Smutne życie reklamożercy
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuWedług francuskiego socjologa, autora książki Psychologia tłumu większość informacji o otaczającym świecie dociera do nas przez narząd wzroku. 80% tego co pamiętamy, widzieliśmy. Oznacza to, że chcąc w jakiś sposób wpłynąć na ludzi, na podejmowane przez nich decyzje, należy bombardować ich obrazami. Teza ta doskonale znana jest ludziom ze świata mediów, zwłaszcza specjalistom do spraw reklamy.
Według francuskiego socjologa, autora książki Psychologia tłumu większość informacji o otaczającym świecie dociera do nas przez narząd wzroku. 80% tego co pamiętamy, widzieliśmy. Oznacza to, że chcąc w jakiś sposób wpłynąć na ludzi, na podejmowane przez nich decyzje, należy bombardować ich obrazami. Teza ta doskonale znana jest ludziom ze świata mediów, zwłaszcza specjalistom do spraw reklamy.
Któż z nas nie byłby w stanie wymienić kilkunastu produktów, których zachwalanie przerywa nam wieczorne chwile przed telewizorem? Identyczna sytuacja dotyczy przydrożnych bilbordów, które przykuwają naszą uwagę podczas prowadzenia samochodu, co nota bene bywa niebezpieczne.
Ludzie zajmujący się promocją, zdają sobie sprawę, że chcąc zyskać przychylność społeczeństwa, wzbudzić jego zaufanie (zwłaszcza mam tu na myśli przedwyborcze kampanie), nie mogą zlekceważyć tak istotnej kwestii, jaką jest kolorystyka. Nie ma bowiem wątpliwości, że barwy wywierają znaczący wpływ na ludzką percepcję, nastrój i zachowanie.
Równie istotną rzeczą jest dobór odpowiednich osób biorących udział w konkretnym przedsięwzięciu. Atrakcyjność fizyczna odgrywa niezwykle istotną rolę. Osobom o nienagannym wyglądzie przypisujemy same pozytywne cechy, takie jak uczciwość czy inteligencja. Ludzie atrakcyjni mają w życiu łatwiej. Widząc na ekranie barczystego, opalonego faceta, który właśnie bierze prysznic, wyobrażamy sobie, że kiedy wydamy te 15 zł na nowy, pielęgnacyjny żel dla mężczyzn, nasz partner zyska na atrakcyjności i może spod prysznica nie wyjdzie już odęty, zmęczony życiem Boguś, z trzema włosami na klacie i piwnym brzuchem…
Niemały wpływ na nasze odczucia ma także podobieństwo, czy to dotyczące wyglądu czy przekonań. Stąd też pogląd, że ci, którzy chcą, abyśmy ich polubili, bądź im ulegli, mogą to osiągnąć poprzez przedstawienie siebie jako ludzi podobnych do nas. Ten zabieg najczęściej wykorzystywany jest przez polityków walczących o stołki, ale także pojawia się w reklamach traktujących na temat produktów przeznaczonych dla dzieci. Która kochająca mama nie pobiegnie do supermarketu po najnowszy, pyszny i pełnowartościowy produkt zapakowany w kolorowy pojemniczek, aby tylko dostarczyć swojemu maleństwu niezbędnych składników i to bez dodatku cukru! Skoro temu chłopczykowi na ekranie smakowało, to i moje dziecko powinno być zachwycone.
Międzyludzkie komunikowanie byłoby niemożliwe, gdyby nie język. Często spotykamy się ze stwierdzeniem, iż słowa mają magiczną moc i wielką potęgę. Trudno się z tym nie zgodzić, bo przecież każdy z nas, chociaż raz w życiu powiedział coś, czego żałował. Słowa, których dokładnego znaczenia nie znamy, działają na nas z o wiele większą siłą. Mogą to być jakieś skróty, terminy techniczne, wyrazy obcego pochodzenia. Kuszą one ludzi, bo wydają się bardzo wiarygodne, nowoczesne, naukowe. Słyszymy zatem: system ABS, AYC, ACD, wolne rodniki, koenzym Q10.
Treść reklamy kierowana jest do nas w sposób kategoryczny. Bezwarunkowy. Pojawiają się zatem sformułowania typu: kup to już dziś, musisz to mieć, nasz sprzęt jest najlepszy — zdobądź go, jesteś tego warta. Język reklamy korzysta nadzwyczaj często z tak zwanych wabików językowych, jakimi są przymiotniki wartościujące. Do najczęściej spotykanych należą: najlepszy z możliwych, nowoczesny, doskonały, jedyny w swoim rodzaju. Najbardziej rozbawił mnie ostatnio tańszy od najtańszego. Popularnym jest również przymiotnik nowy, który pasuje do każdego niemal produktu. Nowe buty, nowy proszek, nowe auto, nowa szkoła językowa, nowa technologia, ulepszony nowy skład lub chociaż nowe opakowanie. Łatwo dajemy się na to nabrać!
Staliśmy się społeczeństwem typowo konsumpcyjnym, a zatem współczesny świat bez reklamy i słów jakimi do nas apeluje, wydaje się być nierealny. Co z tego, że wściekamy się, kiedy w najbardziej ekscytującym momencie filmu na naszym ekranie pojawia się para brudnych gaci, które „uratuje” świetny proszek do prania, przecież prędzej czy później i tak go kupimy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze