Kazirodztwo – nasz problem
KAROLINA KRÓL • dawno temuKazirodztwo jest tematem społecznie wstydliwym. Nie potrafimy o tym mówić, a tym bardziej zrozumieć. Specjaliści szacują, że właśnie z tych powodów zdecydowana większość takich spraw nigdy nie wychodzi na światło dzienne. To ofierze o wiele bardziej niż sprawcy zależy na tym, aby nikt się nie dowiedział.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
„To” dzieje się cały czas
Jedna z małych miejscowości na Pomorzu. Trochę ponad 2 tysiące mieszkańców. 54-letni Stefan U. zostaje oskarżony o gwałty i molestowanie 16-letniej córki. Robił to przez prawie 10-lat. Jak się okazuje mężczyzna siedział już w więzieniu za molestowanie starszej córki. Odsiedział 5 lat i wrócił do domu, w którym mieszkało jeszcze 7 jego dzieci. Wtedy zaczął się dramat młodszej dziewczynki. Sprawa wydała się dzięki starszej siostrze, do której ofiara zgłosiła się po pomoc. Teraz grozi mu do 12 lat za gwałty, molestowanie i kazirodztwo, jako recydywiście nawet do 15 lat więzienia. Pojawia się pytanie: gdy Stefan U. wyjdzie na wolność i znowu wróci do domu, jego dzieci zdążą dorosnąć na tyle, żeby mogły bronić się same?
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Warszawa, północna Praga. Policjanci zatrzymali 51-letniego mężczyznę, który latami molestował i gwałcił córkę. Zaczął, gdy dziewczynka miała 5 lat, teraz jest nastolatką. To ona zgłosiła się na policję. W trakcie śledztwa okazało się, że zatrzymany wymuszał posłuszeństwo u córki za pomocą gróźb. Ojciec straszył córkę, że jeśli mu odmówi, to zabije matkę i siebie. Zmuszał ją do oglądania filmów pornograficznych. Zawarł z nią „umowę na piśmie o częstotliwości aktów seksualnych”. Policjanci postawili mężczyźnie pięć zarzutów m.in. molestowania, wielokrotnego zgwałcenia, kazirodztwa i prezentowania treści pornograficznych. Grozi mu za to 10 lat pozbawienia wolności.
53-letni mężczyzna, ojciec 6 córek, został oskarżony przez zielonogórską prokuraturę o wielokrotne zgwałcenie dwóch z nich. Przez prawie 10 lat po uprzednim użyciu przemocy i grożeniu pobiciem, doprowadzał swoje małoletnie córki do obcowania płciowego. Wszystko wyszło na jaw, kiedy jedna z pokrzywdzonych dziewczynek zgłosiła się na policję. Śledczy ustalili, że początkowo do gwałtów dochodziło tylko w nocy, z czasem sprawca rozzuchwalił się i gwałcił córki nawet jeśli w domu byli inni członkowie rodziny. Starsza z córek zaszła w ciążę. Badania DNA potwierdziły, że ojcem jej dziecka jest jej ojciec.
Najgorzej mają matki?
To właśnie one także są oskarżane. Bo przecież nie mogły nie wiedzieć, musiały zauważyć. Jak to możliwe, że koszmar trwał lata i nie zareagowały?
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
— Z matkami w takich sprawach zawsze jest problem – mówi Mariusz, policjant. – Bardzo często zdarza się, że obwiniają swoje córki, że to przez nie, ojciec się do nich dobierał, że same go prowokowały. Nie widzą w ogóle winy męża. Mało tego, często deklarują, że wciąż go kochają, odwiedzają go w więzieniu i czekają, żeby wrócił do domu. Matki stają po stronie męża, a nie dzieci. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Może wypierają ze świadomości fakt, że nic nie zrobiły, może w córkach widzą konkurencję dla siebie, czują się przez nie zagrożone. Tak jakby nie przechodziło im przez myśl, że przecież horror może się powtórzyć, że jak taki wyjdzie na wolność, to znów zacznie się dobierać do córek. Są ślepe i głuche na takie argumenty. To nie jest normalne – przekonuje.
Sposoby na zmuszenie ofiary do uległości są przeróżne. Najczęściej bazujące na jej słabościach. Że sprawa wyjdzie na jaw i będzie wstyd, że coś ci zrobię, że skrzywdzę kogoś z rodziny. Musisz milczeć, bo przecież nikt ci nie uwierzy. Takie rzeczy przecież się w porządnych rodzinach nie zdarzają. Groźby rodem z kiepskiego filmy, w rzeczywistości niestety się sprawdzają. Jeśli przeciwko dziecku występuje ktoś z jego najbliższych, to nie ma ono gdzie uciec. Stąd to milczenie latami. Obwinianie siebie, a nie sprawcy. Nierzadko wypieranie z pamięci tego, co się wydarzyło. Kiedy horror trwa całymi latami, nietrudno się w końcu do niego przyzwyczaić. Człowiek potrafi oswoić nawet najgorszy koszmar.
Sprawiedliwość w celi
Panuje powszechne przekonanie, że sprawcy którzy skrzywdzili w taki sposób swoje dzieci, w więzieniu są na cenzurowanym. Że trzeba ich trzymać oddzielnie, bo współwięźniowie sami mogą wymierzyć im sprawiedliwość. I siedzą tak. W oddzielnych celach, w całkowicie odseparowanych oddziałach.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Odsiadują swoje i wychodzą. Najczęściej dużo wcześniej, za dobre sprawowanie. Wracają tam skąd przyszli. W to samo miejsce, do tych samych wiosek, miast. Czasem zmieniają miejsce zamieszkania. Najczęściej i tak zaczynają od nowa. Pokusa jest silna.
Polskie prawo nie wypracowało jeszcze rozwiązania dla kazirodców czy nawet pedofilów-recydywistów. Zresztą reszta świata też boryka się z tym problemem. Odseparować, a może piętnować. Były już zdjęcia w gazetach, ale też i zapewnienia, że z „tego” da się wyleczyć. Ale rzeczywistość wciąż kuleje. W Polsce kazirodca wychodzi z więzienia i wraca do rodziny, w której molestował dziecko. I robi to znowu.
— Co my możemy? Przecież to sąd decyduje, nie my – przekonuje Mariusz – Jeśli taki dostanie 15 lat, a wyjdzie po dziesięciu za dobre sprawowanie, to wraca właśnie tam skąd przyszedł, do domu, do rodziny. Oczywiście, że wiemy o takich osobach, baczniej im się przyglądamy, ale policja nie może być wszędzie, nie wszystko jesteśmy w stanie dostrzec. Jeśli taki człowiek ma kuratora, to on powinien szybciej wychwycić, że znowu zaczął to robić, a nie my. My nie możemy sami wymierzać sprawiedliwości – dodaje na koniec.
Może dlatego wszyscy po cichu liczą na to, że sprawiedliwość wymierzy się sama. Gdzieś za kratami. Że zrobi to ktoś ze współwięźniów. Tylko czy to jest rozwiązanie.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Patrzeć przez palce
Media epatowały sprawą Josefa Fritzla, a okazuje się, że „takie rzeczy” dzieją się tuż obok. Za ścianą czy za drzwiami naprzeciwko naszego mieszkania. To właśnie wtedy, kiedy takie okrucieństwo ma miejsce blisko nas, zadajemy sobie pytania: dlaczego nikt nie zareagował, jak można było niczego nie zauważyć. Nagle okazuje się, że wszyscy mieli jakieś podejrzenia, że każdy miał wątpliwości… Albo na odwrót usta i pięści gorączkowo się zaciskają i nikt nie chce mówić. Bo to mała mieścina, bo wszystko zostaje w rodzinie. Bo obcych tu nie tolerujemy, a ten był jednak swój.
Chyba podobne myśli mieli mieszkańcy jednej z miejscowości w centralnej Polsce, w której mieszkał z żoną i sześciorgiem dzieci Wojciech T. Mieszkańcy mówili o tej rodzinie, że jest porządna — bo choć biednie, to dzieci zawsze czysto ubrane i grzeczne. I może wszystko zostałoby w rodzinie, gdyby nie umarła żona Wojciecha. Po pewnym czasie mieszkańcy zauważyli, że Wojciech dziwnie zachowuje się w stosunku do jednej z córek. Gdzie by nie chodził, ona szła zawsze z nim: na pole, do lasu, do sklepu. Zresztą Wojciech nie krył się z niczym. To klepnął córkę w tyłek, to całował przy wszystkich. Na początku ludzie byli oburzeni, tym bardziej, że po kilku miesiącach córka zaczęła nosić przed sobą olbrzymi brzuch. Jedni chcieli jakoś zareagować, gdzieś zadzwonić, donieść. Inni ich przekrzyczeli. Pojawiły się komentarze, że jak zabiorą Wojciecha, to kto tę rodzinę utrzyma. Pójdą na bruk, a młodsze do domu dziecka. Przecież Wojciech to jedyny ich żywiciel. Lepsza taka rodzina niż żadna – przekonywali mieszkańcy. Sprawa powoli ucichła, a kiedy na świat przyszło trzecie dziecko Wojciecha i jego córki, ludzie jakby już zapomnieli, że pochodzi ono z kazirodczego związku. Zapomnieć było dużo łatwiej, niż zareagować.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze