Towarzyska logistyka
MAREK WIERUSZEWSKI • dawno temuTak naprawdę zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy już dorośli, gdy dzieci i młodzież w wieku licealnym zaczyna się do nas zwracać per pan/pani. A to dopiero początek. Do kolejnych przejawów dorosłości można z powodzeniem zaliczyć łączenie się ludzi w pary i wynikające z tego trudności logistyczne w życiu towarzyskim.
Będąc przez długi czas singlem/wolnym strzelcem/kawalerem do wzięcia (do tej pary można by jeszcze dorzucić parę epitetów powszechnie uważanych za niepochlebne), nie miałem problemu z aktywnym życiem towarzyskim. Jeśli ktoś coś organizował, to mogłem się pojawić o dowolnej porze, wyjść, nocować, a czasem nawet jeszcze kogoś poderwać. Ponieważ towarzystwo było w podobnym wieku i podobnym stanie zaangażowania emocjonalnego, dawało to szerokie pole do popisu w dziedzinie podbojów erotycznych. Tak zwane pary były wyjątkami, które ludzie traktowali z przymrużeniem oka i zasadniczo tolerowali jako zło konieczne. No bo po co tacy razem chodzą na imprezy? Kto u licha wozi drzewo do lasu?
Z wiekiem sytuacja zaczęła się zmieniać na niekorzyść singli. Nagle zacząłem być zapraszany przez pary na imprezy, na których głównie były pary. Bywały też samotne kobiety, które już zdążyłem poznać i którymi nie byłem zainteresowany ze względu na uciążliwy charakter, urodę, która nie trafiała mi do przekonania lub inne przypadłości.
Co gorsza, zaczęto zapraszać mnie na śluby i wesela, podczas których inne pary radośnie czciły uwieńczenie czyjegoś okresu narzeczeństwa. W takim miejscu singiel czuje się cokolwiek nieswojo. Podczas gdy on rozgląda się za druhną bez przydziału, inne kobiety z zazdrością wzdychają patrząc na piękną suknię panny młodej i jej ślubną toaletę, bądź wręcz przeciwnie – są pochłonięte plotkowaniem o jej fatalnym guście, jeśli chodzi o dobór sukni, fryzury, sali weselnej itp. W męskim gronie niestety nie zapomnisz, z jakiej okazji ta uroczystość. Oni też rozprawiają, w tonie może nieco mniej podniosłym niż kółko kobiece, o pierścionkach zaręczynowych, strojach, alkoholu, naukach przedmałżeńskich i czym tam jeszcze… A przecież dopiero co zaczęła się tegoroczna Liga Mistrzów!
I nagle stałem się parzysty. Nie dość, że znalazłem partnerkę, która akceptuje (ba! mówi nawet, że lubi) mnie, to jeszcze ja nie dostrzegam jej wad (według niej — licznych). Razem tworzymy modną jakiś czas temu w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio także w Polsce, komórkę społeczną typu dinks (double income no kids – podwójny dochód bez dzieci). Bez planów na ślub i dzieci okazuje się, że życie towarzyskie wcale nie stało się łatwiejsze.
Po pierwsze chodzenie na wielkie imprezy stało się zbyteczne. Nie odczuwamy potrzeby picia dużej ilości alkoholu przy głośnej muzyce, w obecności wielu innych par. Nie przyszliśmy tam polować na kolejnych partnerów, więc wypicie dowolnej ilości napojów wyskokowych nie poprawi sposobu, w jaki postrzegamy innych obecnych. Poza tym, można więcej stracić niż zyskać podrywając dziewczynę kumpla. I jakie to niehonorowe.
Spróbowaliśmy więc zapraszania do siebie na kolacje. Jej znajome są w ciąży, lub chcą być w ciąży, w związku z czym cierpią na chroniczny brak czasu. Wyjątek stanowi jedna dziewczyna bez przydziału, która na potrzeby modnego pisma kobiecego zmyśla historie o nowych rodzajach orgazmu, który przeżyła z wyimaginowanym ukochanym. Moi znajomi albo starają się zrobić zawrotną karierę w stylu połowy lat 90-tych, albo starają się zapewnić byt swoim żonom chcącym zajść w ciążę/ciężarnym/takim, które już urodziły. Ogólnie także cierpią na niedoczas.
Aby godnie uczcić nadejście nowego roku, podjęliśmy poważną decyzję o zaproszeniu kogoś. Kierowaliśmy się przekonaniem, że warto urządzić małą prywatkę chociażby w tym celu, żeby przypomnieć sobie, jak nasi znajomi wyglądają. Niby nic prostszego, a okazało się, że przed nami nie lada zadanie. Najpierw przejrzeliśmy nasze notesy pod kątem tego, kogo chcielibyśmy zobaczyć. Parę osób odpadło w przedbiegach, ponieważ widzieliśmy się z nimi niedawno lub przyjdą z dziećmi w wieku, w którym nie mają jeszcze panowania nad odruchami fizjologicznymi. Ponadto zaproszenie większej ilości osób staje się problematyczne, ponieważ on nie przyjdzie bez niej, a ona bez niego. Jednego dnia on pracuje do późna, a ona chodzi na aerobik, z kolei innego dnia ona ma firmowy zjazd integracyjny, a on się sam nie ruszy, bo mu nie wolno.
Kiedy już znaleźliśmy parę gotową oddać się spotkaniom towarzyskim, trzeba było jeszcze obmyślić odpowiednie menu. Okazuje się, że ona jest już w ciąży i zwraca większość pokarmów po ich powąchaniu. Wieczór okazał się przyjemny (przynajmniej tak mi się wydawało, kiedy zakropiłem go suto winem), szczęśliwi przyszli rodzice pokazali tylko jedną serię zdjęć USG, a przyszła matka nawet nie zwróciła kolacji.
Ale kiedy wyszli, a my pozmywaliśmy naczynia, doznaliśmy uczucia ulgi, jakby udało nam się osiągnąć nie wiadomo jak wielki cel. No i kontakty towarzyskie mamy z głowy na najbliższe parę miesięcy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze