na życie i co-ja-nie-zrobię dziewiętnastką. Już dawno spokorniałam. Mąż – ożenił się z honoru, z powodu dziecka. Po powrocie z wojska wyliczał mi każdą filiżankę herbaty i każdy telefon do koleżanki… Lekko popijał – nie za bardzo, przyznaję — no i największe okropieństwo, jeździł bez przerwy z kumplami na polowania. A stamtąd przywoził do domu większość swojej filozofii życiowej. Możesz sobie wyobrazić. Okazał się karykaturą mężczyzny, takim tycim, malutkim człowieczkiem.
Mieszkanie na szczęście było moje, od rodziców. Oni też, nie powiem, odrobinę tu zainterweniowali, za co jestem im wdzięczna. Wyniósł się, kiedy Asia miała 5 lat. Wyjechał z miasta, tyle go widziałam. Przysyłał dziecku paczki na święta z głupimi listami w rodzaju: chciałbym cię zobaczyć, ale mama mi zabrania, itp. Zapadł się pod ziemię, adresu nie znałam i wcale mnie to nie bolało, pieniędzy żadnych też oczywiście nie zobaczyłam.
Ja byłam przez pierwsze 3 lata kłębkiem nerwów, nie umiałam kupić sobie sukienki, każda w sklepie wydawała mi się za droga. Ale – życie na mnie wymusiło, żeby ruszyć cztery litery. Poszłam do ośrodka pomocy rodzinnej na terapię grupową (dla samotnych matek), znalazłam pracę, potem na studia zaoczne, powolutku jakoś poszło. Stanęłam o własnych siłach. Córka dostała się do szkoły z profilem plastycznym, radzi sobie, chociaż męczą nas trochę dojazdy.
W końcu… dwa lata temu poznałam mężczyznę, byłam z Asią na zimowisku, on – 40-latek, bardzo dziarski rencista po poważnym wypadku, ale zapalony narciarz i te rzeczy. Z tych, co się łatwo nie poddają. Pokochałam go i już. Dzieliło nas tylko 120 km, po miesiącu decyzja: wprowadził się do mnie, znalazł pracę przy aranżacji sklepów w moim mieście (ma z moją córką wspólne zamiłowania do plastyki). Odpukać, ułożyło się.
No i tu ta strzelba z pierwszego aktu musiała wystrzelić, żeby zatruć mi życie! Odezwał się kolega mąż, może ktoś życzliwie mu doniósł, że wreszcie jestem szczęśliwa, nie wiem. Wyskoczył jak spod ziemi – z pozwem rozwodowym – bo zapomniałam chyba napisać, że rozwodu nigdy nie było, ja go nie szukałam i jakoś tak sprawę zamiotłam pod dywan, moja głupota, trzeba było rzecz zamknąć do samego końca.
On teraz chce rozwodu – z orzeczeniem o mojej winie i wnioskiem o odebranie mi Asi oraz o alimenty dla niej! Ponieważ „prowadzę się niemoralnie, żyjąc jako mężatka z innym partnerem, nie mam zadatków na dobrą matkę”. Przy okazji wyszło, że Jerzy, mój „konkubent”, zareagował na to tak samo emocjonalnie jak ja, ale z innych powodów: on uważał, że odkąd jesteśmy razem, od razu powinnam sama postarać się o rozwód, ale to zaniedbałam. No i teraz mam! Ma żal. Nie, nie chodzi o to, że się kłócimy, on mnie bardzo wspiera, sam chce szukać prawnika itp., tylko że ja tak okropnie się boję! Ziemia dosłownie usuwa mi się spod nóg po kilku latach błogiego spokoju.
Czy ten wredny typ faktycznie może odebrać mi córkę? Jaką do diabła winę chce mi udowodnić? Czy wszystko nie jest oczywiste? I jak mam z nim grać? Już dzwoniły do mnie różne koleżanki, że on obdzwania miasto i szuka popleczników do świadkowania na rozprawie przeciwko mnie. To jakaś paranoja! Czy on to w ogóle może wygrać? Mam się bać? Jestem w rozłamce…
Mama Asi
***
Kochana Mamo-Asi!
Weź to na spokojnie – może tyle na początek, choć świetnie rozumiem Twój gniew i poczucie bezsilności, związane prawdopodobnie z zaskoczeniem.Zacznę jednak, pozwól, od spraw praktycznych, bo nie wiem, co to znaczy „teraz”, czyli nie wiem, kiedy dostałaś pozew – czy to kwestia ostatnich dni? A działać trzeba błyskawicznie, obecnie procedury rozwodowe podlegają skróceniu i uproszczeniu. Nie będąc prawnikiem, mogę tylko podsunąć kilka podstawowych działań.
Nie szukaj osobistych kontaktów z mężem i nie próbuj działań „polubownych” ani tym bardziej konfrontacyjnych. Tak naprawdę zbyt wiele wody upłynęło, byś mogła mieć pewność, że dobrze go znasz i coś w ten sposób osiągniesz. A zagmatwać możesz wiele – nie wiesz, do czego jest zdolny i ku czemu zmierza. Lepiej i bezpieczniej dopiero w sądzie dowiedzieć się, o co mu tak naprawdę chodzi.
Musisz złożyć na poczcie lub lepiej bezpośrednio w sądzie rzeczową, pozbawioną emocji odpowiedź na pozew, z ustosunkowaniem się do każdego punktu/zarzutu, zgodnie ze stanem faktycznym, bez koloryzowania. Radzę Ci z całą stanowczością oprotestować wniosek o rozwód z orzekaniem o winie. Taki wyrok stawia Cię w dramatycznej sytuacji nie tylko z powodu dalszej szarpaniny o dziecko, ale także dlatego, że w sytuacji niezdolności (prawdziwej lub udawanej) Twojego męża do pracy możesz zostać zobowiązana – w sprzyjającej dla Ciebie sytuacji finansowej — do łożenia także na jego utrzymanie. Absurdalne, ale możliwe.
Powinnaś (to wg mnie optymalne rozwiązanie) kontrwnioskować o rozwód bez orzekania o winie którejkolwiek ze stron, z odpowiednią argumentacją, na czele której powinno znaleźć się przedawnienie sprawy (faktyczna, 7-letnia separacja i całkowity rozpad pożycia). Jeśli w pozwie męża znajduje się jakiekolwiek odniesienie do Twojego obecnego związku, pamiętaj, że nie może on w żadnym wypadku działać na Twoją niekorzyść czy świadczyć o Twojej winie – konkretnie i tutaj działa zasada odległości czasowej między zdarzeniami, czyli separacji. Powinnaś natomiast konsekwentnie domagać się – z racji wieloletniej nieobecności ojca – całkowitego prawa do opieki nad córką oraz alimentów, także alimentów wstecz, licząc od momentu jego wyprowadzki.
Ponieważ dla sądu – nie tylko dla Ciebie – najważniejsze jest zawsze dobro dziecka — osobiście odradzam Ci walkę o rozwód z orzekaniem o winie męża – chyba, że to gra o wysoką stawkę, której nie znam… Taka walka, uwierz mi, jest zawsze brudna i odbije się traumatycznie na psychice córki, czego byś na pewno nie chciała. Asia jest w delikatnym, nastoletnim okresie, a Ty, jak czytam, masz oparcie w nowym partnerze i stoisz mocno na własnych nogach – mniemam, także finansowo. Dlatego nie żądaj zbyt wiele dla zasady. Bez względu na wszelkie okoliczności, wynajmij prawnika. Jesteś zbyt skołowana, by samodzielnie sobie ze wszystkim poradzić, to normalna rzecz. A sprawa jest zbyt poważna, by ją lekceważyć.
No i kolejna rzecz, wcale nie mniej istotna. Dziewczyno, ułożyłaś sobie życie po swojemu i na swoich zasadach. Wyszłaś na prostą, jesteś szczęśliwa. Broń tego jak lwica! Ba… jak to zrobić – zapytasz, bo jesteś w szoku… Przede wszystkim — mocno skonsoliduj obecną rodzinę. Pokaz Jerzemu, że jest dla Ciebie najważniejszy, wytłumacz raz jeszcze na spokojnie, jakie przeszkody obiektywne powstrzymywały Cię od samodzielnego przejęcia inicjatywy w kwestii rozwodu.
Porozmawiaj też szczerze z córką, niczego przed nią nie kryjąc – jest już w odpowiednim wieku, by wtajemniczyć ją w sytuację. Koniecznie zapytaj Asię o jej uczucia wobec ojca i o to, co pamięta z ich wzajemnych kontaktów. Musisz to mieć na uwadze podczas rozprawy – na przykład jeśli będą się ważyć losy widzeń ojca z dzieckiem. To również, niestety, musisz brać pod uwagę…
Życzę Ci mnóstwo siły i spektakularnego zwycięstwa. Nie daj się!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze