Szybko, szybko
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuPośpiech stał się tak powszechny, że przestaliśmy go zauważać. Przypominamy chomiki w kołowrotkach całe życie biegające za iluzorycznym celem. Chcielibyśmy w jednej dobie zamknąć setki obowiązków, ale również wykroić trochę czasu na przyjemności. Dzisiaj nawet odpoczywać nie wypada powoli. W wolnej chwili należy pobiegać, zatańczyć zumbę lub zagrać w tenisa. Posiedzieć na ławce i pogapić się na wróble... Ręka w górę komu się to ostatnio udało?
Co nagle, to po diable, mawiała moja babcia, która nigdy się nie spieszyła. Gdyby zobaczyła współczesny świat, na pewno uznałaby go za opętany przed diabła. Pośpiech stał się tak powszechny, że przestaliśmy go zauważać.
Przypominamy chomiki w kołowrotkach całe życie biegające za iluzorycznym celem. Chcielibyśmy w jednej dobie zamknąć setki obowiązków, ale również wykroić trochę czasu na przyjemności. Dzisiaj nawet odpoczywać nie wypada powoli. W wolnej chwili należy pobiegać, zatańczyć zumbę lub zagrać w tenisa. Posiedzieć na ławce i pogapić się na wróble? Ręka w górę komu się to ostatnio udało dłużej niż 5 minut. Matki na urlopach macierzyńskich mogą rąk nie podnosić.
Mamy coraz szybsze środki lokomocji. Przybyło tanich lotów i połączeń autobusowych. Kartami zbliżeniowymi możemy dokonać transakcji w kilka sekund. Rezerwacje przez Internet zajmą nam może kilka minut. Nikt poza maniakami kaligrafii nie bawi się dzisiaj w tradycyjne pisanie listów, nawet maile są za wolne, bo szybciej można porozmawiać przez komunikator. Czas to pieniądz mówią technolodzy i inżynierowie, wymyślając kolejne urządzenia, które będą jeszcze szybciej pracować dla nas lub za nas. Czy my dzięki temu będziemy mieć więcej wolnego czasu? Wcale nie. Będziemy mieć jedynie więcej rzeczy i wrażeń. Wolne chwile natychmiast sobie czymś zapełnimy. Bo nierobienie niczego przez chwilę to dla nas, współczesnych ludzi bardzo niewygodny stan.
Jak wygląda dzień przeciętnej kobiety i matki dwójki dzieci? Podam na swoim przykładzie. Po wczesnej pobudce, w czasie której główną rolę odgrywa ząbkujące niemowlę, trzeba postawić się do pionu. Oczywiście szybko. Nie ma czasu na długie, poranne picie kawy. Starsze dziecko idzie do szkoły, więc śniadanie w domu, drugie śniadanie do tornistra. Trzeba przypilnować, by wziął lekarstwa na astmę, założył okulary, umył zęby i nie wyszedł w kapciach do szkoły. Całe szczęście, że mąż ogarnia w tym czasie dwa koty, psa, młodsze dziecko i przeszukuje dom, aby odnaleźć strój na wuef. Kiedy o siódmej rano za drzwiami znika mąż i syn, nadchodzi czas na wciskanie kaszy w niemowlaka, trzykrotne zmienianie pieluchy, odkurzanie z dzieckiem w chuście, otwieranie drzwi kotu, który właśnie znudził się pobytem w ogródku, robienie listy zakupów i wstawianie zupy na obiad. Przed przyjściem opiekunki trzeba jeszcze doprowadzić siebie i dom do względnego wyglądu. Dziecko dostaje koszyk z zabawkami, matka usiłuje wciągnąć na siebie coś, co nie jest dresem. Malując oko i susząc włosy zerka na córkę, czy aby nie najadła się czegoś niepożądanego. Podzielność uwagi to przydatna umiejętności każdej matki.
Godziny pracy mijają na odbieraniu telefonu za telefonem odpisywaniu na maile, spotkaniach, zebraniach. Jeszcze nie było dnia, aby udało się zrealizować wszystkie zadania z listy. Czas nas goni, słyszę od szefa. Przed chwilą był początek miesiąca, a to było cztery tygodnie temu.
Znów trzeba szybciej odebrać syna ze szkoły. Kiedy jest na gimnastyce, można skoczyć do apteki. Potem wraz z nim odwiedzić księgową. Czekając w samochodzie przed szkołą języka angielskiego można wykonać kilka zaległych telefonów lub zrobić zakupy. Po powrocie jeszcze odrabianie lekcji ze starszym, kąpiel młodszej, usypianie, czytanie bajki, sprzątanie kuchni, prasowanie. Znów dzień się skończył. A właściwie jaki to dzień?
W codziennej gonitwie łatwo się pogubić. Pośpiech temu sprzyja. Choćbyśmy nie wiadomo jak się starali i tak nie damy rady zapanować nad wszystkim. Może zdrowsza byłaby chwila lenistwa?Czasu się nie ma, czas trzeba sobie wziąć, powiedział ktoś mądry. Miał rację. Dzisiaj wzięłam sobie chwilę na spacer. To nic, że czekała na mnie zaległa praca. Poczekała.
A ja chciałbym przez podwórze iść godzinę albo dłużej, dwie godziny lizać lody, gapić się na samochody – śpiewa chłopiec w piosence dla dzieci. Mogłaby być głosem większości dzieci w Polsce. Tych, które od urodzenia muszą w pośpiechu jeść, myć się, wskakiwać do samochodu, pędzić na zajęcia pozalekcyjne i kłaść się spać. Wyrastają z nich zaganiane nastolatki, a potem walczący z czasem pracownicy korporacji lub przedsiębiorcy marzący o kilkudniowym urlopie.
Moje dziecko zapytało dzisiaj, czy możemy pójść na lody. Nie mogliśmy. Za dziesięć minut rozpoczynała się lekcja angielskiego. Ale pójdziemy jutro. Choćby wszyscy mieli na nas czekać. I możemy je lizać dwie godziny.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze